Dzisiaj cały dzień w Łodzi obchodzono 72. ROCZNICĘ LIKWIDACJI LITZMANNSTADT GETTO, o godz. 11:00 były to ekumeniczne uroczystości religijne, modlitwy i zapalanie zniczy na największym w Europie Cmentarzu Żydowskim, na ul. Brackiej 40.

Następnie, jak co roku, uczestnicy udali się w Marszu Pamięci z Cmentarza Żydowskiego na Stację Radegast, na której od południa odbywały się oficjalne uroczystości współorganizowane przez samorząd łódzki. Tam miały miejsce głównie przemówienia oraz składanie wiązanek i zniczy. Uroczystości uświetnił pięknym i przejmującym śpiewem Chóru Dziecięcego Miasta Łodzi pod dyrekcją profesora Waldemara Sutryka. Oddział Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi po uroczystościach zapraszał na WERNISAŻ WYSTAWY „POST41. RELACJE Z LITZMANNSTADT GETTO”. O 16:30 w Centrum Dialogu im. Marka Edelmana odbyła się CEREMONIA WRĘCZENIA MEDALI „SPRAWIEDLIWY WŚRÓD NARODÓW ŚWIATA”, to najwyższe rangą izraelskie odznaczenie nadawane nie-Żydom przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie „za zasługi osobom i rodzinom, które z narażeniem własnego życia i swoich bliskich ratowały Żydów z Zagłady podczas II wojny światowej.” O 18:00 odbyła się PREMIERA FILMU „DZIENNIK SIERAKOWIAKA”, jednego z największych fenomenów paraliterackich związanych z gettem łódzkim.

Na uroczystościach przemawiał w imieniu ocalałych z getta Marian Turski, polski historyk i dziennikarz żydowskiego pochodzenia, który przeżył nie tylko jako ostatni wywieziony do Auschwitz, ale także jako uczestnik marszu śmierci do Buchenwaldu. Najcieplej przyjęte przemówienie jednego z najwybitniejszych ocalałych z Holokaustu Żydów miało wiele akcentów osobistego świadectwa. Zakończyło się apelem do młodego pokolenia o to, aby pamiętać i działać w duchu akceptacji wielokulturowej tradycji Łodzi i Polski: „jeśli nie ja, to kto, jeśli nie teraz, to kiedy…” Pan Marian Turski wspominał, że akceptować należy wielokulturowość w pełnym wymiarze, bo w Łodzi i w Polsce żyli nie tylko Polacy, ale także Żydzi, Niemcy, Rosjanie. O ten szacunek i uznanie apelował mówca, „jeśli nie ja, to kto, jeśli nie teraz, to kiedy…”.

W imieniu Prezydenta Dudy list do uczestników obchodów przeczytał jeden z jego podsekretarzy stanu. Dużo w tym liście było o duchu prawdy i dużo mocnych słów o zbrodni Niemiec hitlerowskich, z którymi nie można się nie zgodzić. Jednak jednocześnie uderzał także w fałszywy ton, kiedy Niemcom hitlerowskim przeciwstawiono Polskę tolerancji. Oczywiście byli „sprawiedliwi wśród narodów świata”, ale byli przecież także szmalcownicy, zaś krótko po wojnie były także pogromy na Żydach. Historia jest złożona, ale władza już przygotowuje grunt pod knebel dla niezależnego dziennikarstwa, stąd ta próba kompletnego wybielania historii Polski.

Mówienie o Polsce tolerancji w tym kontekście brzmi szczególnie fałszywie, jeśli pamiętać wczorajszy incydent gdański, kiedy policja nie ochroniła delegacji KOD-u na oficjalnych uroczystościach państwowych pogrzebu żołnierzy AK Inki i Zagończyka, wręcz wypchnęła wypychaną przez łobuzów delegację KOD-u, zostawiając przy tym bandę ONR w spokoju. Delegacja KOD-u ma prawo uczestniczyć w publicznych uroczystościach, bo publiczne oznacza – dostępne dla wszystkich obywateli.

Kolejny krok w faszyzacji naszego życia publicznego został poczyniony. Kolejny krok w zawłaszczaniu Polski i jej historii przez jedną sektę polityczną i przez jeden związek wyznaniowy. Mateusz Kijowski miał tam prawo być jako patriota i jako wnuk byłego żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych. Także jako szef Stowarzyszenia KOD. Inni KOD-erzy mieli prawo być na tych uroczystościach, bo one ponoć były publiczne.

Polska tolerancji z przemówienia Andrzeja Dudy to jest piękne marzenie, to jest także moje marzenie, ale historycznie rzecz biorąc był to bardzo krótki czas renesansu i reformacji w Polsce, reszta to jest wygodny dla zbiorowej psyche mit – po wygnaniu Braci Polskich w połowie XVII wieku Polska była coraz bardziej nietolerancyjna, zaczadziała w swojej ksenofobii. A tumulty wobec protestantów zdarzały się także na początku XVII w. My musimy pamiętać o wielokulturowości dawnej Polski, w której mieszkali Żydzi, Niemcy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy i Tatarzy. Mieliśmy także np. Holendrów mennonickich. Szacunek dla wielokulturowości nie pozwala zapominać o zasługach dla polskości i języka polskiego takich ludzi jak Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Bogusław Linde, Aleksander Bruckner, Aleksander Wat, Julian Tuwim, Jan Brzechwa, ale także Czesław Miłosz czy Witold Gombrowicz. Z drugiej strony, trzeba także pamiętać o niemieckich patriotach takich jak Oskar Schindler czy ks. Dietrich Bonhoeffer. Oni pokazywali, że Niemcy to nie tylko „jedne Niemcy, jedna partia, jeden wódz”.

Łódź wielokulturowa dziś miała smutne, ale jednak święto. Do zamyślenia.

Koniec relacji i refleksji po dwóch gorących sierpniowych dniach w Polsce Anno Domini 2016, w drugim roku reżimu PiS.

 

___Jarosław Pośpieszny-Nowina