Ktoś podczas marszu 13 XII zażartował, że to pierwszy przemarsz w mieście od czasów potopu szwedzkiego. Udało nam się nadspodziewanie dobrze.
Czasem żeby coś zrobić, wystarczy jedna gorąca głowa, a w naszej grupie Komitetu Obrony Demokracji w Zgierzu gorących głów niemało. Wystarczyło, że Asia ogłosiła zebranie i zaczęliśmy rzucać pomysłami. Większość śmiesznych i niemądrych, ale kilka okazało się trafionych. Mamy w naszej grupie rodzinę, a właściwie trzy panie reprezentujące trzy pokolenia. To one przygotowały nasze patyczaki – to taka lokalna nazwa krótkiego transparentu na kiju. Jest też w grupie ogrodnik z depresją i ciągle mu ciemno – to wystarczyło, by zrodził się napis ze światła. Decyzja była szybka – robimy. Ufając we własne siły i trochę licząc po cichutku na koleżanki z Łodzi, opracowaliśmy plan działania. Ośmieliło nas dodatkowo, że ktoś umieścił w nocy polityczny transparent na wiadukcie kolejowym… pomyśleliśmy: jest duch w narodzie. Nasza pikieta wyrosła z woli grupy i z chaosu, ale przebieg miała spokojny i godny. Zebraliśmy się sprawnie i szybko – Marek ułożył napisy z zapalonych zniczy. Na znak Asi zaśpiewaliśmy hymn. Radość i zdumienie widać było na wszystkich twarzach. Radość, bo hymn śpiewała nie nasza mała grupka, ale spory tłumek sympatyków. Okazało się, że było nas ponad 150 osób.
Każdemu z manifestantów należy podziękować. Były okrzyki i było też bardzo poważnie, gdy ze wzruszeniem słuchaliśmy preambuły do Konstytucji. Godnie uczciliśmy minutą ciszy pamięć poległych podczas stanu wojennego.
Nasza delegacja już wcześniej złożyła przy pomniku kwiaty, a my wszyscy jeszcze raz odśpiewaliśmy hymn. Udało się zbudować wrażenie prawdziwej wspólnoty. Warto było wyjść i być razem, a nasz okrzyk KONSTYTUCJA ciągle brzmi między murami w Zgierzu.