Niedziela, 15 maja 2016 „Analitycy, kawa i Eurowizja”
Skończył nam się odplamiacz. A wszystko przez wiceministra od karabinów.
Oglądałem z rodzicami „Kawę na ławę”, choć mnie kawy nie dali, a tylko wodę w kubku-niekapku.
I całe szczęście, bo gdy przemawiać zaczął wiceminister obrony, zakrztusiłem się i oplułem śpioszki. Gdybym pił kawę, miałbym trudne do sprania plamy. Takie jak mama na spodniach. Bo ona zakrztusiła się kawą. Ci panowie w studiu są odporniejsi, bo nikt niczego nie wypluł, ale miny mieli nietęgie.
I nic dziwnego. Tak pokrętnej logiki nie prezentuje nawet moja siostra, kiedy próbuje wytłumaczyć się z jedynki za brak pracy domowej. Według wiceministra, rating dla Polski ma sporo wspólnego z Eurowizją. I dowodzi, że na analitykach nie można polegać.
Chciałem, żeby mama wyjaśniła mi te zależności, ale pobiegła zapierać plamy po kawie.
Myślę więc, że mamy tu do czynienia z tym samym nurtem w filozofii, który na pytanie o godzinę każe odpowiadać: „piątek!”