Kilkanaście lat temu jeden z moich kolegów nauczycieli stanął wobec oskarżenia o pedofilię. W dzień po rozpoczęciu przez policję i prokuraturę tzw. czynności wyjaśniających do sprawy dobrały się media. Lokalna, opiniotwórcza prasa na pierwszych stronach poinformowała społeczność o wykryciu kolejnego zboczeńca w szeregach pedagogów. Do niej hurmem dołączyły stacje telewizyjne i radiowe.
Rozpoczęto drobiazgowe analizy, analizowano i uogólniano, zapraszano psychologów, spekulowano o wysokości kary… Zniszczono człowieka organizując społeczny lincz. Kilka tygodni później okazało się, że oskarżenie o pedofilię było jedynie zemstą ucznia za wystawioną na świadectwie ocenę niedostateczną. Co w tej sytuacji zrobiły media?
Pointa opisanej historii jest taka, że gazety umieściły gdzieś na dalekich stronach krótką notkę o zamknięciu sprawy, a stacje TV oraz radiowe nawet się o tym nie zająknęły, bo dziś wszystkie media są zniewolone. I wszystkie przez to samo. Przez poczytność, słuchalność, oglądalność… Z wyrachowaniem ustalają gradację ważności spraw pod kątem słupków sondażowych oraz rachunku zysków i strat. Niestety rachunku zysków i strat nie tylko ekonomicznych, ale też politycznych.
Wiem, wiem… Takie stwierdzenie faktu jest truizmem. Wszyscy to wiedzą. Dziennikarska czwarta władza też. Trzeba z czegoś żyć! Ludzie tego potrzebują. I takie tam jeszcze można usłyszeć uzasadnienia. Banalnie proste…
Banalnie proste, gdy tyczy się brukowców, nakierowanych na schlebianie najprostszym oczekiwaniom gawiedzi. A co z mediami, które pretendują do miana ambitnych, obiektywnych, niezależnych, od których można oczekiwać przemyślanych decyzji, pogłębionej refleksji nad swoją rolą społeczną, świadomości siły oddziaływania?
Od lat widać ich powolną tabloidyzację, zbliżanie się do chwili, gdy będzie można powiedzieć, że norwidowskie ideał sięgnął bruku już nie dotyczy tylko sztuki. Tego tematu dotknęła Dorota Ceran w felietonie A trolle jedzą popcorn wskazując, że nawet wspólnota poglądów na kwestię wolności mediów nie była w stanie zmienić dziennikarskiego podejścia do rachunku zysków i strat. Czy jednak słuchalnością, poczytnością lub oglądalnością można wytłumaczyć zjawisko grillowania kiepskiego talentu wokalnego posłanki Muchy, bezmyślnego wyjazdu do Portugalii p. Petru czy faktur M. Kijowskiego, podczas gdy jednocześnie przenosi się do pozycji tła codzienności analizę zagrożeń związanych z przyjętym budżetem Polski na 2017 rok, upadające kolejne SKOKi, rezygnację Chin z miliardowej inwestycji w stację kontenerową w Łodzi, odmowę przez MON ujawnienia szczegółów transakcji dotyczących dozbrojenia armii, ministra MSW, który odpowiada tylko na pytania, które sam sobie zadaje… A proszę dopisać swoje własne przykłady, bo mnie brak już na to siły…
Zaraz usłyszę, że zachowanie R. Petru niestosowne, a M. Kijowskiego nieetyczne, zatem trzeba o tym mówić. Trzeba też jednak moi drodzy, trawestując Fredrę, znać proporcję, mocium Panie. Nie wystarczy stać na stanowisku, że dziewięćdziesiąt tysięcy złotych bliższe jest wyobraźni odbiorcy niż miliony czy miliardy, którymi epatuje władza, a których na przykład może zabraknąć dla przeżycia Centrów Praw Kobiet czy całego państwa; nie wystarczy zaspokajać ludzką ciekawość co do stanu cywilnego lidera Nowoczesnej lub stanu majątkowego jednego z koderów, odsuwając na drugi albo trzeci plan nieetyczność dzielenia społeczeństwa; nie wystarczy wybierać tematy nośne i proste w przekazie, zamiast szukać sposobu docierania ze sprawami ważnymi do ogółu. Nie wystarczy mieć przekonanie, że bycie czwartą władzą to patent na wszechwiedzę. Trochę pokory, Panie i Panowie… Trochę pokory…
Kiedy mówię o wolności mediów i kiedy manifestuję w ich obronie, myślę nie tylko o tych, którym władza ogranicza dostęp do informacji lub których cenzuruje. Myślę też o wspieraniu tych, którzy będą mogli i potrafili bez jakiegokolwiek zniewolenia przekazywać nam informacje, obiektywizując je przez opinie różnych stron, oceniając dopiero po osiągnięciu pełnej wiedzy oraz stopniując według kryterium odpowiedzialności społecznej. Na razie jest tak, że przedstawiciele czwartej władzy pławią się bezkrytycznie w swej domniemanej nieomylności i ruchem jednostajnie przyspieszonym zbliżają się w stronę bruku.
Wolność to wielka odpowiedzialność.
Niech żyją wolne media!
___Piotr Staroń