Mam pecha. I to z gatunku tych najbardziej złośliwych, bo całkowicie przewidywalnego. Musicie przyznać, że gdy przypałęta się taki zwyczajny, swojski, nieprzewidywalny pech wystarczy czasem rzucić pod nosem czymś cięższym, dodając przy tym jak pech, to pech i właściwie po bólu. Tymczasem ten mój pojawia się jak długo oczekiwany, a wcześniej zapowiedziany gość – w wiadomym czasie i terminowo. Do tego wszystkiego ten osobisty pech jest uosobiony oraz ma swoje nazwisko – Pouczalscy. Niełatwo się ich pozbyć, wpychają się w gościnę na chama i zrzędzą.
Gdy tylko KOD podejmuje przygotowania do jakiegoś dużego przedsięwzięcia jak manifestacja czy marsz, po plecach zaczyna mi leźć strumyk mrówek zwiastując bliskie spotkanie z Pouczalskimi. Swoją drogą ciekawa z nich rodzinka. Zróżnicowana światopoglądowo, pokłócona wewnętrznie w każdej praktycznie sprawie, jednakże połączona niezwykłą empatią i troską o przyszłość KODerek i KODerów.
Kilka dni temu dopadła mnie Eliza Pouczalska. Nawet się niespecjalnie krygowała. Od razu wypaliła z grubej rury, że obecny lider KOD właściwie nie jest żadnym liderem, bo wprawdzie ona bardzo go szanuje, to jednak nie widzi w nim charyzmy, a w dzisiejszej sytuacji politycznej lider tę charyzmę powinien mieć. Usiłowałem jej przerwać, ale wiecie, że, gdy ktoś kocha siebie samego bardziej niż bliźniego swego, ten łatwo swojej autokreacji nie przerwie. Dlatego cierpliwie czekałem, a gdy dostała sapki wysiłkowej od tego tokowania wskoczyłem w lukę i powiedziałem:
Pani Elizo, cieszy mnie Pani troska o kondycję KODu i jego szefa. Proszę jednakże zwrócić uwagę, iż Komitet nie jest partią polityczną ani sektą, które ze swej natury potrzebują przywódcy o takiej charyzmie, jaką Pani sobie wyobraża. Czyli takiego, który, gdy tupnie nóżką to wszyscy się spłaszczają, a jego słowa, choćby obiektywnie najbardziej irracjonalne powtarzają jak świętą mantrę. Nasz lider jest jednym z wielu głosów. Ważnym z racji swej zasłużonej pozycji, ale jednym z wielu. Bo słowo demokracja, jakie Komitet ma w swej nazwie, nie jest upudrowaną fasadą i Mateusz Kijowski świetnie to rozumie. W KODzie stanowiska wobec istotnych kwestii ucierają się w dyskusjach, bywa, że ostrych, ale zawsze merytorycznych. A sprawy ostatecznie sporne rozstrzygane są większościowo. Nigdy autorytarnie, jednoosobowo. Chciałbym, by nie cierpiała Pani, z powodu ciężaru troski o przyszłość Komitetu. Dlatego informuję Panią, że już niebawem, w styczniu odbędą się w Regionach zjazdy członków Stowarzyszenia i wybory do władz regionalnych, a później ogólnopolskich. Z pewnością zjazdy będą świetną okazją do dyskusji nad drogą, jaką będziemy podążać i nad przywództwem. I zapewniam Panią, że KODerska demokracja da odpowiedzi na wiele Pani pytań, a w związku z tym proszę nas nie pouczać nawet wtedy, gdy kierują Panią najlepsze intencje.
Pani Eliza Pouczalska nie odpowiedziała. Zamilkła i poszła. Wtedy zadzwonił Jaś Pouczalski. Ten znowu gawędził coś o tym, że Komitet musi zmienić język komunikacji, bo ten, co go teraz używa wygląda na przyjęty od prawicy; że lider zalicza wpadki, że wsparcie ruchu kobiet ze strony KODu było symptomatycznie spóźnione… Temu przerwałem bez skrupułów.
Panie Jasiu, jak mówi stare powiedzenie: nie myli się tylko ten, kto nie robi nic. Oczywiście nie mylą się też krytykanci, bo występują w roli nieomylnych post factum. Mam niejasne poczucie, że Pan niewiele o KODzie wie. A to, co wie, dotyczy wyłącznie doniesień medialnych. Zajedź Pan na dłużej do Łodzi. Przyjdź na jedno, drugie, trzecie spotkanie i popatrz, jaką pracę u podstaw wykonują w Regionie KODerki i KODerzy, w tym też na rzecz wspierania ruchu sprzeciwu łódzkich kobiet. To w Regionach jest to, co w KODzie najważniejsze – konkretni ludzie, a nie jakaś anonimowa masa. A co do języka… Jeśli bierze się Pan tu za pouczanie, to może warto popatrzeć na siebie. Przecież, gdy Pan pisze o byłym prezydencie per BRONEK Komorowski, to używa Pan metody dyskredytacji językowej, jaką stosowali i stosują nadal prawicowi hejterzy w social mediach. Nie wstyd Panu?
Ten też nie odpowiedział i poszedł.
Jak znam życie niebawem znowu przylezą i dadzą o sobie znać zatroskaniem i empatią społeczną…
Bo przecież najlepiej błyszczy się na tle wielkich spraw, a KOD taką sprawą jest.
___Piotr Staroń