4 marca 2016, piątek Najważniejszy
Fajnie jest być ważnym, a najważniejszym – rewelacyjnie. Znam to z autopsji. Wystarczy, że uderzę w ryk – i rodzice natychmiast przybiegają. Zagadują, przytulają, robią śmieszne miny. Ani starsza siostra, ani prawie dorosły brat takiego poruszenia zorganizować nie potrafią. Myślę więc, że jestem najważniejszy. W domu.
Pewien pan Zbyszek też jest najważniejszy. Od dziś. I chyba nawet ważniejszy ode mnie, bo mnie się nikt nie boi. A jego i owszem. Taką ma moc – jak jakiś Voldemort! Choć z buzi bardziej do Harrego Pottera podobny.
Podobno to bardzo towarzyski minister – lubi odwiedzać znajomych i nieznajomych. A że jest bardzo zajęty, to w gości wysyła swoich kolegów. Oni zaś lubią robić niespodzianki – bez zapowiedzi wpraszają się na śniadanie. Zwykle o 6 rano. Mnie tam nie zaskoczą. Profilaktycznie pobudki zarządzam już o piątej.