__
EK

Święto Warzyw i Owoców w Skierniewicach przyciągnęło naszą budzikową grupę jak magnes, bo gwarantowało tłumy ludzi.
Na miejscu okazało się, że takich jak my było więcej. Natknęliśmy się na znajomych działaczy z Tomaszowa Mazowieckiego, Łodzi i Zgierza. Każdy przyjechał w innym celu, ale wszyscy ucieszyliśmy się ze spotkania.
Na rynku czekała też na nas koderka Elżbieta, którą wypatrzyłam na facebookowej grupie łódzkiego KOD-u a która postanowiła wesprzeć naszą budzikową akcję.

Pobyt w Skierniewicach obfitował w niespodzianki. Jedną z nich była obecność Ludwika Dorna. Bez większego zastanowienia podbiegłam do niego i zapytałam: „Dzień dobry, a czy pan już podpisał projekt ustawy „Ratujmy kobiety? On się wzdrygnął, spojrzał na mnie i ze zdumieniem zapytał: „A co to takiego?” Zaczęłam mu zatem wyjaśniać, że chodzi o projekt ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie Barbary Nowackiej, ale marszałek wzdrygnął się po raz kolejny, przerwał mi i stanowczo odmówił.

Kolejny szok spotkał nas, gdy nagle ze sceny zapowiedziano wystąpienie Antoniego Macierewicza. Jak to?! On tutaj a my nieprzygotowane?! Żadnego transparentu, brak szczekaczki i w ogóle tak nas mało… Antoni stoi i bredzi jak w gorączce a my nie mamy możliwości, żeby zrobić zadymę? I w dodatku jesteśmy na tyle daleko od sceny, że nie mamy żadnych szans, żeby minister nas usłyszał.

Coś jednak musiałyśmy zrobić, więc zaczęłyśmy głośno komentować jego słowa, bo poziom absurdu jego wypowiedzi przekraczał wszelkie granice. Oburzyło to pewną panią, która nas upomniała, żebyśmy były cicho, bo niektórzy chcą posłuchać. I to był dla nas impuls. Pomimo braku megafonu zaczęłyśmy krzyczeć: „Wolność, równość, demokracja”. Parę osób przyłączyło się do nas, niektórzy podnieśli wraz z nami palce na znak zwycięstwa, jeszcze inni pokazali nam uniesiony kciuk. A gdy Lucyna zaczęła kwakać przy użyciu kaczego gwizdka, pani popukała się w czoło i dość szybko oddaliła się w sobie tylko znanym kierunku. Nie sądzę, żeby ze sceny było widać nasz spontaniczny protest, ale nie wątpię, że ktoś panu ministrowi nie omieszkał donieść, że coś podobnego miało miejsce.
Szczęśliwie przemówienie było krótkie i mogłyśmy powrócić do zbierania podpisów. Stanęłyśmy na skrzyżowaniu pod biurem posła Macierewicza, tuż obok rynku. I tu przydarzyła się nam zabawna sytuacja. W chwili kiedy jedna z pań wpisywała się na listę podbiegł do niej mężczyzna krzycząc: „Co ty robisz, to pisiory przecież!”. Oczywiście czym prędzej wyjaśniłyśmy, że jest w błędzie, na co on przepraszając stwierdził, że pomyślał tak, ze względu na to, że stoimy przy pisowskim biurze.

Trzeba przyznać, że ludzie podpisywali listę bardzo chętnie i chętnie również brali od nas gazetki i ulotki. Najprzyjemniejsze chwile to te kiedy podpisywały się całe rodziny bądź grupy znajomych, często z tak odległych od Skierniewic miejsc jak Świnoujście. Miło było również, gdy ktoś złożył podpis twierdząc, że mamy dar przekonywania. No i pięknie było też wtedy gdy ktoś pytał czy jak to podpisze to znaczy, że jest przeciw Macierewiczowi i przeciw PiSowi… Rozczulająca i budująca była scena, gdy jako pierwszy podszedł do nas młody mężczyzna, wypełnił listę a następnie poprosił stojącą opodal żonę, która wraz z dwójką dzieci obserwowała paradę motocykli. Gdy kobieta pisała, około 10-letni synek zapytał ojca o co tutaj chodzi. Tatuś dał wtedy dzieciom wspaniałą lekcję obywatelskości tłumacząc prostym językiem zasadę zgłaszania obywatelskich projektów ustaw a kończąc powiedział: „A ponieważ to jest bardzo ważny projekt dotyczący kobiet to trzeba go podpisać”.
A jakie były argumenty osób odmawiających podpisu? Oto przykłady: „ Ja nietutejsza”, „Może później”, „ Spieszę się”, „Ja się jeszcze zastanowię”. Tylko raz zdarzyła się odmowa typowo światopoglądowa.

I jakże przyjemnie było patrzeć na zadowolenie naszej nowej koleżanki Elżbiety, która podbudowana stwierdziła, że jednak w Skierniewicach jest duży potencjał i chyba warto tu spróbować coś zrobić.

Ale oddajmy głos jej samej:

Elżbieta:
„Pomimo początkowej nieufności osób , które nie bardzo były zorientowane o co chodzi kolejne były bardziej odważne i popierały tę naszą akcję . Facet , który pyta żonę , czy ty wiesz co podpisujesz ? To PIS . Dopiero po stwierdzeniu , że my jesteśmy przeciw , to oczywiście – podpisuj . Spodziewałam się , że będzie trudniej , to specyficzna impreza i dużo osób z małych miejscowości . Niektórzy zaskakiwali , ale pozytywnie.”

Warto budzić ludzi!!

EK