___
Katarzyna Knapik

 

Jak nam doradza Gene Sharp, o którego ideach można poczytać tutaj, każda dyktatura opiera się na pewnych filarach. I nie da się nią zachwiać, jeśli się tych filarów nie usunie. Czyli niezbędna jest praca u podstaw. Przebijanie się ze swoją narracją. Wojna kulturowa, wojna na symbole, wojna na język. Jednym z najważniejszych filarów „dobrej zmiany” jest strach.

„Strach to grzech pierworodny” – napisała Lucy Maud Montgomery. Lęki społeczne są kapitałem, na którym zbija się poparcie dla populistów. „Dobra zmiana” straszy. Roztacza wizję świata, w którym za rogiem czyhają Obcy. Objawiają się pod postacią uchodźców, imigrantów, muzułmanów, Niemców, Ukraińców, właściwie kogokolwiek. Nie bez przyczyny dzieje się tak, jak w styczniu tego roku, kiedy w ramach odwetu za incydent w Ełku zaatakowano ludzi różnych narodowości w różnych miastach, chociaż nic wspólnego z tamtym wydarzeniem nie mieli. Pobity został Pakistańczyk w Ozorkowie pod Łodzią, a prawosławnym w Hajnówce wybito szyby. Co ich łączy? Zostali zidentyfikowani jako Obcy. A Obcego wyborca „dobrej zmiany” się boi i to pod wieloma postaciami. Boi się, że Obcy zabiorą mu pracę albo że będą siedzieli na bezrobociu i „ciągnęli socjal”. Boi się, że Obcy zgwałcą „jego kobiety” lub jeszcze gorzej, że zasoby matrymonialne Polski zostaną uszczuplone poprzez dobrowolne związki i małżeństwa z Obcymi. Z Obcymi nie ma negocjacji, a każde ustępstwo wobec nich jest kolaboracją. Choćby przyjęcie garstki dzieci z bombardowanego Aleppo. Profesor rozmawiający po niemiecku w tramwaju jest także po ich stronie. Właściwie każdy, kto obco wygląda, mówi lub się zachowuje. Piątą kolumną są lewacy, pięknoduchy epatujące rannymi lub utopionymi w morzu dziećmi, pacyfiści, feministki, kosmopolici, euroentuzjaści, antyfaszyści i wszyscy sprzeciwiający się „dobrej zmianie”.

Nawet jeśli sami wprost nie „islamizują” Europy, to na to przyzwalają. „Dobra zmiana” umiejętnie buduj obraz Zachodu, który jest już stracony, nawet jeśli sam o tym nie wie. Tamci nie byli czujni, dali się omamić wymysłom o prawach człowieka i wolności słowa. I oto proszę – terror na ulicach, biały człowiek musi przemykać w strachu, a zgwałcone Europejki rodzą we łzach ciemnoskóre dzieci. Tylko patrzeć, jak Obcy przejmą tam władzę. Dlatego Unii Europejskiej nie wolno ufać. Oni się zdegenerowali, przegrali, zdradzili ideały cywilizacji białego człowieka. Ale Polska jeszcze stoi. Tak jak stała pod Wiedniem, pod Warszawą w 1920 roku, tak jak dzielni żołnierze wyklęci zwalczali komunistów. To wszystko zlepia się w jedną wielką wojnę, Turcy osmańscy są takimi samymi Turkami jak ci sprzedający kebab w Niemczech, pobicie Pakistańczyka z Ozorkowa jest tylko logiczną kontynuacją tej samej wielkiej wojny cywilizacji. Tej wojnie wszyscy muszą się podporządkować. Nie ma miejsca na wygłupy z prawami kobiet, dzieci, konwencje antyprzemocowe. Trzeba zezwolić szybko na noszenie broni, aby budować potencjał obronny. I rodzić dużo „naszych” dzieci. Żadnej tam antykoncepcji czy równouprawnienia, a aborcja to już zdrada rasy. Ośrodki lewicowej ideologii należy niszczyć, ponieważ to zdrajcy, piąta kolumna, a w najlepszym wypadku pożyteczni idioci, którzy nie rozumieją, że osłabiają obronność narodu. Czy raczej Narodu.

Wszystko inne – militaryzm, zachwyty nad rozbudową wojska, zabawy w wojnę, obowiązkowa strzelnica dla dzieci szkolnych, kult żołnierzy wyklętych, husarzy i powstań, celebracja tradycyjnych wartości, zwalczanie feminizmu jako czynnika skonfliktowanego z „prawdziwą męskością” to już tylko logiczne konsekwencje stanu umysłu, jaki narzuca jako obowiązkowy rząd. Stanu ciągłej czujności bojowej, dzielenia ludzi na wrogów i sprzymierzeńców. W tej dziwacznej wojnie, nigdy głośno nie nazywanej wprost, są nawet tak dziwaczni sojusznicy jak ruchy antyszczepionkowe, zwolennicy leczenia raka witaminą C i wszyscy nieufni wobec wielkich koncernów farmaceutycznych, kontestatorzy badań naukowych, wyznawcy „białej mafii w kitlach” (ostatnio mit ten został wyrażony w filmie „Botoks”) oraz „mafii prawniczej”. W tej logice podporządkowanie sobie struktur państwowych, sądów, policji, wojska i szkół jest po prostu mądre i strategiczne. Nie może być wyłomu w szańcu obrony przed Obcymi, choćby to były ćwiczenia do plastyki. Cel promowania słusznych wzorców i idei jest ważniejszy niż formalizmy typu łamanie Konstytucji czy jakichś tam standardów. To jest wojna, wróg czyha za rogiem, nie można się osłabiać takimi wymysłami jak prawo do prywatności, nietykalności osobistej czy wolności zrzeszania się. Niekontrolowane media i zdemoralizowani artyści szerzą propagandę wroga zamiast zdrowej postawy patriotycznej. Wyznania inne od słusznego-narodowego to agenci obcych państw. Bezwyznaniowcy, bezdzietni, bez-cośtam, nawet jeśli nie ustawiają się wprost na pozycji wroga, to osłabiają wciąż i wciąż potencjał obronny państwa, bo mogliby mieć słuszną postawę i poglądy.

Dopóki trwać będzie to poczucie zagrożenia i konieczności obrony, dopóki nie obnaży się, że ci wrogowie to chochoły ze słomy – dopóty „będzie im rosnąć”. Bo pokarm wciąż dopływa. Trzeba odciąć jego źródła.

Tytuł został wzięty z limeryka:

Pewien maniak z okolic Jabłonny
Ciągle wzmacniał potencjał obronny.
Co zobaczył potencjał ­
To go wzmacniał, ów bęcwał
W gorliwości swej wprost nieprzytomny.
(Małgorzata Musierowicz, „Brulion Bebe B.”)