Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że z własnej nieprzymuszonej woli wstanę w niedzielny poranek o 5.30 żeby… cokolwiek żeby… Potraktowałbym to jako mało smaczny żart.
Zbiórka przed siódmą rano. Niebo pochmurne, aura niekomfortowa a ludzie się schodzą radośni jacyś, uśmiechnięci, serdecznie się witają. Żółte kaski na głowach, żółte łódeczki przygotowane żeby dumnie zaistnieć nad flagami. I ten najbardziej nasz transparent z portretem prof. Bartoszewskiego i słynnym „warto być przyzwoitym”. Jedziemy, Gdańsk na nas czeka. A my na Gdańsk.
W trasie rozmowy nie gasną. Wielu z nas było w sobotę w Warszawie, pod Pałacem Kultury z listem poparcia dla sędziów zgromadzonych na Kongresie Sędziów. Poważne tematy mieszają się z żartami. Autobus rozbrzmiewa salwami śmiechu. Wesoły autobus.
Gdańsk przywitał nas deszczem. Dramatu nie było, żadna ulewa. Potrzeba manifestowania braku zgody na łamanie prawa, na przemoc wobec tych, którzy mają zdanie inne od jedynie słusznej linii partii i rządu jakoś magicznie wstrzymuje deszcz. Ledwie mży. Witamy gdańskich organizatorów marszu, serdeczne powitanie jakbyśmy się znali od lat. A widzimy się najczęściej pierwszy raz z życiu. Spotkanie przyjaciół dopiero co poznanych. Dojeżdżają kolejne autokary. Jak miło, kiedy wysiadający przekrzykują się „O, Łódź przyjechała”! I znowu serdeczności powitań.
Niecierpliwie czekamy na to, kiedy ruszymy. Potrzeba przejścia przez Gdańsk i wejścia na Plac Solidarności, pod historyczną bramę Stoczni Gdańskiej powoduje, że drepczemy w miejscu. I doczekaliśmy się. Wita wszystkich Radomir Szumełda, przewodniczący zarządu Pomorskiego KOD (są już po wyborach). Idziemy. Nasza Straż Zgromadzenia ma zadanie specjalne, towarzyszy krok w krok zaproszonym oficjelom. A my idziemy w pierwszym szeregu dumnie niosąc nasze żółte łódeczki.
Plac Solidarności, brama stoczni, Pomnik Poległych Stoczniowców 1970 r. Nie można nie poczuć wyjątkowości miejsca. I czasu, bo ten jest ważny. Komuś stało się wygodnym szczucie Polaka na Polaka, dzielenie na tych dobrych (Partia przewodnią siłą Narodu) i złych (gorszy sort potomków Bieruta). Na twarzach zebranych osób, tych z Wielkopolski, lubelskiego, Małopolski, Mazowsza, Pomorza… ludzi z całej Polski widać wzruszenie. Widać też zdecydowany opór wobec tej segregacji.
Co odróżniało ten marsz od poprzednich? Przede wszystkim słowa płynące ze „sceny”. Zdecydowane, mocne słowa. Zło jest złem, nie ma złudzeń, nie ma przyzwolenia na przemoc, na segregację, na zawłaszczanie państwa, na wykluczanie ze społeczeństwa i powrót do komunistycznych metod manipulacji. Nie rząd, nie partia, której nazwy wymawiać nie ma po co decyduje kto jest prawdziwym Polakiem. Patriotą. Jasne i bez ogródek „Dość dyktatury, nie pozwolimy niszczyć Polski”.
Wracaliśmy w deszczu. Czasami bardzo ulewnym. Ale to już nie był „wesoły autobus”. To był autobus pękający ze śmiechu, naładowany energią, pełen ludzi gotowych na każde działanie, które nie pozwoli niszczyć Polski. Bo warto być przyzwoitym…
___Mirek Michalski
I w południe wydarzyło się ..COŚ…co wszystko zmieniło….
Dojechaliśmy jako pierwsi na miejsce zbiórki przed Urząd Wojewódzki w Gdańsku, przywitała nas kilkuosobowa grupka organizatorów z KOD pomorskie. Moje wątpliwości zadrżały , powodując przyspieszone bicie serca..co jeśli nikt więcej nie przyjdzie ??…..jednak po chwili zaczęły podjeżdżać autokary , zaczęli schodzić się ludzie…W pewnym momencie usłyszałam grzmot toczący się po ulicy , a zza rogu wyjechał MOTOKOD na czele kawalkady przyjechał Mateusz Kijowski z żoną. Oniemiałam emanowali taka siła i energią, że moje wątpliwości schowały się za trzustką..Łódzka ekipa dostała miejsce w szeregu tuż za banerem otwierającym marsz. O 14.00 ruszyliśmy . Z rykiem silników prowadził nas Motokod . Obejrzałam się i …oniemiałam …zobaczyłam morze głów. Nawet nie zauważyłam kiedy ci wszyscy ludzie przybyli na manifestację.
Weszliśmy na Wały Jagielońskie … Nasi najlepsi na świecie animatorzy łódzcy rozpoczęli skandowanie przygotowanych haseł , było ich wiele , ale najbardziej spodobało się jedno : Jarosław ty Polskę zostaw kup sobie klocki LEGO i zaproś Antoniego…Cudownie było słyszeć jak cały marsz skanduje razem z nami…..na hasło : Chodźcie z nami !! ludzie idący chodnikiem dołączali do manifestacji i ten widok wzbudzał we mnie coraz większą wiarę , a moje wątpliwości zaczęły szukać drogi ucieczki….
Na placu Solidarności czekaliśmy długo na wszystkich uczestników. Było nas tysiące ..
Na scenie zebrali się cudowni ludzie , aby z nami porozmawiać. A każde słowo płynące ze sceny miało siłę , która wygoniła moje wątpliwości i powodowała , że rosnące skrzydła unosiły mnie w „powietrze”. Na końcu przemówił Mateusz Kijowski , który w mocnych słowach przeciwstawił się całemu chamstwu , które rozgościło się w naszym kraju i zaprosił nas na manifestacje w Warszawie 24 września gdzie nasze głośne „ NIE „ usłyszy nawet Żoliborz .Dołączajcie do tego marszu , szukajcie KODu w Waszych miejscowościach . Pokażmy naszą siłę..bo przecież też potrafimy być „stanowczy i niegrzeczni” jak mówił Radomir Szumełda.
Po przemówieniach plac się roztańczył i rozśpiewał , były pamiątkowe zdjęcia i wymiana znaczkami..tysiące pozytywnych ludzi okazywało sobie przyjaźń i wsparcie…a skrzydła rosły…
Muszę wspomnieć o grupie z Przemyśla , która poprosiła mnie o zrobienie im zdjęcia. Rozmawialiśmy chwilę i powiedzieli mi , że do domu mają 850 km ….chcieli i przyjechali..wzbudzili mój podziw i udowodnili , że Jeszcze Polska nie zginęła , póki my………
Nie żałuję 10 godzin w autokarze , wstawania o 5.00 w niedzielny poranek , zmęczenia i bólu nóg…
i wiecie co pojadę na każdą manifestacje będę jeździć dopóki dopóty PIS i jej władca nie poniesie konsekwencji za czyny , które niszczą nasza Ojczyznę i skłócają jej Obywateli .
Chodźcie z nami !!!
Do zobaczenia 24 września w stolicy.
___Magda Siderowicz