Pokojowo do demokracji 1:
Skąd się bierze władza?

Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej należy do narodu. Władza pochodzi od ludu – chyba wszyscy słyszeliśmy te zdania i większość z nas reaguje na nie pogardliwym wzruszeniem ramion albo śmiechem. Wybieramy sobie przedstawicieli, a potem oni wymuszają na nas różne działania, narzucają nam ustawy i kodeks prawny, a w razie naszej odmowy współpracy mają do dyspozycji narzędzia represji takie jak sądy, policja, w ostateczności wojsko. Przeciętny obywatel czuje się dysponentem władzy tylko raz na kilka lat, stojąc z kartką nad urną wyborczą. A i wtedy czuje, że nie do końca posiada nad kimkolwiek władzę, bo przecież „mój głos nic nie znaczy…”,”nieważne, kto wygra, będzie tak samo…”. Są jeszcze tacy, co uważają, że władza w sposób nadprzyrodzony pochodzi od Boga, ale może pomińmy ten wątek.

Przyjrzyjmy się teraz takiej organizacji jak KOD. Skąd w KOD bierze się władza i na czym polega? Jakie możliwości wymuszenia danych działań mają osoby decyzyjne? Powiedzmy sobie szczerze, prawie żadnych. Istnieje tylko możliwość usunięcia członka ze Stowarzyszenia (z zachowaniem procedur) lub z grupy sympatyków na Facebooku. Nie mamy policji ani więzień, nie tniemy premii ani nie możemy kogoś zwolnić. A jednak, pomimo tego wszystkiego, nietrudno zauważyć, że większość osób respektuje i wykonuje postanowienia decyzyjnych członków struktury. Dlaczego? Otóż, możemy teraz w jasny sposób wskazać, skąd pochodzi władza.

Władza bierze się stąd, że ktoś postanawia posłuchać innej osoby.

W tym rozumieniu, władza zawsze i niezmiennie pochodzi od ludu. Niezależnie od formy organizacji życia społecznego (demokracja parlamentarna, monarchia, system autorytarny, dyktatura, inne), trwa ona tak długo, jak wszyscy się umawiamy, że robimy to, co dana osoba lub grupa nam każe. Jeśli nie będziemy tego robić, to nie ma nad nami władzy.

Ha, zawołają teraz uważni czytelnicy, to nie jest takie proste. Obywatel oznajmia, że nie wykona polecenia władzy? Doskonale, za chwilę może zobaczyć policję u swoich drzwi. I mieć proces w sądzie. To wcale nie tak, że można bezkarnie się sprzeciwić. Raz oddając komuś przewagę nad nami, uzbrajając władcę w narzędzia represji i swobodę wyznaczania zasad, tracimy władzę na zawsze.

Tak, możemy stać się obiektem represji. Nie zapominajmy jednak, że każdy z wykonawców tych represji także musi podjąć indywidualną decyzję, czy wykonać polecenie. Władza za każdym razem pochodzi od ludu – wciąż jest sumą decyzji ogromnej liczby jednostek, aby działać zgodnie z otrzymanym rozkazem. Załóżmy, że policjant ma obowiązek nas aresztować, ale tego nie zrobi. Załóżmy, że nawet zrobi, ale sędzia oczyści nas z zarzutów. Załóżmy, że pomimo wyroków skazujących, dyrekcja więzienia postanowi otworzyć jego bramy. Załóżmy, że wojsko wezwane do pacyfikacji rzuci karabiny na ziemię. Jeśli śledziliście wydarzenia na Ukrainie lub wcześniej w Serbii, być może pamiętacie sceny, gdy tłum napiera na budynki parlamentów, a policja przygląda się biernie. Ma obowiązek powstrzymać ludzi, obronić dyktatora, ale tego nie robi. Odmawiając współpracy, w istocie pozbawia go władzy. Ludzie zajmują parlament. Dyktator ustępuje. Nikt nie musiał zginąć w tym celu, demonstranci nie posiedli żadnej cudownej broni – obywatele po prostu przestali słuchać. Przestało ich słuchać odpowiednio dużo w odpowiednim momencie, by odebrać władzę bez oddania jednego strzału. Na tej samej zasadzie opiera się strajk – odmawiamy pracy, do której jesteśmy zobowiązani, tym samym paraliżując jakiś proces. Dyrekcja zakładu pracy, choćby nie wiem jak chciała, nie jest w stanie wykonać wszystkiego własnoręcznie, więc najczęściej idzie na ustępstwa. Pracownikom nie przybyło żadnej nowej mocy, po prostu odmówili wykonywania poleceń. Tym samym przewaga jest po ich stronie. Jeśli zbuntują się marynarze na statku, kapitan nie może po prostu zejść na ląd, a nie ma też możliwości pokierowania jednostką samemu.

Opisane sytuacje są być może radykalne, ale pozwalają zrozumieć istotę władzy. Władza jest w nas. Nigdy jej nie tracimy. Zawsze mamy wpływ na wydarzenia, zawsze możemy zareagować lub odmówić reakcji. Każdy z nas posiada jakąś maleńką jej cząstkę. Aby ją wzmocnić, potrzebujemy po prostu więcej osób, które przyłączą się do nas. Siła wspólnoty jest ogromna. Mur bezbronnych ludzi może zatrzymać jadący czołg. Łańcuch rąk może osłonić drzewo przed buldożerem lub piłą mechaniczną. Ludzie bez karabinów mogą wymusić przerwanie ognia. Władza nie jest magiczną mocą, jest po prostu umową społeczną. Nie demonizujmy jej. Nie mówmy sobie „ja nie mam znaczenia, oni mogą wszystko”. Nie mogą. Mogą to, na co się umawiali z nami. Domagajmy się, aby szanowano tę umowę.

___Katarzyna Knapik

Część 2. „Skąd się bierze dyktatura” >>>


Cykl „Pokojowo do demokracji” będzie się składać z felietonów zainspirowanych filozofią ruchów non-violence, przede wszystkim twórczością Gene’a Sharpa, teoretyka pokojowych ruchów demokratycznych i wolnościowych. Jego idee, zainspirowane działalnością Ghandiego, ale także polską Solidarnością, były pomocą merytoryczną dla rządów Litwy, Łotwy i Estonii podczas pokojowego oddzielenia od ZSRR w 1991 roku, ukraińskiej Pory, białoruskiego Żubra, serbskiego Otporu, kirgijskiego Kelkelu, gruzińskiej Kmary, ale także dla tzw. arabskiej wiosny oraz ruchów demokratycznych w Iranie, gdzie posiadanie jego książek można przypłacić aresztowaniem.