___
Paweł Czekalski
Gdzie zaczyna się jeden człowiek, a kończy drugi?
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma czegoś takiego jak człowiek.
„Król” wzbudza niepokój. „Król” wzbudza także szacunek. Taka jest właśnie ta powieść Szczepana Twardocha. Czytając ją nie sposób nie czuć niepokoju. Ten niepokój nie ma jednakże podłoża emocjonalnego. Podłożem tego niepokoju jest to, że Twardoch burzy z siłą buldożera w tej powieści narosłe w nas mity. I opisuje także to, jak w przestrzeni publicznej i w nas samych budzą się demony. Ich naczelnym przywódcą jest, gnębiący nas także dzisiaj, demon antysemityzmu.
Ta powieść nie ma jednego bohatera. Bohaterem książki jest Warszawa lat międzywojennych. Przedstawiona aż do bólu prawdziwie, bez norwidowskiego światło – cienia, Warszawa kontrastów, pełna nienawiści, nierówności społecznych, konfliktów i przemocy na ulicach. Warszawa, w której relacje polsko – żydowskie, jeśli nie są nacechowane nienawiścią, to w najlepszym wypadku są nacechowane obojętnością.
Postacią, której oczami oglądamy obraz stolicy jest Jakub Szapiro. Bokser, Żyd i gangster w jednym. Szapiro posiada wszelkie cechy wszelkie cechy bohatera negatywnego i pozytywnego jednocześnie. Z jednej strony gangster, mordujący bezlitośnie ludzi na zlecenie swego szefa Kuma Kaplicy. Z drugiej zaś – kochający ojciec i mąż, wielbiony przez tłumy bohater kładący w ringu Polaków na łopatki. Rozdarty między swoją rodziną a uczuciem do prowadzącej ekskluzywny dom uciech Ryfki Kij. Rozdarty pomiędzy Ryfką a wszystkimi innymi kobietami. Jest także ten drugi, ten, którego oczami widzimy Szapirę – Mosze Bernsztajn. Żydowski chłopiec, który pojawia się w życiu Szapiry w najbardziej niewłaściwym momencie ze wszystkich możliwych – w momencie, kiedy Szapiro przychodzi po jego ojca. Przychodzi w związku z długiem, który Naum Bernsztajn zaciągnął na poczet otworzenia własnego sklepu. Za ten dług Naum Bernsztajn traci życie.
W powieści Twardocha przemoc jest czymś tak wszechobecnym jak powietrze. Odnieść można czasami wrażenie, że jest ona dla autora czymś fascycnującym, wręcz oczyszczającym. Przemoc jest przyczyną śmierci Nauma Bernsztajna. Ale także ta sama przemoc, opisywana w chłodny, wręcz chirurgiczny sposób powoduje, że z kart powieści znika Kum Kaplica, herszt bandy gangsterów oraz Jakub Radziwiłłek – najohydniejsza chyba postać powieści, sadysta masakrujący prostytutki. Przemocą posługuje się także prawicowa Falanga – organizacja polskich nacjonalistów.
Ktoś może zatem zapytać – czemu warto sięgnąć po książkę Twardocha? Co sprawia, że czyta się ją jednym tchem? Co sprawia, że po odłożeniu na półkę w głowie coś mówi „chcę jeszcze!”? Twardoch funduje nam w swej powieści podróż w głąb ludzkiej psychiki, która jest w stanie sprawić, że weźmiemy życie innego człowieka jako własne. Okrasza to zwrotami akcji godnymi mistrzów thrillerów sensacyjnych. Wszystko to podane jest w wyśmienity sposób przez pisarza, który jeszcze raz udowadnia, że dysponuje rewelacyjnym warsztatem.
Ta powieść, to także opowieść o świecie, który bezpowrotnie przeminął, zagłodzony w murach getta warszawskiego, spalony w murach Oświęcimia i Treblinki. Być może tu jest źródło mojego egzystencjalnego niepokoju. Niepokoju, który podpowiada mi, że pisarz ma klucz do zrozumienia nas samych. Ten niepokój i ta chęć powtórnego zanurkowania w meandrach ludzkiej psychiki sprawia, że z pewnością po książki Szczepana Twardocha sięgnę jeszcze nie raz.