Czy KOR i KOD mają ze sobą coś wspólnego? Jak dawni opozycjoniści widzą dzisiejszą walkę o demokrację w Polsce? Jak Komitet Obrony Demokracji i obecne rządy są odbierane przez Polonię amerykańską? Trzy powyższe tematy zdominowały debatę Klubu Dyskusyjnego im. Władysława Bartoszewskiego przy łódzkim KOD. Spotkanie, wpisujące się się w cykl wydarzeń 40. rocznicy powstania KOR, objęła patronatem Prezydent Miasta Łodzi Hanna Zdanowska.

 

Do dyskusji zaproszeni zostali przedstawiciele łódzkiej opozycji antykomunistycznej: Anna Sułkowska, Janusz Hetman i Jerzy Friedrich – osoby zasłużone, organizujące w Łodzi podziemną typografię, kolportaż i sieć wsparcia dla Komitetu Obrony Robotników. Spotkanie poprowadził Krzysztof Dudek, wieloletni dyrektor Narodowego Centrum Kultury.
Anna Sułkowska, żona dziennikarza Witolda Sułkowskiego, mieszka dziś w Stanach Zjednoczonych w Waszyngtonie. Zostali z mężem zmuszeni do wyjazdu z Polski w roku 1982. Nazwisko Sułkowscy w leksykonie łódzkiej opozycji zajmuje szczególne miejsce z racji zaangażowania całej rodziny w działania opozycyjne od lat 60. i represji, którym poddawano zarówno Witolda, jego żonę, rodziców, siostrę i jej rodzinę. Zmarły w 2003 Witold Sułkowski działał w opozycji już w roku 1968, współpracując później z „Ruchem” Stefana Niesiołowskiego, organizując struktury KOR w Łodzi. Wokół ich mieszkania przy Uniwersyteckiej ogniskowało się życie łódzkiego podziemia. Janusz Hetman mieszkający obecnie w USA, reprezentuje Polonię zachodniego wybrzeża, Los Angeles. Był mózgiem i sercem podziemnego drukarstwa w Łodzi lat 70. i czasów wybuchu NSZZ Solidarność, autorem „Podręcznika drukarstwa podziemnego”, napisanego w czasie internowania i wielu technicznych wynalazków, pomagających opozycji w tamtych trudnych latach. Przy ulicy Marysińskiej wraz z Wojciechem Jeśmanem i trzecim z dyskutantów spotkania – Jerzym Friedrichem wydawali dziesiątki nielegalnych broszur, plakatów i książek: m.in Miłosza i Bartoszewskiego.
Być może to dobra okazja, by wspomnieć tu słowa Pani Zofii Bartoszewskiej, przekazane nam w dniu nadania imienia naszemu klubowi – w opinii Władysława Bartoszewskiego „Łodzianie mieli lepiej zorganizowaną opozycję przedsolidarnościową niż Warszawa”.

 

Takie dziedzictwo i taka opinia zobowiązuje.

Słuchaczy interesowało bardzo spojrzenie na Polskę z Waszyngtonu i z Kalifornii, dlatego w dyskusji początkowo dominował dwugłos Anny Sułkowskiej i Janusza Hetmana. Niestety, Polska leży na peryferiach imperium amerykańskiego i na peryferiach świadomości Polonii, która dyskutuje głównie o sprawach poruszanych w amerykańskich mediach – o wojnie z terroryzmem i przeciwstawieniu się agresywnemu islamowi. – Wielu Polaków za oceanem, którzy opuszczali Polskę w latach komunizmu, pamięta kraj jak z powieści Orwella, nie przyjmując do wiadomości, że dziś „orwellizacja” nadal postępuje – mówił Janusz Hetman.
Bierność jest na rękę każdej władzy. Władza jest pewnego rodzaju pasożytem – kontynuował Hetman. – Pasożytuje na organizmie społecznym, za jego mniejszą lub większą zgodą. Jest to pasożyt uzbrojony, który posiada system nacisku i terroru, ale żyje z podatków obywateli, więc zadba o to, żeby było spokojnie i aby dopływ podatków był nieprzerwany, bo to zapewnia trwanie kasty urzędniczej. Uważam, że funkcjonowanie państwa powinno być ograniczone. Gdyby dwa miliony urzędników państwowych z Polski wyjechały, to dwa miliony błąkających się po świecie polskich emigrantów mogłyby do kraju powrócić. I wtedy Polska nabrałaby trochę życia – podsumował Janusz Hetman.
 

 

Anna Sułkowska skupiła się na głosie i statusie Polonii waszyngtońskiej, odbieranej jako grupa ludzi niezwykle sprawnych intelektualnie i kompetentnych zawodowo. Jerzy Friedrich, odpowiadając na pytanie z sali o wsparcie gości z USA dla działań KOD, przypomniał, że należą oni do zainicjowanego przez Ewę Sułkowską-Bierezin Klubu Pozytywnej Wyobraźni, skupiającego łódzkich byłych opozycjonistów, który takie wsparcie dla obrony demokracji zadeklarował, a członkowie klubu uczestniczą w demonstracjach KOD. Przysłuchująca się dyskusji Zofia Gromiec, sygnatariuszka listu do władz w obronie więzionych robotników Radomia i Ursusa z roku 1976, zasłużona dla walki o demokrację od lat 60, internowana w stanie wojennym, zwróciła uwagę na podobieństwa i różnice między Komitetem Obrony Robotników, a Komitetem Obrony Demokracji. Przypomniała o niewielkiej grupie, działającej w latach siedemdziesiątych w zupełnej izolacji, prześladowanej przez milicję i służby, wspomniała o roli Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego, stojących dziś po przeciwnej niż KOD stronie, o dołączających kolejnych działaczach KOR i długim ich wyobcowaniu. Protesty KOD od razu przyciągnęły dziesiątki i setki tysięcy osób, choć ruch był spontaniczną reakcją na pomysł jednego człowieka – Krzysztofa Łozińskiego, również współpracownika KOR-u. Podobieństwem obu ruchów są zajadłe ataki władzy w mediach komunistycznych na opozycję korowską i obecne dezawuowanie w mediach publicznych Komitetu Obrony Demokracji. – Nikt nas jeszcze nie wsadza do aresztu, ale to, co ustami swoich medialnych przedstawicieli mówi o nas władza, opluwanie ludzi związanych z KOD-em, przypomina jako żywo publicystykę „Żołnierza Wolności” z czasów PRL. Kiedy weźmiemy pod uwagę ostatnie wydarzenia w Gdańsku i rolę policji wyprowadzającej atakowany KOD z państwowych uroczystości (policji strofowanej wcześniej przez ministra sprawiedliwości za zatrzymanie osób agresywnych), wniosek jest jeden – jest przyzwolenie władz na atakowanie KOD i zakłócanie naszych spotkań. Działamy jawnie i będziemy działać jawnie, jednak ta droga może być trudna – mówiła Zofia Gromiec.
Na pytanie przedstawiciela młodego KOD-u – jak przygotować się na taką eskalację agresji i dalszą obronę odbieranej Polakom demokracji? – pięknie odpowiedziała z widowni, działająca również w łódzkim podziemiu, Rozanna BudziarekW pewnym momencie opozycjonista staje twarzą w twarz z przedstawicielami aparatu przemocy i wszystko sprowadza się do tej jednej chwili, której musisz stawić czoła. Dobrze wtedy wiedzieć, że nie jest się samotnym, ma się za sobą przyjaciół i czuć ich wsparcie. To pomaga przetrwać.
Spotkanie wzruszającą, osobistą konkluzją zakończyła Anna Sułkowska – Ja jestem tu w zastępstwie, to mąż był tym, który walczył, ja byłam tą, która podpierała, pomagała, stojąc w drugiej linii. Ale druga linia jest też potrzebna. Wychowałam dwóch synów, z których jestem dumna. Młodszy z nich podczas wywiadu o pracę powiedział właścicielowi firmy dziwne zdanie: »Ja jestem uczciwy«. Zapytany, dlaczego to mówi, odpowiedział: »Uważam to za ważne, to jest wartość«. I to jest też rola kobiet, które powinny tak kształtować rodzinę, aby była silna i pewna własnego wsparcia. Takich rodzin Wam życzę”.
Oby wszystkie spotkania z ciekawymi ludźmi w Klubie Dyskusyjnym im. Władysława Bartoszewskiego w taki sposób podkreślały sentencję patrona: „Warto być przyzwoitym”.
 ________Robert Szczerbaniak
***
Spotkanie zorganizowała wspaniale Elżbieta Wspaniała-Jankowska z łódzkiego KOD z pomocą Klubu Pozytywnej Wyobraźni i jego prezesa Jerzego Friedricha.
 

 

NOTY BIOGRAFICZNE NASZYCH GOŚCI
W „LEKSYKONIE ŁÓDZKIEJ OPOZYCJI ANTYKOMUNISTYCZNEJ”: