11.01.2017 Warszawa, Wiejska, pod Sejmem metalowe płoty, kordony Policji (Panie, Panowie Policjanci, ogromnie nam przykro, że musicie tam marznąć). W tle charakterystyczny budynek Sejmu. A po drugiej stronie tłum ludzi, którzy zamiast chronić się od przenikliwego zimna w domowych pieleszach, knajpkach, stoją na mrozie z flagami, transparentami i… uśmiechem.
Czasem myślę, że to, co od roku się dzieje dzięki KOD, powinno się nazywać „protest ludzi uśmiechniętych”. Jakoś tak. Byliśmy tam dużą łódzką, pabianicką, naszą z innych miejscowości regionu grupą. Bo tak trzeba, nie można inaczej. Polska płonie, z rożnych stron ktoś ten ogień podsyca. Ktoś gasić musi.
To była wyjątkowa manifestacja. Czuło się dwa jej oblicza – jedno to sprzeciw wobec łamania prawa, które dzieje się w tym charakterystycznym budynku naprzeciw. Drugie to manifestacja więzi. Naszej, ludzkiej, kodowej, przyjaznej i solidarnej więzi. Przyjaciół poznaje się w biedzie. Czy nie dlatego poznaliśmy się wszyscy trochę ponad rok temu? Poproszono mnie o wystąpienie z mową do zebranych. Cóż mogłem powiedzieć? O sytuacji w Parlamencie mówili odwiedzający nas politycy. A ja stanąłem na tym „podwyższeniu” spojrzałem na ogromny tłum i… zrozumiałem co chcę powiedzieć. Patrzyłem na częściowo już znane mi twarze i te których nie znam, i dotarło do mnie, że skoro tu jesteśmy razem, w trudnym dla KOD momencie, to znaczy, że KOD to my!!! Każde z nas to KOD. Nie struktury, nie „funkcje”, nie „zarządy”.
Opowiedziałem o ludziach KOD. Oczywiście najwięcej o tych naszych, z regionu łódzkiego. Wszystkich nie umiałbym wymienić. Zrozumcie. Ale o Straży naszej wspaniałej, o Małgosi, która projektuje i projektuje grafiki dla KOD w całej Polsce, o opiekunach naszych grup zadaniowych, o tym, że funkcje nic nie znaczą. Liczy się praca każdego, pojedynczego kodera. O Kasi i Jarku, o sobie samym, że nie o zarządzanie chodzi a o uwalnianie wspólnej energii. O naszej przyjaźni. I nie przeszkadzaniu tym, którzy chcą zrobić coś jeszcze, więcej, inaczej. Jarek Płuciennik płomiennie podsumował.
Czytam, słucham i wiem, że sporo Łodzian było na Piotrkowskiej. Rozmawialiście z Mateuszem Kijowskim i Cezarym Grabarczykiem. Wiem, że Mateusz był szczerze wzruszony. Głos mu się łamał gdy słyszał wasze pozdrowienia. Tak samo jak Januszowi Nagieckiemu, gdy do mikrofonu wyznawał najcieplejsze uczucia do kodowskiej rodzinki.
To jest KOD. To ta jedność, wrażliwość na ludzi i ich problemy, dbałość o Ojczyznę. Taki KOD pokochałem. Tylko ja? W każdym momencie będąc w tłumie w Warszawie myśleliśmy o tych, którzy są w Łodzi. Wy myśleliście o nas. Jestem pewien. I to jest taka wyjątkowa sytuacja – cieszyć się z miejsca, w którym się jest i żałować, że nie jest się w tym drugim. Czy to się nie nazywa więź? Przyjaźń? Tęsknota? Czy to się nie nazywa KOD?
KOD to ja.
KOD to my.
Dziękuję, że jesteście.
___Mirek Michalski
#KODtoJA #zjednoczonaopozycja