Trwa właśnie pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Obostrzenia miałyby obowiązywać nie tylko w sklepach stacjonarnych, ale także m.in. w sklepach internetowych czy na straganach. Zakazany ma być nie tylko handel, ale także tzw. „inne czynności sprzedażowe” w centrach logistycznych, magazynowych, dystrybucyjnych czy terminalach przeładunkowych – chodzi np. o pakowanie, przepakowywanie, butelkowanie, magazynowanie, sortowanie czy czynności inwentaryzacyjne.

Obowiązywać będzie również zakaz handlu przez jedną czwartą poniedziałku. Możemy więc zapomnieć o świeżym pieczywie w poniedziałkowy poranek. Na ciastka będziemy mogli sobie pozwolić tylko do godziny 13:00 w niedzielę Dozwolony będzie handel m.in. w aptekach, w strefach wolnocłowych, w sklepach w hotelach, punktach turystycznych i wypoczynkowych. Dozwolony będzie handel w małych sklepikach (do 25 m2), m.in. na dworcach autobusowych i kolejowych. Dozwolony będzie handel w placówkach handlowych prowadzących sprzedaż dewocjonaliów.

Ustawa przewiduje karę grzywny i pozbawienia wolności do 2 lat. Ocenia się, że nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi w skali kraju może utracić pracę. Kapitał zainwestowany w towar będzie pracował w roku o 40 dni mniej – to przełoży się na ceny produktów w sklepach.

W Polsce nie ma tradycji wolnej od handlu niedzieli. Polska i obywatele są na dorobku. Wielu pracuje na więcej niż jednym etacie i tylko w dni wolne od pracy może pozwolić sobie na zrobienie zakupów. Centra handlowe nie pełnią tylko roli wielkich sklepów. Są miejscem spotkań towarzyskich w kawiarniach czy wydarzeń kulturalnych. Nie oszukujmy się. Gdyby nie było zapotrzebowania, sklepy nie byłyby czynne w niedzielę. Jest wiele zawodów, w których pracuje się w dni wolne od pracy. Nikt jakoś nie załamuje rąk nad pracą: lekarzy, policjantów, strażaków, kolejarzy itp. Jeżeli ktoś pracuje w dni wolne, to ma wolny inny dzień w tygodniu.

Więc o co chodzi? Może chodzi o kolejny absurd, kiedy to związki zawodowe przyczyniają się do zwalniania pracowników. Może chodzi o strzał we własne kolano, poprzez zmniejszenie wpływu z podatków. Może chodzi o wybicie się z niebytu małego przewodniczącego zabetonowanych w bierności marginalnych związków zawodowych? Na pewno chodzi o rząd dusz. Udowodnienie, że państwo może się wtrącać w wolne decyzje obywateli. Jeżeli nie chcesz robić zakupów w niedzielę, to ich po prostu nie rób.

Ja chcę mieć gwarancje, że kiedy wrócę z długiego urlopu w sobotę wieczorem, to nie będę musiał czekać o suchym pysku do poniedziałku. Chcę mieć dostęp do spokojnego przejrzenia książek, tygodników i płyt w niedzielne popołudnie w empiku. A jak z konstytucyjną równością podmiotów gospodarczych? Roweru, kafelek do łazienki w niedzielę już nie kupię, a Chrystusa w sklepie z dewocjonaliami tak.

___Paweł Wika