W sobotę 9 lipca 2016 r. Komitet Obrony Demokracji w Warszawie miał swoje święto — uroczyste nadanie imienia Martina Luthera Kinga Skwerowi na rogu ulicy Twardej i Pańskiej w Warszawie. Uroczystość mogła mieć miejsce, bo Ratusz Miasta Warszawy zgodził się na wniosek KOD-u nadać temu skwerowi imię wielkiego amerykańskiego bojownika o równość i prawa człowieka. Zgromadzenie odbywało się pod tytułem „We have a dream” będącym aluzją do słynnej przemowy Martina Luthera Kinga do dwustutysięcznego tłumu zebranego w Waszyngtonie, kiedy  wypowiedział on słynne „I have a dream” Marzy mi się… . To wydarzenie jest symbolem narodzin ruchu praw człowieka W USA. Mateusz Kijowski wskazywał na uzasadnienie, dlaczego KOD może szukać inspiracji w Martinie Lutherze Kingu. Cytował Polską Konstytucję odnoszącą się do pojęcia godności. Wskazywał bardzo trafnie godność jako podstawę humanizmu, jak i chrześcijaństwa. Nasze święto nadania zaszczytnego imienia temu skwerowi było niestety podszyte swoistym smutkiem po ostatecznym zrujnowaniu praworządnego państwa przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej dwa dni temu. W bardzo dobrym wystąpieniu Pan redaktor Adam Michnik wskazał na to, że Martin Luter King był zawsze obywatelem gorszego sortu, że to jest prawzór bojownika o równość. Bojownika — ale zawsze pokojowego, nieużywającego przemocy i nienawiści. Mateusz Kijowski zakończył swoje wystąpienie odwołaniem do Marcina Lutra i jego słynnego „Tak oto stoję”. Było to śmiałe i trafione, gdyż pastor Martin Luther King niewątpliwie wpisuje się w tradycję Marcina Lutra i Dietricha Bonhoeffera. Nieustępliwość w głoszeniu własnej wolności i nieustępliwość w wyznawaniu wiary w godność człowieka, każdego człowieka, łączy wszystkie te postaci. Mateusz powiedział: „tak oto tu stoimy, inaczej nie możemy”.

Święto było umilane muzyką płynącą ze sceny: z głośników najpierw rozległa się ostra muzyka Big Cyca z ostatniego albumu, kilka razy zaśpiewała także Anna  Sarnicka (m. in. hymn tego pamiętnego marszu w Waszyngtonue). Całość zakończyła się odśpiewaniem Mazurka Dąbrowskiego. Wcześniej jednak KOD-Kapela, a raczej jej część, tym razem bez Konrada Materny, zaśpiewała liryczny tekst „Myśli są wolne” według słów i muzyki Konrada Materny, luźno inspirowanymi „Die Gedanken sind frei”. Tekst kończy się przyjmującym wersem: „choć przyjdzie się zalać krwią, myśli nasze wolne są.”

Przy Skwerze Kinga w Warszawie zgromadziło się kilkaset osób, skupionych wokół praw człowieka i walki o nie. Łódzcy KOD-erzy jak zwykle odróżniali się od reszty uczestników między innymi żółtymi kaskami budowniczych wolności i demokracji (z napisem: „Wolność jest w nas”). Nasza delegacja była kilkudziesięcioosobowa, zaś autokar wiozący nas do Warszawy był miejscem spotkania realnych osób w swego rodzaju kawiarence na kółkach. Oby więcej takich świąt jak to dzisiejsze. Życzmy sobie także, aby okoliczności tych świąt były nie tak smutne i dramatyczne. To święto jest promyczkiem nadziei w bezmiarze żałości i zdruzgotania.

Tak oto stoimy, inaczej nie możemy.

___JPN