___
Katarzyna Knapik

 

Każdy z nas czasem musi przeprowadzić ciężkie rozmowy, ale w KODzie szczególnie często jesteśmy narażeni „na obstrzał”. Na szczęście można sięgnąć do wypracowanych już technik radzenia sobie z trudną komunikacją. Nie chodzi tu o to, aby z każdego sporu wyjść przekonawszy przeciwnika o tym, że nie ma on racji. Zapewne z reguły nam się to nie uda. Możemy jednak dążyć do tego, aby rozstać się (zakończyć dialog) w przynajmniej neutralnej lub dobrej atmosferze, z poczuciem, że strony się wysłuchały i zrozumiały. To jest coś, co w większości przypadków potrafimy zaoferować!

Trudne rozmowy dzielimy na:

  1. Trudne ze względu na temat – skomplikowany (wymagający wiedzy) lub kontrowersyjny, budzący emocje

  2. Trudne ze względu na rozmówcę – komunikacja może być utrudniona (np. nie możemy zrozumieć jego mowy) lub jest on nastawiony negatywnie, agresywnie itd.

Spokojnie, to nic osobistego

Podstawową zasadą we wszystkich typach sytuacji jest zachowanie spokoju. Pamiętajmy, że mówimy nie tylko w swoim imieniu. Dla naszego oponenta przemawiamy w imieniu jakiejś grupy: KODerów, łodzian, członków określonej grupy (Straż, Zarząd, PIKOD etc.). To ma znaczenie dla tego, w jaki sposób są odbierane nasze słowa. Zachowujemy spokojny ton głosu, nie atakujemy personalnie. Pamiętamy, że to nic osobistego. Nasz rozmówca przypuszczalnie nie dba o to, kim jesteśmy, więc nie powinniśmy brać jego uwag do siebie. Chociaż ton rozmowy często budzi emocje, powinniśmy mieć świadomość, że to, co powiemy, zostanie odebrane jako „KOD powiedział”, nie jako „Henryk powiedział”. Tę samą zasadę należy stosować w dyskusjach wewnętrznych w KOD – dla kogoś możemy być najpierw reprezentantem naszego regionu, a potem indywidualną jednostką.

Próbuję cię zrozumieć

Bywa to trudne, ale staramy się okazywać maksimum empatii. Oznacza to, że wczuwamy się w punkt widzenia naszego rozmówcy i próbujemy zrozumieć jego emocje. Inaczej dyskusja zamienia się w potyczkę na argumenty i chwytanie wzajemne za słówka lub wycieczki osobiste. Używajmy zwrotów typu „rozumiem, jak się czujesz”, „rozumiem, że tak to widzisz”. Pozwólmy swojemu rozmówcy wytłumaczyć jego punkt widzenia. Zadawajmy pytania, pokazujmy aktywne słuchanie. O ile to możliwe, szukajmy punktów stycznych, a przynajmniej neutralnych, na które obie strony mogą się zgodzić bez utraty twarzy. Kluczowe jest to, aby naszemu rozmówcy przyznać prawo do jego emocji – nawet jeśli się z ich przyczynami nie zgadzamy. Możemy zapytać, dlaczego źle się z czymś czuje, ale nigdy nie negujmy tego faktu. Nic nie rozsierdza poirytowanej osoby bardziej niż „niesłusznie tak reagujesz”, „nie masz racji”. Logiczną argumentację odłóżmy na następny etap. Najpierw pokażmy się rozmówcy z ludzkiej strony.

Istotnym jest także, by potraktować rozmówcę poważnie. Nie zajmujmy pozycji „ja się na tym znam, a ty nie”, „co ty tam wiesz”, „to w ogóle nie jest ważna kwestia”, „to jakaś bzdura”. Po pierwsze, ngdy nie wiemy, co dla kogoś może być istotne. Po drugie, zostaniemy odebrani jako zadufani i lekceważący, co skłoni oponenta znowu do samoobrony.

Treść jest wszystkim

Jakkolwiek kuszące by nie było, aby odpalić siarczystą złośliwością, reagujemy tylko na to, co w wypowiedzi przeciwnika merytoryczne. Wszystkie obraźliwe, emocjonalne „ozdobniki” zwyczajnie pomijamy, nie komentujemy, a na pewno nie odpowiadamy tym samym w odwecie. Staramy się z wypowiedzi, która do nas trafia, wyłowić wyłącznie treść, z którą możemy coś zrobić, np.

Jesteście bandą amatorów, nie ogarniacie nawet, jak wygląda porządna demonstracja

Treścią merytoryczną jest tylko:

Nie podobają mi się wasze demonstracje (być może tylko jedna). To jest jedyny konkret, o który warto dopytać – jaka demonstracja się nie podobała? Co było nie tak?

Jeśli zaczniemy dyskutować na zasadzie negacji Wcale nie jesteśmy bandą debili, przypuszczalnie zabrniemy donikąd.

Ważne jest, by zrezygnować ze wskazywania winnych – czy to osób z naszego otoczenia (dbamy o wizerunek KODu) czy oskarżania rozmówcy (nawet jeśli jakiś błąd leży ewidentnie po jego stronie). Kiedy rozmawiamy o innych KODerach, bardzo ważne jest, abyśmy zawsze zakładali, że działają w dobrej wierze. Jeśli jednak okaże się w sposób niepodlegający dyskusji, że wina leży po ich stronie, sprowadźmy rozmowę do faktów, nie do ocen osób. Na przykład:

To prawda, ten Kijowski wszystko zawalił – możemy powiedzieć – To prawda, jest nam wszystkim przykro, że tak się stało.

Podobnie:

Jak pan nie chodzi na wybory, to sam jest pan sobie winien – można sprowadzić rzecz do ogółu – Kiedy ludzie nie chodzą na wybory, mogą być potem negatywnie zaskoczeni tym, kto zostaje wybrany.

To pozwala rozmówcy odnieść się do hipotetycznych „ludzi” i nie odbiera tej uwagi osobiście, przez co może o niej bardziej racjonalnie podyskutować. Nie oskarżając nikogo, dajemy też wyraźny sygnał, że nie domagamy się tłumaczeń. To pozwala „opuścić tarczę”, bo rozmówca nie czuje się atakowany.

Jeśli trzeba – przepraszajmy, ale tylko za siebie. Nie czyńmy deklaracji w imieniu całego KODu lub Polski. Nigdy nie mówmy „to nie ja, to oni”.

Trzymamy się tego, co możemy tu i teraz

Złotą zasadą jest, by zaoferować naszemu rozmówcy coś, co realnie możemy dla niego zrobić. Jeśli nawet zaradzenie jego żalom lub pretensjom nie leży w naszej mocy, zaoferujmy choćby plan minimum – to lepsze, niż zbycie kogoś wzruszeniem ramion.

Dziękujemy za uwagi, przekażę kolegom przy najbliższej okazji.

Przekażę tę sprawę do zarządu regionu.

Dowiem się, czy możemy coś w tej sprawie zrobić, jeśli zostawi mi pani namiar.

Z reguły ciężko zbijać ofertę pomocy – jeśli tak jest, nasz oponent sam pokazuje, że właściwie to o nic mu nie chodzi. Jeśli połączymy to z empatią i próbą aktywnego zrozumienia czyjegoś stanowiska, możemy rozbroić nawet największe „bomby”.

Starajmy się, aby nasze rozmowy do czegoś zmierzały. Nikt raczej w ciągu jednej dyskusji nie omówi wszystkich problemów Polski czy świata. Jeśli orientujemy się, że temat się rozmywa, że rozmówca skacze z tematu na temat – ucinajmy, podsumowujmy. Dotyczy to szczególnie wątków w internecie. Okazujmy aktywnie chęć porozumienia się. Możemy czyjeś słowa parafrazować:

Czy dobrze zrozumiałam, że…?

Czy w takim razie można powiedzieć, że chciałbyś…?

Jest to także sposób podtrzymania komunikacji (słuchaliśmy!) i metoda unikania zamiany rozmowy w obustronny wykład, do czego czasem sprowadzają się dyskusje.

Uważajmy na deklaracje.

Niedobrze jest obiecywać „gruszki na wierzbie”, bo nikt tego raczej nie weźmie poważnie. Z drugiej strony, niekorzystne wrażenie robi także pójście w zaparte – „ja nic nie wiem, nie orientuję się, nie znam się”, bo prowokuje to pytanie „to co pan/pani tu w ogóle robi?” Najlepiej jest być po prostu szczerym. Używajmy jednak zwrotów pozytywnych:

Muszę dopytać, czy…

Jeszcze nie ustaliliśmy, czy…

Postaram się dowiedzieć, co w tej sprawie da się zrobić

Dając taki sygnał zamiast „nie wiem”, przekazujemy zarazem, że sprawa jest bardziej skomplikowana, że wymaga np. decyzji większej grupy, ale że jesteśmy świadomi jej wagi. Duża część ludzi chce po prostu zostać wysłuchanym oraz uzyskania potwierdzenia, że ktoś przyjął ich zdanie lub zażalenia pod uwagę. Albo że zwyczajnie ma świadomość emocji, jakie dany problem budzi. Czasem to wystarczy.

Zamiast: Te lenie z centrali jeszcze nie zarejestrowały pani deklaracji

możemy powiedzieć

Wiem, jakie to frustrujące. Dopytam u koleżanki, czy ma jakieś wiadomości o nowoprzyjętych osobach.

Co jest w tym dobre? Przyzwalamy na emocje. Nie oskarżamy nikogo, w tym własnej organizacji. Okazujemy zrozumienie dla wagi problemu. Oferujemy realne rozwiązanie, leżące w naszych możliwościach.

Kiedy ktoś wyrzuca z siebie słowa bardzo emocjonalnie i nie dopuszcza nas do głosu – po prostu dajmy się wygadać, nie przerywajmy, nie zbijajmy każdej kwestii. Być może racjonalna rozmowa będzie możliwa dopiero za jakiś czas.

Nie oczekujmy też zwycięstwa w każdej dyskusji – sukcesem jest już opanowanie emocji, nawiązanie dialogu, przekazanie rozmówcy paru sensownych argumentów lub informacji. Być może dotrą one do niego dopiero po pewnym czasie. Nie szkodzi. To rozmowa, nie pole bitwy. Realistycznym celem jest też sprowadzenie rozmowy do faktów, do spokojnego, rozsądnego tonu.

Na koniec pamiętajmy – każdego dnia uczymy się rozmawiać. Bo demokracja to dialog.