___
Mirek Michalski

Sobota, to taki miły dzień, kiedy zwykle odpoczywa się po piątkowym, wieczornym zwalnianiu hamulców. Bywa, że witamy ją aspiryną i dużą ilością witaminy C, bywa, że koc, książka, kawa…

Ale zdarza się, że nieprzyzwoicie wcześnie wstajesz, jedno oko otwarte wystarczy, żeby się ogolić bez zbędnych cięć na twarzy, a drugie jeszcze śpi. Tak mniej więcej wyglądał mój poranek w ostatnią sobotę. Auto, adres wbity w GPS (Mirek, przyjacielu, dzięki, że chciałeś na priv wytłumaczyć, jak dojechać, ale wiesz, ten GPS…). Zabieram po drodze Anię (blisko mam, myk i siedzi w aucie), Michalinę (wyspałaś się? – pada głupie pytanie), Kaśkę (tu nie ma okazji na pytanie – warkot słychać „mieliście być wcześniej wrrr, mogłam jeszcze pospać wrrr”). „Bardzo przejęci” warkotem jedziemy. Ania gdzieś na wysokości Łowicza zachwyca się pięknym słońcem świtu.

A ja myślę jak będzie na Walnym Zgromadzeniu Mazowsza? Przecież emocje na wysokim poziomie, podziały, samo epicentrum. Przyznaję, stres był. A może nie stres, tylko taka bliższa ciału obawa. A potem już tylko rejestracja, identyfikator, szukanie miejsca. Te zarezerwowane dla gości są zazwyczaj… zajęte. I to właśnie jest najfajniejsze. Można spokojnie usiąść gdzieś z tyłu, widzieć wszystko, mieć luzik i uciec od „świeczników”. Tu przeproszę raz jeszcze dwie miłe koderki, które siedziały przed nami. Faktycznie byliśmy czasem zbyt głośni w komentarzach. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.

Z każdego Walnego, na którym jesteśmy wyciągamy wnioski. Na mazowieckim Walnym potwierdziła się reguła, że początek zawsze się rozwleka. Trzeba pilnować umowy. Jeśli po pięć pytań do kandydatów, to tyle właśnie. Nie więcej, nie mniej. Mniej – pretensje uzasadnione z sali i… czas ucieka na dyskusję dlaczego nie po pięć. Więcej – czas ucieka, co odbije się nocnym zakończeniem Walnego. To tylko przykład. Najsmutniejsze jest w wyniku rozciągania w czasie obrad to, że przy wyborze Delegatów na krajowe Walne jest już garstka najbardziej wytrwałych. A to przecież oni będą wyznaczali kierunki działania całego KOD, podejmowali strategiczne decyzje, kreowali dalekosiężne plany. W mojej ocenie to najważniejsze z głosowań.

Wracając do mazowieckiego Walnego wiedziałem, że moje obawy nie miały sensu. Oczywiście były różne zdania, oczywiście odmienne opinie. Ale nie było przekrzykiwań, obelg, dyskredytowania zwolenników kontrkandydata. A uwierzcie mi, widziałem takie zachowania w innym regionie. „Zamknij ryj”, „Przestań piep..yć”… To nie był mój KOD. Mazowsze ma różne opcje, dzieli się, ale pięknie się umie dzielić.

Wiem teraz jedno. Mazowieckiej grupie doprawia się gębę wszechwładcy. „My Mazowsze, Wy prowincja”. Jest z Łodzią i Warszawą tak mnie więcej, jak z Toruniem i Bydgoszczą. Czyli to ja powinienem być „prowincja”. A nawet przez sekundę nie miałem powodu, żeby tak się poczuć. Byli na sali goście z Kielc, ze Szczecina, Radomia, Płocka… Myślę, że oni też czuli się… jak u siebie.

Wracając z tego zebrania myślałem też o naszej, łódzkiej Straży Zgromadzenia. To oni wyjechali o 4 rano do Warszawy, wrócili o 3 rano dnia następnego, tylko po to, żeby ich warszawscy koledzy mieli możliwość w pełni uczestniczyć w swoim Walnym. Nikt im tego nie nakazał, nie mieli takiego obowiązku.

A zaraz potem pomyślałem o Zarządzie KOD. Na każdym Walnym zgromadzeniu POWINNI być obecni co najmniej dwaj przedstawiciele. Oczywiście nie liczą się Ci, na terenie których zgromadzenie się odbywa. Nikt od nich nie wymaga 24 godzin dyżuru. Członkowie Zarządu mają zwracane koszty przejazdu i – gdy trzeba – zapewniony nocleg. W Warszawie ich nie było. A przecież KOD łączy… Nie chcę rozwijać tego wątku.

Chcę podziękować moim cudnym łódzkim „strażakom” za to, że wiedzą co to KOD. Co to współpraca i wspólny cel. Mazowsze, dziękujemy za gościnę. A właściwie za wspólne bycie razem. Za ciepłe przyjęcie. Martwi mnie, że część waszych członków chce odejść z KOD, bo wynik głosowania rozczarował. Proszę Was, nie róbcie tak. Zostańcie i naprawiajcie to, co się zepsuło. Dajcie szansę KODowi być lepszym. Nie opuszczajcie skrzydeł. Przecież nie o to chodzi, kto wygra jakieś wewnętrzne wybory, ale co ma do wygrania KOD. Mnie się nie podoba co wyrabia PiS, ale się nie wypisuję z Polski. Przeciwnie. Walczę o jej lepsze jutro. Proszę, bądźcie z nami.

Wybranym gratuluję. Mazowszu dziękuję, że jesteśmy tacy sami, choć różni. A łodzików kocham. Bo łączą, nie dzielą. A już z pewnością nie pierdzielą, bo robota jest do zrobienia. A nie jakieś pitu pitu i walki pod dywanem.


A tu Wy o / do nas (komentarze z facebooka):

Dziękujemy za pomoc, było miło, jak zwykle

.

Wołajcie jeśli będzie okazja na rewanż. I moim zdaniem szykujcie się na walne członków. Wtedy wszystkie straże będą musiały pomagać żeby to ogarnąć. a Wy wtedy będziecie dowodzić

.

Warszawiacy Wam dziękują za obecność, sympatię i wsparcie w tak długim dniu.
Dzięki, że przypłynęliście.

.

Dzìękujemy bardzo, bardzo. To Wy tak często jesteście dla nas wzorem i inspiracją. Musimy wspólnie obronić KOD i nasze wartości ❤

.

Dzięki Wam, ciągle widać sens tego wszystkiego. A Wasz Szef daje nam szkołę. Dzięki.

.

Pozdrawiam Łódź i dziękuję za Waszą obecność. Miło było Was poznać osobiście (..) A te Wasze łódeczki na kodowskich marszach są słodkie 😉

.

BARDZO DZIĘKUJEMY Delegacji z Łodzi- jesteście Wspaniali!!!

.

Łódź od początku bardzo mocna w KOD. Dziękuję, bo od pierwszej manifestacji mi towarzyszycie. Was optymizm i dobroć zawsze mnie pozytywnie napędza do działania.

.

Chociaż już raz dziękowałem powtórzę z przyjemnością – Dzięki! Wydawało mi się, że znam łodziaków. Gówno prawda tylko tak mi się wydawało. Teraz znam Was i bardzo mi odpowiada ta znajomość. Dziękuję Wam serdecznie!

.

Super, wszystkich Was uwielbiam i mocno przytula