___
Michalina Engel

 

Nie mieliśmy czasu na długie przygotowania do niedzielnej manifestacji, na reklamę, na informowanie społeczeństwa. Nasza obecność pod Sejmem była wyrazem buntu i niezgody na to, co stało się w tym gmachu w ostatnich dniach, kiedy Sejm przegłosował ustawę o KRS i sądach powszechnych, a Senat przyjął ją bez żadnych poprawek o 2:30 w nocy… Niezgody na zmianę ustroju naszego państwa, na wprowadzanie Polski na tory autorytaryzmu.

Prawo i Sprawiedliwość z ogromną konsekwencją niszczy dorobek ostatniego ćwierćwiecza. Depcze wartości, o których szanowanie Polacy długo walczyli. Dlatego nie wolno nam milczeć, gdy ostatecznie niszczony jest trójpodział władzy i niezależność sądów, a PiS daje sobie możliwość decydowania o uznaniu (bądź nieuznaniu) wyniku kolejnych wyborów. Ludzie, którzy chcą żyć w wolnym, demokratycznym i europejskim państwie przybyli do Warszawy wynajętymi autokarami, prywatnymi samochodami, pociągami.

Szukając miejsca do zaparkowania widzieliśmy, jak nadchodzące zewsząd grupki niosły polskie flagi i  białe róże i wiedzieliśmy, że Polacy nie zawiedli. Na plac przed Sejmem z każdej strony wlewał się tłum. Stanęliśmy z boku czekając na przyjaciół jadących jeszcze z Łodzi, a obok nas wciąż przechodzili kolejni protestujący. Stojąc za pomnikiem Armii Krajowej nie widzieliśmy sceny i niewiele z niej słyszeliśmy. Najważniejsza była jednak energia, jaką daje tłum. I nadzieja na wspólny sukces w walce z rodzącą się dyktaturą. Wokół widzieliśmy KODerów, członków wszystkich prodemokratycznych partii i ugrupowań, wielu stowarzyszeń i fundacji. Niejednokrotnie zdarza się nam różnić w poglądach, ale łączy nas szacunek dla fundamentów naszego państwa – demokratycznej, pluralistycznej, praworządnej Polski. Łączy nas też radość z przebywania razem, z dawanej sobie nawzajem nadziei. Dlatego na zdjęciach jesteśmy  uśmiechnięci, choć sytuacja w jakiej się znaleźliśmy budzi wiele złych emocji i smutku.

Zdjęcia: Mirek Michalski, Małgosia Michalska, Beata Kalarus

 

Nie był to jeszcze dzień przełomu. Na ten moment może musimy jeszcze poczekać, ale nie wolno nam się poddawać. Autorytarny rząd boi się obywateli, od których odgradza się wysokimi płotami i kordonami policjantów. A my nie możemy dać o sobie zapomnieć – od kilku dni jesteśmy wszędzie: przed Sejmem, przed pałacem prezydenckim, przed Sądem Najwyższym, gdzie wielu manifestantów udała się wczoraj w odpowiedzi na apel Krajowej Rady Sądownictwa i stowarzyszenia sędziów „Iustitia”.

Światła nadziei zapaliliśmy także przed łódzkim sądem na Placu Dąbrowskiego. Po manifestacji przed Sejmem część z nas wróciła bowiem do Łodzi i wzięła udział w kolejnym tego dnia, wzruszającym wydarzeniu. Z początku wydawało się, że przed sądem zgromadziła się nieliczna grupka łodzian. Z każdą chwilą jednak ta grupka rosła, aż zmieniła się w tłum około 2 tysięcy osób. Każdy trzymał w dłoni świeczkę albo znicz, które po odśpiewaniu hymnu i krótkich wystąpieniach łódzkich adwokatów i zarazem wykładowców UŁ, ustawiliśmy na schodach przed wejściem do sądu.

Obudziliśmy się dziś w tej samej rzeczywistości, ale wspólnie możemy ją zmienić.

zdjęcia: Konrad Jęcek

Zdjęcia: Małgosia Michalska


MEDIA NAPISAŁY:

Gazeta Wyborcza: „Protest przeciwko PiS. „Nie byliśmy na grillu, gdy powstawała dyktatura”
Dziennik Łódzki: „Manifestacja w Łodzi w obronie sądów”