Halinkę poznałem na Facebook’u, kiedy po kolejnym polubieniu jakiegoś wpisu wysłałem Jej zaproszenie do grona znajomych, a może Ona mi przysłała? Nie pamiętam… Działanie w KOD-zie zaowocowało poszerzeniem grona moich znajomych o kilkadziesiąt osób i chyba nie jest ważne, kto kogo zaprosił.

Lato…  Jestem na rynku, robię zakupy… Lubię przyjechać na Górniak i połazić między stoiskami, patrzeć na te buchające kolorami warzywa, owoce i ludzi – jednych uwijających się jak w ukropie, żeby obsłużyć klientów i tych drugich, jak ja kupujących, przebierających w wystawionym towarze. Mam swoich sprzedawców, oni też mnie znają. Stoję przed stoiskiem i nagle widzę głowę kobiety, podeszła i zapytała
–  Ludek?
Tak – odpowiadam i nim zdążyłem coś jeszcze powiedzieć, przedstawia się:
Jestem Halina.
Wiem, poznaję – widzę, że spod okularów leci w moją stronę błysk oka…  – Ze zdjęcia – dopowiadam.
Po chwili do widzenia i każde z nas zajmuje się swoimi sprawami. Mam wielu znajomych, z którymi wymieniamy się myślami, uwagami, a później nagle poznajemy się osobiście, na piknikach, marszach, PIKOD-ach czy w innych działaniach dla wspólnej sprawy, dla demokracji, dla naszej Ojczyzny.

Dziś mam się spotkać z Halinką i Jej mężem Andrzejem. Jadę windą, wysiadam i od razu wiem, które drzwi, bo na nich znaczek z napisem KOD. Siedzę u nich w mieszkaniu, mam na prośbę Kasi porozmawiać o wystawie, jaką urządzili na swoim balkonie. Ciepłe, życzliwe mieszkanie, tak jak Gospodarze. Siedzimy sobie przy herbacie i gadamy o różnych sprawach… Poznajemy się. Pytam, jak to było z przystrojeniem balkonu transparentem z napisem Łapy precz od Trybunału? Halinka mówi, że to przez Jana. Jan mieszka w Austrii, ale bierze czynny udział w dyskusjach, ma na swoim profilu przy zdjęciu znaczek KOD-u. To On rzucił myśl, żeby wyjść w taki sposób z niezgodą na zawłaszczanie Polski przez PiS.

Wstałam rano o szóstej – opowiada Halinka – i zaczęłam się zastanawiać, na czym by umieścić taki napis, znalazłam biały obrus, tylko trzeba boki pozawijać i przeszyć. Przeszyłam kawałek i pękł mi pasek od napędu maszyny.

Siadła i ręcznie obrzuciła wszystkie boki. Później w ciągu dnia razem z Andrzejem rozrysowali litery i wypełnili je czarnym wodoodpornym markerem. Wisi na dziewiątym piętrze i krzyczy.

To nic, że tak wysoko, nie każdy zadziera głowę, żeby zobaczyć, ale niech jeden zobaczy, powie drugiemu, ten następnemu i może ludzie zaczną się zastanawiać, co znaczy ten napis – mówi Halinka. Wiem, że ludzie zaczynają już tak działać jak ja. Chciałabym, żeby w całej Polsce były powystawiane takie napisy, żeby było ich coraz więcej. Pokazuje mi też przyklejony do szyby w kuchni drugi taki napis. Marzy mi się,żeby powstały takie plakaty, żeby można było je przyklejać do szyb okiennych. Widziałam, że ludzie z sąsiedniego bloku patrzą i widzą mój napis na szybie, i to jest najważniejsze, bo może zrozumieją, może zaczną myśleć, dlaczego to wystawiłam.”

Przypomniała mi się wtedy pani, która zszyła dwie serwetki, żeby stanąć na ulicy i witać flagą narodową nasz marsz w Warszawie. Przypomniał mi się też Wolny balkon, na którym stali ci, którzy ten napis zrobili na płótnie.

Jak ja wam zazdroszczę, że stoicie w PIKOD-ach, że chodzicie na marsze, nie mogę, nie dam rady – mówi Halinka ze smutkiem w oczach. Tak mi się marzy, by już się to wszystko skończyło, żeby znów zapanowała prawdziwa demokracja – a ja widzę u Niej skrywane łzy.

Pomyślałem sobie, że to właśnie Halinka, pani z flagą czy ci z balkonu zrobili bardzo dużo, to Oni są bohaterami. Mnie jest łatwiej, mogę stać, mogę chodzić, a przede wszystkim robię to mając wsparcie grupy, a Oni sami, z własnej inicjatywy, bez niczyjej pomocy stoją na straży demokracji. Zaczynam odkrywać, że takich ludzi jest więcej i nowa wiara we mnie wstępuje! Jeszcze wróci demokracja, jeszcze wróci praworządność!

__Ludomir Nowierski