___
Paweł Wika

 

W czasach komuny obowiązywała doktryna wojskowa mówiąca, że polscy lekarze mają zabezpieczyć opiekę nad wszystkimi wojskami Układu Warszawskiego. Lekarzy było jak mrówek.

Od 1989 roku liczba studentów medycyny systematycznie malała. Efekt jest taki, że jedna trzecia czynnych zawodowo lekarzy to lekarze emeryci.

System funkcjonuje dzięki temu, że lekarze pracując, jako indywidualne firmy „wyciągają” po kilkaset godzin w miesiącu. Jednak znakomita większość lekarzy weszła w wiek 50 + i po prosty nie ma już siły tak pracować. Jak wynika z danych Śląskiej Izby Lekarskiej średnia wieku lekarzy, w niektórych specjalnościach to już około 60 lat; np. chirurgów – 60 lat, ginekologów – prawie 58 lat, średnia wieku pediatrów – już powyżej 60 lat. Młodzi lekarze wyjeżdżają jeszcze zanim rozpoczną specjalizację w Polsce.

W przeprowadzonej niedawno ankiecie wśród 300 lekarzy, robiących specjalizację z okulistyki na pytanie: „Czy chcą wyjechać za granicę po ukończeniu specjalizacji?”, aż 45% pytanych odpowiedziało „tak”.
Istnieje też zjawisko emigracji wewnętrznej do sektora prywatnego. Medycyną estetyczna zajmują się lekarze interniści, anestezjolodzy. Ostatnio widziałem lekarza psychiatrę wstrzykującego botoks.

Nie chodzi zatem o wsparcie lekarzy specjalistów.

Żadna ekipa po 1989 roku nie zadbała o wymianę pokoleniową w ochronie zdrowia. Jeżeli stracimy młodych lekarzy to grozi nam zapaść. Nawet Rumuni zauważyli problem. Jeszcze trzy lata temu co trzeci rumuński lekarz wyjechał z kraju. Skala emigracji lekarzy była tak duża, że załamanie całego systemu było tuż tuż. Według danych Banku Światowego na 1000 mieszkańców przypada w Niemczech 3,7 lekarza, w Polsce 2,1 lekarza. W Rumunii przypadało zaledwie 1,6 lekarza.

W czerwcu tego roku parlament. Rumunii przegłosował zaproponowaną przez rząd podwyżkę pensji w sektorze publicznym. Średnio najbardziej, bo dwukrotnie, wzrosną stopniowo pensje w ochronie zdrowia. Doświadczony lekarz ma docelowo zarabiać równowartość 2,7 tys. euro wobec 1 tys. obecnie.