___
EK
Łowiczanka jestem z samego Łowicza,
Od innych panienek wianka nie pożyczam.
– podśpiewywałam sobie w duchu jedną z moich ulubionych ludowych piosenek, jadąc wraz ze wspaniałą, budzikową ekipą do Łowicza, ładnego, historycznego miasta, w pobliżu którego w czasie II wojny światowej rozegrała się największa bitwa kampanii wrześniowej, a które najbardziej znane jest z łowickiego folkloru, zwłaszcza przepięknych wycinanek…
Naszym celem nie było jednak ani zwiedzanie miasta, ani kupowanie słynnego rękodzieła. My, jak zwykle, pojechaliśmy, żeby jednym ludziom otworzyć oczy, innym poprawić samopoczucie, a jeszcze innych troszkę podenerwować.
Wszystkie cele zrealizowaliśmy.
Zainteresowanie naszymi działaniami było ogromne. Niektórzy nas wyzywali i kazali się wynosić, inni przekazywali wyrazy poparcia. Pewna pani była nawet skłonna wystrzelać tych, co o nas źle mówili, a znalazła się i taka, która była szczerze niepocieszona, że nie wiedziała wcześniej, że tu będziemy, bo chętnie by się do nas przyłączyła.
Parę osób przymówiło się o konstytucję, zatem będziemy musieli uzupełnić nasze zasoby.
Gazetki i ulotki rozdaliśmy przechadzając się po targowisku.
Potem udaliśmy się do biura poselskiego posła PiS, Grzegorza Schreibera, gdzie pomimo zamkniętych drzwi zostawiliśmy nasze materiały i zrobiliśmy pamiątkową fotografię.
I choć w pierwotnych planach mieliśmy jeszcze Skierniewice, po krótkiej przerwie na pizzę i kawę wróciliśmy do Łodzi, żeby przyłączyć się do powitania pewnego szeregowego posła PiS, który postanowił zrobić sobie spotkanie ze swą świtą w naszym łódzkim Centrum Kliniczno-Dydaktycznym. Koniecznie musieliśmy mu pokazać, że w Łodzi nie jest mile widziany!
Ta akcja również zakończyła się sukcesem, bo ów mały poseł, ze strachu przed naszym komitetem powitalnym, który poza okrzykami, śpiewał i tańczył, przemknął gdzieś tylnym wejściem jak przestraszone, brzydkie kaczątko…
Warto budzić ludzi!