Tego nikt się nie spodziewał! A już chyba najmniej Ala i Kasia. Łódzkie rękawiczki podbiły serca uczestników środowej pikiety pod Sejmem i stały się bodaj najbardziej pożądaną częścią garderoby wszystkich KOD-erów. Wcześniej bili się o nasze biało-czerwone znaczki, proponując wymianę nawet w stosunku 2:1 (dwa białe za 1 biało-czerwony), kiedy jednak podczas wspólnego śpiewania łodzianie wznieśli ręce, pokazując dłońmi w narodowych barwach znak victorii, wzbudzili entuzjazm zebranych. Pierwszy podszedł do nas Mateusz Kijowski, któremu wręczyliśmy rękawiczkę, a potem ruszyła lawina. W kilka minut rozdano wszystkie zapasowe, ale większość chętnych musiała zadowolić się obietnicą, że przy następnej okazji przywieziemy więcej.

rekawiczki

Rękawiczki urodziły się 9 stycznia. Dzień wcześniej, wieczorem, Kasia Lehmann zastanawiała się, co by tu jeszcze wymyślić, żebyśmy byli lepiej rozpoznawalni podczas wspólnych akcji.

Buttony – owszem, ale przydałoby się coś jeszcze dla podkreślenia naszej wspólnoty i jedności. Rozważała różne pomysły, ale jakoś żaden nie powalił jej na kolana, więc poszła spać, jako że czasu na sen za wiele nie było, bowiem rano wyjeżdżaliśmy do Warszawy na demonstrację w obronie publicznych mediów. „Kiedy się obudziłam, moją pierwszą myślą było: eureka – rękawiczki! Musimy mieć biało-czerwone rękawiczki!” – opowiada.

Pomysłem podzieliła się ze znajomymi już w autokarze – uznali, że to mógłby być przysłowiowy strzał w dziesiątkę. W drodze powrotnej, przy kawie na stacji benzynowej, temat powrócił. Siedząca przy stoliku Ala Jędrzejczak natychmiast zaproponowała, że ona może je uszyć, najlepiej z dzianiny. W kilka minut od pomysłu dziewczyny przeszły do konkretów. Kiedy któraś przypomniała, że tę dzianinę trzeba będzie kupić, w związku z czym potrzebne będą środki płatnicze, Kasia wyciągnęła z plecaka stary dowód osobisty, a z niego 200 zł, które dostała od mamy. „Masz, przyda ci się na wydatki w związku z tą działalnością ‘wywrotową’ – powiedziała pani Irena, która – z powodu wieku i stanu zdrowia – nie czuła się na siłach w bardziej czynny sposób wspierać Komitet Obrony Demokracji.

Potem już poszło w miarę gładko. Co prawda, w hurtowni tkanin, którą wyszukała Ala, była tylko biała dzianina, ale czerwoną błyskawicznie sprowadzono na zamówienie, a w dodatku właściciel, dowiedziawszy się, w jakim celu zostanie wykorzystana, udzielił specjalnego rabatu. Dwa tygodnie później, 23 stycznia, podczas marszu przeciwko uchwalonej przez większość parlamentarną, w sposób tradycyjnie już ekspresowy, ustawie umożliwiającej m.in. inwigilację Internetu, kilkadziesiąt osób wymachiwało biało-czerwonymi rękami. „To były na razie niezbyt jeszcze zgrabne, duże prototypy. Takie do założenia na zimowe rękawiczki – wspomina Kasia. – Dopiero później udało się przygotować właściwy wykrój i w końcu mamy prawdziwe, dopasowane, w dwóch rozmiarach, na dłonie męskie i damskie”.

W środę 10 lutego łodzianie wrócili do domu bez swoich buttonów i bez rękawiczek, ale za to szczęśliwi. „Od kilku dni Alicja bez przerwy odbiera telefony od ludzi z Elbląga, Warszawy i innych miast, którzy chcą, żeby dla nich też uszyła rękawiczki – mówi Kaśka. – Niestety, to kosztuje i kiedy słyszę, że pomysł jest wart ‘wszystkich pieniędzy’, śmieję się, że pójdę na zbiórkę z kapeluszem. Póki co, musimy jednak wyprodukować następną partię dla łodzian. A potem się zobaczy”.

Dzisiaj Ala, która – zaskoczona sukcesem i zainteresowaniem – ze wszystkich stron zbiera wyrazy uznania i komplementy, nawet do lustra nie zagląda, bo od razu się rumieni. Pozostałe dziewczyny mają kolejne pomysły, ale to ma być niespodzianka. Niewykluczone, że wiosną znowu zaskoczą wszystkich…

rekawiczki1