___
EK

 

W sobotę o poranku, tuż przed wyruszeniem na kolejną akcję Błysk Budzik przeczytałam na Facebooku post Lucynki:

Dzień dobry wszystkim. To stwierdzenie robi mi dzisiejszy dzień. Przed Budzikiem jak znalazł.

A pod postem zdjęcie z Gazety Wyborczej z cytatem z Roberta Kroola:

Nie da się przekonać człowieka do czegoś, czego w nim nie ma. Dlatego zwykle narracja opiera się na jednej z dwóch wersji: albo wchodzimy komuś w tyłek, albo w drogę.

Faktycznie, są takie chwile w życiu, gdy nie można udawać, że nic nas to nie obchodzi. Bo zaniechanie oznacza, że stawiamy się po jednej ze stron, mimo że tego nie chcemy. Czyż nie tak się stało w przypadku tych, którzy przy ostatnich wyborach zostali w domu? I co z tego, że twierdzili, że nie popierają nikogo, gdy de facto ich nieoddanie głosu oznaczało wsparcie pozycji PiS-u i przyczyniło się do jego wygranej?
Szczęśliwie naszej budzikowej grupy to nie dotyczy, my spełniliśmy swój obowiązek a teraz wchodzimy w drogę tym, którzy psują demokrację.

Na Błysk Budziku, poza tym, że wciąż uwydatniamy znaczenie konstytucji, zwracamy również uwagę na to jak ważny jest udział w wyborach. Trzeba przyznać, że wiele osób już to zrozumiało i w związku z tym jest nadzieja, że frekwencja wyborcza będzie rosła.

Dziś w Konstantynowie Łódzkim pracę zaczęliśmy od targowiska. Było bardzo owocnie… do czasu, gdy nasilił się deszcz. Krótko mówiąc lunęło jak z cebra, w związku z czym ludzie nagle gdzieś poznikali a kupcy zaczęli pakować stoiska. Nie pozostało nam nic innego, jak „pochować swoje zabawki” i opuścić targowisko. Niemniej jednak miła atmosfera i sympatyczne rozmowy z przechodniami tak nam podbudowały nastrój, że podśpiewywaliśmy sobie „Deszczową piosenkę” i szliśmy przez kałuże tańcząc.

Potem wstąpiliśmy do restauracji na gorącą herbatę a gdy nieco się wypogodziło, we dwie, bo Jerzy musiał już nas opuścić, wyruszyłyśmy po raz kolejny na miasto.

Spotkałyśmy zabawnego młodego człowieka, z którym ucięłyśmy sobie dłuższą pogawędkę. Chłopak miał trochę niepoukładane w głowie, ale myślę, że udało nam się nieco uporządkować jego spojrzenie na politykę i zwrócić uwagę na to, co istotne.

Zebrałyśmy jeszcze kolejnych kilkanaście podpisów pod projektem ustawy „Ratujmy kobiety”, poganiałyśmy konstantynowskie krasnale, które wieszały swoje napisy w różnych miejscach i w znakomitych humorach wsiadłyśmy do auta. W drodze wspominałyśmy panią, która nie wiedząc jak najdelikatniej odmówić złożenia podpisu, wypaliła: „Ja dziękuję. Ja nie mam głowy do interesów.”

Warto budzić ludzi!!