Wiem że dziś o „Lecie z KODem” było dużo. I wiecie co? Jak najbardziej z uzasadnionych przyczyn, o czym za kilka chwil…

Wedle założeń miały stanąć dziś trzy namioty Teofilów, Sporna/Wojska Polskiego oraz przy Rynku Bałuckim. Ponieważ pogoda nie dopisała (i to jest naprawdę duży eufemizm), Bałuciarze postanowili iż staną jedynie w namiocie przy Rynku aby wspólnymi siłami go solidnie obstawić. Niestety, po około godzinie byli zmuszeni zwinąć stoisko, mokrzy od stóp do głów, aby uratować namiot i ulotki. Ale frekwencja była, zainteresowanie także, znalazło się i kilku darczyńców którzy zasilili puszkę. W piątek na pewno będzie lepiej z pogodą, to i więcej osiągniemy 😉

Za to na Teofilowie się działo. o 13, gdy mieliśmy się rozstawić, lunął deszcz. Drobne 40 minut czekaliśmy aż przejdzie. Rozstawiliśmy się na mokrym. I podchodziło sporo ludzi. Co z tego że paru popukało się w głowę i rzuciło raczej niestosowne komentarze. Dużo więcej było tych uśmiechniętych, którzy podchodzili, brali ulotki, wspierali remont. Mówili do nas „zróbcie wreszcie coś z tym państwem, bo to się nie da”. Wskazywali nam, że internet, czy nawet wyborcza bardzo zawęża pulę ludzi chętnych do KOD. Jedna Pani powiedziała, że ma mnóstwo znajomych, którzy chcieliby dołączyć, ale nie wiedzą gdzie nas szukać. Trzeba zastanowić się nad efektywnym dotarciem/promocją. Jak na razie widać jedno – pomysł z dzielnicami był strzałem w 10. Przy lepszej pogodzie i oczywiście większej ilości namiotów w całej Łodzi powinniśmy zdołać dotrzeć do naprawdę dużej ilości ludzi. I o to chodzi 🙂

I to nie jest tak, że my sobie wymyśliliśmy że to podziała. Ludzie nam to mówili. I to wcale nie były odosobnione przypadki!

A o tym, że poza tą pierwszą były kolejne trzy ulewy, że dwa razy zwiało nam namiot tak, że musieliśmy go gonić, że Jola kicała jak zajączek po trawnikach n-tą ilość razy zbierając ulotki rozwiane nagłym porywem, że bylismy przemoczeni i zmarznięci, nie będziemy mówić. Bo po co? Było warto. Wrodzony upór (głupota?) trzymał nas na miejscu, ale każda kolejna minuta przynosiła kolejnych ludzi, kolejne rozdane informacje i kolejne finansowe wsparcie – a przede wszystkim uśmiechy. Nikt z nas nie żałuje.

Cóż mogę powiedzieć więcej? Po dziś bardzo wyraźnie widać, że pomysł „lata z KOD”, alias „PIKODÓW dzielnicowych” jest dobrym pomysłem. Każdy ze stojących był zadowolony, twierdził że warto. Namawiam gorąco tych, którzy nie zapisali się do pomocy – wesprzyjcie ten projekt. Mamy dużo wolnych namiotów, mamy ulotki, znaczki, przypinki. Jeno ludzi nam brak. A bez was nie dotrzemy do wielu Łodzian. A każdy przecież na to zasługuje, prawda?

___Wasz Michał Mostowy (spod kocyka)