Espresso Nowiny, Poniedziałek, 28 marca 2016 r.

 

Gest Frania. Dlaczego jako ewangelik i protestant chylę czoło przed papieżem Franciszkiem

Papież Franciszek w Wielki Czwartek obmył i ucałował 12 ludziom stopy, zaś w czasie mszy wielkanocnych, upominając się o potępienie wszystkich form terroryzmu, mówił także o znieczulonym sumieniu budującym mury przed ludźmi w potrzebie. W ten sposób Papież Franciszek buduje mosty i powraca do pierwotnego przesłania chrześcijaństwa, w którym służba drugiemu człowiekowi obejmuje cały świat. Wśród 12 ludzi, którym usłużył Franciszek, byli muzułmanin, hinduista i jedna kobieta. Warto przypomnieć, że już w 2013 roku papież umył nogi kobiecie, czym zaszokował świat. Oczywiście, gest jest tylko symboliczny, jednak nadaje ton całemu światu i pokazuje niepopularny styl myślenia, torując drogę odwadze i tolerancji, co nie jest wcale tak często kojarzone z katolicyzmem. Służba innym ludziom bez względu na kolor ich skóry, płeć czy wyznanie pokazuje nie tylko wymiar miłosierdzia, ale w wymiarach politycznych przekłada się na co najmniej tolerancję i walkę z wszelkimi formami ksenofobii. Szczególnie istotne to przesłanie w czasach terrorystycznych ataków m. in. w Brukseli i tzw. „patroli” ONR na ulicach w Polsce.

Jako protestant widzę od dawna, że Franciszek właściwie wybrał dla siebie imię i to imię ucieleśnia bardzo protestanckie wartości powrotu do podstaw chrześcijaństwa. Jako protestant i ewangelik czuję wielki szacunek dla odwagi i wymiaru duchowego posługi katolickiego przywódcy. Jako ewangelik mogę w tym kontekście przypomnieć pojęcie kościoła wyznającego.

To jest termin często występujący wraz z nazwiskiem Dietricha Bonhoeffera, który 9 kwietnia 1945 roku został stracony przez hitlerowców  (siedział w obozie koncentracyjnym za udział w spisku na Hitlera). Niedługo będzie rocznica jego śmierci. Kiedy sięgnąć do jego listów z więzienia, to okaże się, że do końca swoich dni Bonhoeffer był bardzo aktywny, jeszcze  w sierpniu 1944 r. planował napisać 100 stronicową książkę, której podsumowanie zamieszcza właśnie w jednym z listów — tam zarysowuje wizję Kościoła wyznającego: Kościół jest tylko wtedy chrześcijański, gdy istnieje dla innych, dlatego powinien zrezygnować nawet z własności i utrzymywać się z dobrowolnych datków albo zarabiać na siebie. Kościół musi podzielać problemy codziennego ludzkiego życia, nie dominując ludzi, tylko pomagając i służąc im.

Kościół musi wystrzegać się wad takich jak pycha (hubris), kult władzy, zazdrość, ułuda. Powinien mówić o umiarkowaniu, autentyczności, zaufaniu, lojalności, stałości, cierpliwości, dyscyplinie, pokorze, zadawalaniu się w umiarze. I nade wszystko dawać sobą przykład. Takich cnót świat potrzebuje zawsze.

W tym podsumowaniu na samym końcu jest ten przykład: Dietrich Bonhoeffer dał przykład nieustępliwości wobec zakłamanego reżimu hitlerowskiego. Został stracony 9 kwietnia 1945 w obozie koncentracyjnym w Bawarii. Taka postawa miała także duży wpływ na opozycję demokratyczną w Polsce, na Jacka Kuronia czy Stanisława Barańczaka, o czym pisze nawet Wikipedia.

W wielkanocnym symbolicznym geście Franciszka — i kiedy to mówię, to chciałbym nawet powiedzieć geście Frania (i nie mówię tego z braku szacunku…) — widzę swój niewidzialny kościół powszechny biorący zawsze stronę ludzi uciskanych i na marginesach, Kościół Chrystusa umierającego na śmietniku o nazwie Golgota, taką społeczność, co to zawsze jest z gorszym sortem, nigdy z kłamstwem, gwałtem, hejtem i faszyzmem.

To takie wielkanocne trzy grosze, jeszcze na Wielkanoc.

___Jarosław Pośpieszny-Nowina