Od kiedy PiS nie lubi gimnazjów? Od bardzo dawna. Pierwsze zapowiedzi ich likwidacji pojawiły się już 22 listopada 2009 r., czyli w dniu powołania przez prezesa Kaczyńskiego tzw. Zespołu Pracy Państwowej. To wtedy ogłoszono, że sprawami edukacji zajmie się Ryszard Terlecki, który od razu  zapowiedział: przywrócimy rzeczywisty charakter szkoły ogólnokształcącej, tzn. zlikwidujemy gimnazjum i przywrócimy czwartą klasę liceum. Wtedy rozważano dwa podstawowe scenariusze. Pierwszy zakładał 3-letnią szkołę elementarną (klasy I-III), potem 5-letnie gimnazjum (co byłoby jedynie „zmyłką” terminologiczną, gdyż gimnazja, jak podaje Wikipedia, to różnego typu szkoły średnie) i 4-letnie liceum. Drugi wariant to przywrócenie 8-letniej szkoły podstawowej i 4- lub 5-letniej szkoły średniej.

W opublikowanym w 2014 roku programie PiS można już było przeczytać, że struktura szkolnictwa, którą ta partia stworzy po objęciu władzy, będzie obejmować następujące typy szkół: 8-klasową szkołę podstawową, z podziałem na klasy I-III i IV-VIII, 4-letnie liceum ogólnokształcące, a także 5-letnie technikum i 3-letnią szkołę zawodową. Rok później, podczas Konwencji Programowej PiS w Katowicach (3-5 lipca 2015), potwierdzono, że szkolnictwo średnie powinno się opierać na 8-letniej, ale dwustopniowej szkole

powszechnej. Można powiedzieć, że zaprojektowano powrót do struktury systemu szkolnego, który w PRL  wprowadzono ustawą z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania.

Już po objęciu władzy przez rząd, którego premierem  prezes PiS uczynił Beatę Szydło, obok decyzji o przywróceniu obowiązku szkolnego w wieku 7 lat, powtarzał się postulat likwidacji gimnazjów. Ale tylko do początku tego roku. Już 12 stycznia w „Newsweek Polska” pojawił się artykuł, w którym czytamy m.in.:

Mija trzeci miesiąc rządów Prawa i Sprawiedliwości. Partia składa projekty szeregu ustaw, ale w sprawie likwidacji gimnazjum nie dzieje się nic. Potwierdza to komunikat ze strony Ministerstwa Edukacji: W MEN nie toczą się żadne prace w sprawie gimnazjów. Zalewska pytana o reformę, tym razem odpowiada powściągliwie: Przygotowywana jest na ten temat społeczna debata. [Paula Szewczyk, Nie będzie reformy gimnazjalnej? W MEN nie toczą się żadne prace, „Newsweek Polska”, 12.01.2016]

Prawie w tym samym czasie media obiegła wiadomość: Rząd PiS ma problem: likwidując gimnazja, musiałby zamknąć też te katolickie. Ze środowisk kościelnych do resortu edukacji już płyną głosy niezadowolenia. […] Dialog z rządem o gimnazjach prowadzi siostra Maksymiliana Wojnar z Rady Szkół Katolickich. […]Dziś w Polsce działa ponad 600 szkół katolickich (co trzecia to gimnazjum), uczy się w nich ok. 60 tys. uczniów. Przybywa ich mimo niżu demograficznego. [Olga Szpunar, Justyna Suchecka, Czy Kościół obroni gimnazja przed likwidacją?, „Gazeta Wyborcza”, 08.01.2016]

Czy ok. 200 katolickich gimnazjów zaważy na dalszym losie wszystkich 7635* szkół? Czy sprzeciw Kościoła może stać się ową przysłowiową kroplą, przelewającą czarę protestów? Bo przeciwni likwidacji gimnazjów są dziś nie tylko biskupi z Episkopatu Polski, ale przede wszystkim Związek Nauczycielstwa Polskiego, a także samorządowcy ze Związku Miast Polskich i chyba wszystkie samorządy gminne, dla których byłaby to kolejne, po 16 latach, trzęsienie ziemi!

Takiego, tak zróżnicowanego i zorganizowanego, oporu partyjni reformatorzy z PiS nie przewidzieli. Dotychczas przy wprowadzaniu swych projektów społecznych napotykali zupełnie inny klimat, jak choćby ten, który towarzyszył forsowaniu ustawy przywracającej wiek obowiązku szkolnego w 7 roku życia. Wtedy była to ulubiona przez ten rząd „dobra zmiana”, realizacja żądań wieloletniej akcji propagandowej prowadzonej przez małżonków Karolinę i Tomasza Elbanowskich – twórców Fundacji i Stowarzyszenia „Rzecznik Praw Rodziców”, a wcześniej – już od 2008 roku – ruchu „Ratuj Maluchy”. Partia prezesa Kaczyńskiego po prostu nawiązała do wielokrotnych akcji zbierania podpisów pod kolejnymi obywatelskimi projektami ustaw, jakie inicjowali owi „Obrońcy Maluchów”. Sami Elbanowscy także umiejętnie „romansowali” – najpierw z jeszcze kandydującym na prezydenta Andrzejem Dudą, później z Beatą Szydło i nową minister edukacji. Wystarczy przypomnieć serię ich spotkań:

  • 27 lutego i 9 czerwca 2015 – z kandydatem na prezydenta, a później elektem  Andrzejem Dudą
  • 9 lipca 2015 – z kandydatką na premiera Beatą Szydło
  • 23 listopada 2015 – z nową minister edukacji Anną Zalewską.

 

W przypadku projektu likwidacji gimnazjów – im więcej czasu upływa od pełnej obietnic kampanii wyborczej, tym mniejsze poparcie dla tego pomysłu daje się zauważyć. I rządzący nie mają tak zorganizowanych orędowników idei likwidacji gimnazjów – jest wręcz przeciwnie!

Wszelkie prognozowanie decyzji i działań obecnej siły politycznej sprawującej pełnię władzy politycznej w naszym kraju jest niezwykle ryzykowne, gdyż przesłanki tych decyzji nie mieszczą się w kanonie racjonalności i zasadach państwa prawa. Przeto i moja hipoteza jest raczej wyprowadzona na podstawie intuicji człowieka doświadczonego wieloletnią praktyką zdobywaną w obszarze edukacji, nie stanowi konkluzji analizy empirycznie zgromadzonych przesłanek.

Otóż zaryzykuję stwierdzenie, że ideologom tej władzy bardziej zależy na przeprowadzeniu gruntownej reformy treści kształcenia i zbudowaniu mechanizmów pozwalających tej władzy centralistycznie zarządzać i nadzorować procesy wychowawcze w szkołach oraz pozostałych placówkach oświatowo-wychowawczych, niż na likwidacji gimnazjów. Jeśli znajdą inny sposób, który pozwoli im zrealizować tamte cele – gimnazja, w formie takiej, w jakiej działają od 16 lat, lub zmodyfikowanej, pozostaną. I to niezależnie od podmiotów inicjujących i od rozmiaru akcji sprzeciwu. Pomysł likwidacji gimnazjów był doskonałym sposobem na przesłonięcie rzeczywistych zamiarów, jakie wobec polskiego systemu edukacji mieli i mają liderzy Prawa i Sprawiedliwości: rządowa (czytaj – partyjna) kontrola nad systemem edukacji, który w ich wyobrażeniu, niczym mechanizmy wychowania socjalistycznego w czasach PRL, umożliwi kształtowanie „osobowości prawdziwych Polaków”!

Warto i należy bronić gimnazjów, bowiem ich likwidacja ułatwiłaby rządzącym realizację tych planów.

***

Następny „donos” będzie o tym, jak i po co PiS podporządkował bezpośrednio rządowi  kuratorów oświaty i jak obsadzał te urzędy swoimi ludźmi.

 

___Włodzisław Kuzitowicz

*Stan w roku szkolnym 2014/2015

 

___Włodzisław Kuzitowicz


ZOBACZ CZĘŚĆ PIERWSZĄ >