Warszawa, 7 maja 2016 roku, marsz koalicji „Jesteśmy i będziemy w Europie”. Około godz.17, zdyszany marszem, naładowany pozytywną energią tysięcy ludzi, siadam w ogródku Wedla na Nowym Świecie. Zamawiam kawę i szarlotkę. Pal sześć 30 zł, po 8 godzinach potrzebuję toalety. Wewnątrz jedna, koedukacyjna kabina i kilka osób oczekujących. Sprawnie zawiązujemy komitet kolejkowy, rozstawiamy wzdłuż ściany krzesełka, na których zasiadamy, bo tak się lepiej trzyma. Zagajam sąsiadkę w moim wieku, udekorowaną, podobnie jak ja, emblematami KOD-u:
– A pani skąd?
– Z Białegostoku. A pan, z tą łódką?
– Z Łodzi. Wie pani, ten KOD z Łodzi pochodzi.
Rozmowę przerywa dźwięk otwieranych drzwi kabiny, za którymi szybko znika moja rozmówczyni. Nim zdążyliśmy przesiąść się na kolejkowych krzesełkach, młoda osoba zdecydowanym krokiem zmierza w wiadomym kierunku. Poczuwając się do roli koordynatora grupy kolejkowej, zwracam się do niej:
– Przepraszam panią, niestety tu jest kolejka. Proszę zająć miejsce obok mnie. To długo nie potrwa.
Obok mnie siada dziewczyna po trzydziestce, schludnie i przyzwoicie ubrana, z dyskretnym makijażem. Korporacyjna myszka. Próbuję podjąć konwersację, chcąc uzasadnić konieczną w moim przypadku pozycję siedzącą.
– Trochę mnie bolą nogi po marszu.
– A po co wy tak maszerujecie?
Na moją głowę, rozgrzaną pozytywnymi emocjami marszowymi, spływa kubeł zimnej wody Całe życie przebiega mi przed oczami. Co tam przebiega, przelatuje! Jak można przebiec 60 lat w 2,5 sekundy?
– Bo widzi pani, ja bym chciał, żeby mój wnuk mógł podróżować po świecie, jak pani.
– No to sobie wsiądzie w samolot i poleci.
Nikt tej ślicznej, skromnej dziewczynie nie powiedział, że jeśli nasz rząd doprowadzi do exitu Polski z Unii, to wszystkie granice na świecie zamkną się dla Polaków. Pokolenie, które weszło w dorosłe życie, gdy Polska była już w Unii i strefie Schengen, nie jest w stanie wyobrazić sobie zamkniętych granic. Starsze pokolenie wie, jak to było i dlatego musimy maszerować.
Moja kolej, wchodzę do toalety. Stwierdzam, że nie mam już potrzeb fizjologicznych. Wychodzę.
– Pan tak szybko?
– Tak, spieszę się na kolejny marsz.
Po marszu, 4 czerwca koniecznie musicie zajrzeć do Wedla na Nowym Świecie. Tam się dzieją naprawdę niezwykłe rzeczy.
___Piotr Kłoda