Czytałem właśnie Marka Nowakowskiego „Raport o stanie wojennym”, najlepszy literacki zapis tamtych ponurych miesięcy naszej historii, kiedy oderwał mnie od lektury skowyt rzeczywistości – chrypiący głos posła PiS Piotrowicza, prokuratora z czasów komuny, czynnie działającego w aparacie opresji wtedy, kiedy władza ludowa wypowiedziała Polakom wojnę.

szczerbaniakProkurator PRL, nagrodzony krzyżem zasługi zaraz po stanie wojennym, a dziś przebrany za posła Sejmu RP, krzyczał z mównicy w stronę opozycji „Precz z komuną!”. Zaraz potem uchwalił z towarzyszami partyjnymi ustawę, którą komisarz praw człowieka Rady Europy oraz szef Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka przy OBWE określają jako niedemokratyczne ograniczenie praw do zgromadzeń. Mamy więc demokraturę, wprowadzoną z udziałem pogrobowców PRL.
Mrozi mnie myśl, że rządząca partia dla własnych korzyści przekreśla swobody wywalczone w latach osiemdziesiątych, a na pierwszy front wojny o posady dla „nowych elit” wysyła byłego prokuratora, członka egzekutywy PZPR. Najtrudniejsza do zniesienia jest świadomość, że moje dzieci mogą wrócić do tej zapyziałej szarej Polski, zarządzanej przez prokuratorów Piotrowiczów. Każdy z tych partyjnych władców może – jak w PRL – zniszczyć wroga ustroju, który ośmieli się mieć inne poglądy, demonstrować, kolportować ulotki. Uchwalona ustawa, ograniczająca wolność zgromadzeń, dająca władzy prawo sortowania ludzi, to właśnie krok w stronę tamtej atmosfery stanu wojennego, którą przypomniała mi lektura opowiadań Marka Nowakowskiego.
A jeszcze kilkanaście miesięcy temu, zanim dobra zmiana zaczęła reaktywować PRL, usłyszałem od znajomego dziennikarza, że jest mu w tamtej Polsce Tuska tak źle „jak w stanie wojennym”. Dziś, kiedy zaczął promować swoją nową książkę o cenzurze w PRL zadałem mu na Facebooku jedno tylko pytanie. Nie odpowiedział, ocenzurował prosząc o usunięcie wątku. Dlatego niech pozostanie bez nazwiska.

Pytanie brzmiało – jak czujesz się teraz, kiedy:

  1. Obowiązuje ustawa inwigilacyjna pozwalająca służbom bez zgody sądu na penetrowanie naszych zasobów komputerowych i korespondencji.
  2. Polski rolnik dowiaduje się, że – zgodnie z nową ustawą – jego ojcowizna nie przypadnie dzieciom, jeśli nie będą spełniać wymogów narzuconych przez partię.
  3. Środki masowego przeczyszczenia obsiadły osoby, które trudno nazwać dziennikarzami, bo nie legitymują się doświadczeniem, znajomością języka polskiego, kartami mikrofonowymi, a jedyna ich zaleta to umiejętność odgadywania potrzeb władzy.
  4.  Wyczyszczono redakcje mediów publicznych z osób, które nie zgadzały się z linią polityczną partii. Zostali po prostu negatywnie zweryfikowani przez władzę.
  5. Sejm z kilkoma Gucwami jest atrapą, gdzie opozycji odbiera się głos, nie dopuszcza się do dyskusji, za to dopuszcza się do reasumpcji głosowań, na które zaspała część posłów partii karmicielki.
  6. Konstytucja jest martwym zapisem, ponieważ jej przestrzeganie zablokowała grupa trzymająca władzę, starająca się bez większości konstytucyjnej ograniczać prawa obywatelskie nocnymi ustawami, nie podlegającymi wyrokom paraliżowanego Trybunału Konstytucyjnego.
  7. Na osoby znane i stanowiące dla wielu Polaków autorytety zbierane są haki i uruchamiana machina dyskredytowania, oskarżeń, pomówień (może nazwać to Departament III), a w partii rządzącej pojawiają się pomysły na stworzenie Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego (dlaczego nie Publicznego).
  8. Władza odmawia wprowadzenia poprawki do ustawy, gwarantującej, że nowe uzbrojone oddziały militarne Obrony Terytorialnej, podlegające wprost partyjnemu dowódcy MON, nie zostaną użyte do działań przeciw Polakom.
  9. Ogranicza się ustawą wolność zgromadzeń, a każda grupa zawodowa i społeczna, która śmie demonstrować swoje niezadowolenie z polityki partii jest określana przez polityków władzy i usłużne media jako wichrzyciele wspierani przez obcy kapitał.
  10. Likwiduje się ustawowe zapisy, ograniczające w służbie publicznej nepotyzm i partyjniactwo, które wymagały od aplikujących urzędników stażu pracy i kompetencji. Robi się to tylko po to, aby otworzyć szeroką drogę do kierowniczych stołków Misiewiczom (Szpot chyba nazwał ten gatunek dawno temu Szmaciakami).
Ktoś mi ostatnio zarzucił, że to wydumana analogia z czasami Jaruzelskiego? Nie pałują, nie zamykają, nie napadają nocą w klatkach schodowych i nie strzelają do tłumu. Ale też nie ścinają głów buntownikom – to postęp. Nie wiem, czy użycie siły nie zostało jednak wpisane w politykę utrzymania władzy? Posłuchajmy zajadłego, pełnego nienawiści języka przedstawicieli partii rządzącej, wczytajmy się w zapis ustawy, pozwalającej na użycie oddziałów Obrony Terytorialnej do „samodzielnego prowadzenia działań antykryzysowych, antydywersyjnych, antyterrorystycznych oraz antydezinformacyjnych”. Czy mam się już czuć jako dywersant i dezinformator? Przecież na argumenty 50 tys. wegetarian i cyklistów idących Marszałkowską wystarczą argumenty 5 tys. dobrze uzbrojonych i przygotowanych ideologicznie „patriotów”, podległych wyłącznie przedstawicielowi partii rządzącej, który już stwierdził, że Komitet Obrony Demokracji to „kontynuacja komunistycznego aparatu władzy”, „sięgająca po bratnią pomoc”. Czy to szefowi MON nie wystarczy, aby wysłać WOT do „prowadzenia działań antykryzysowych”?
Kryzys już mamy, kryzys zdrowego rozsądku. „Raport o stanie wojennym” kupiłem na wyprzedaży za złotówkę. Cena na okładce 8500 złotych. Mam wrażenie, że żyjemy na wyprzedaży naszej historii. Wyprzedawane są autorytety, wartości, przyzwoitość. Cena odwagi – złotówka.
Idą trudne czasy, ale spisane będą czyny i rozmowy.
___Robert Szczerbaniak

Zapisz

Zapisz