Godzina 13. Organizatorzy i straż spotykają się pod Centralem. Scena niemal gotowa, tak samo platforma, z której będzie krzyczeć nasz wodzirej. Sumarycznie jakieś 50 osób. Rozdzielamy zadania, sektory, sprawy organizacyjne.

 13:30. Dojeżdża Warszawa – animacja, straż i „zwykli”, choć tak niezwykli koderzy. Pod Centralem jakieś 200 osób. Lekko się martwię, jak to będzie z frekwencją, trochę mnie nosi z nerwów. Mnóstwo uścisków, pocałunków i powitań ze znajomymi z całej Polski nieco pomaga. Ale tylko nieco.

   13:40. Na placu jakieś 400 osób. Martwię się bardziej. Nie widać, żeby ze wszystkich stron ciągnęły miliony. Ze zdenerwowania zaschło w ustach. Mam jeszcze chwilę, idę więc do Galerii, żeby kupić coś do picia. Wracam 10 minut później. Szok. Cały plac pod sceną czarny od ludzi. Skrzyżowanie Piotrkowskiej i Piłsudskiego pełne ludzi z każdej strony. To nie są przypadkowi ludzie, których co dzień jest tam dużo. Wszyscy cali na czarno, z transparentami i flagami. Na każdym przejściu na pieszych dziesiątki ludzi. Nie wiem, ile nas jest, wiem, że bardzo dużo.

   14:20 (mniej więcej, nie mam czasu patrzeć na zegarek). Zakończone przemówienia, formuje się czoło marszu, ruszamy. Zakorkowaliśmy skrzyżowanie Piłsudskiego/Piotrkowska na niemal pół godziny. Tak potężna ilość ludzi czeka na nas na Piotrkowskiej z flagami i transparentami, że nim dajemy radę uformować ładny marsz środkiem Piotrkowskiej, mija ładna chwila. Straż ma pełne ręce roboty, ale w szybko wymienianych spojrzeniach widać jedno – niesamowite zaskoczenie. Ale i radość. Nie wiem, ile tysięcy ludzi zgromadziło się dziś, by zaprotestować, ale jestem pewien jednego – kwietniowa manifestacja, na której było około 4 tysięcy ludzi, nie dorasta tej do pięt.

       Około 16:00. Dochodzimy do Placu Wolności. Po drodze bez większych incydentów, marsz przebiegał spokojnie, manifestujący szybko podchwycili hasła animacji, krzyk wkurzonych kobiet i popierających je mężczyzn niósł się daleko. „Zostawcie nasze macice”, „Moje ciało – moja sprawa” i wiele innych. Jedynie kilkoro zwolenników zakazu aborcji zgromadziło się przy pasażu Rubinsteina. Kordon otaczającej ich policji był bardziej liczny niż ta grupka – nas obok płynęły setki i tysiące.

      Na Placu Wolności jeszcze kilka szybkich przemów, silnych, porywających, bardzo emocjonalnych. Głośne wiwaty protestujących, wypełniających cały plac po brzegi. A potem pożegnania. Nie wiem, ilu osobom uściskałem dziś dłoń. Z Katowic, Wrocławia, Kielc, z każdego kawałka Polski. Wszyscy dziś wsparli nas – a przede wszystkim nasze kobiety.

   Podsumowując… Marsz, cytując relację z telewizji, „przekroczył najśmielsze założenia organizatorów”. Przekroczył. I dobrze! Takie niespodzianki lubimy! Kolejnym miłym zaskoczeniem była potężna ilość mężczyzn popierających postulaty i protest kobiet. Tak samo zadziwiała bardzo duża liczba młodzieży na marszu. To dobrze, sprawa aborcji i dzieci to kwestie przecież bezpośrednio ich dotykające… Budzą się, a to wspaniale!

     Cały marsz przeszedłem ze ściśniętym gardłem i wilgotnymi oczyma. Ale najbardziej zapadł mi w pamięć jeden moment. Pamiętam, jak przechodziło obok mnie kilku młodych chłopaczków i dziewczyn. Pewnie z ONR, wnioskując po wyglądzie. Rzucili do mnie szyderczo: „A za czym kolejka ta stoi?”. Nie odpowiadałem – polecieli dalej. Ale znam odpowiedź. Brzmiałaby: „Za prawami człowieka. Za waszymi także”.

___Michał Mostowy


(zdjęcia Mirosław i Małgorzata Michalscy, Video: Jakub Pokora)


MEDIA O MARSZU:

TOYA TV >>>

TVN24 >>>
GAZETA WYBORCZA >>>

PAP >>>

INTERIA.pl >>>

RADIO ESKA >>>

TVP3 >>>

GAZETA PRAWNA >>>

POLSKA TIMES >>>

FAKT >>>

DZIENNIK ŁÓDZKI >>>

EXPRESS ILUSTROWANY >>>