Nowelizacja ustawy dekomunizacyjnej, zaproponowana przez PiS i błyskawicznie uchwalona w Sejmie w grudniu ub. roku wchodzi w życie jutro, 6 stycznia 2018 r. Na jej mocy nazwy ulic, placów, obiektów użyteczności publicznej, którym samorządy nie zmieniły nazw w związku z ustawą dekomunizacyjną w ciągu ostatnich 12 miesięcy, może zmienić wojewoda po zasięgnięciu opinii IPN.

W skali kraju to około 1500 nazw. W Łodzi Wojewoda łódzki Zbigniew Rau zaproponował 27 zmian. Głośnym echem odbiła się jego propozycja nadania jednej z ulic imienia Kazimierza Kowalskiego. Kowalski był prezesem zarządu głównego Stronnictwa Narodowego, autorem kojarzącego się z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera artykułu „Nasza walka”. Publikacja ta traktowała o „zlikwidowaniu żydostwa w Polsce”. Nie bez powodu zatem Kowalski był pod koniec lat trzydziestych ub. wieku nazywany „wrogiem nr 1 żydostwa” i liderem ówczesnych łódzkich narodowców. Szczęśliwie, po fali krytyki ze strony tych łodzian, którym historia nie jest obca urzędnicy wycofali się z tego pomysłu. Patronem dotychczasowej ulicy Wandurskiego będzie zatem Leopold Tyrmand.
To nie dość zaskoczeń. Oto pl. Zwycięstwa, nazwany tak na cześć ostatecznego pokonania faszystów w 1945 r. otrzymuje w tej akcji dekomunizacji imię Lecha Kaczyńskiego. Szybko okazuje się, że w tym jedynym przypadku nie było żadnej opinii IPN, wskazującej przez tę instytucję konieczność zmiany nazwy. Bo jakże zdekomunizować zwycięstwo? Przeciw takim praktykom zaprotestowali radni łódzcy z klubu PO i SLD. Przypomnieli, że nazwę tę nadała placowi Miejska Rada Narodowa w dniu 8 maja 1945 r. „dla uczczenia zwycięskiego zakończenia wojny z faszyzmem hitlerowskim”. Zwrócili uwagę, że 8 maja obchodzimy w Polsce Narodowy Dzień Zwycięstwa, który został ustanowiony przez Sejm ustawą z dnia 24 kwietnia 2015 roku o ustanowieniu Narodowego Dnia Zwycięstwa. Nonsensu zmiany nazwy placu pod płaszczykiem ustawy dekomunizacyjnej trudno nie dostrzec.

Dziś, 5 stycznia 2018 r., w przeddzień wejścia w życie nowelizacji ustawy dekomunizacyjnej odbyło się w Łodzi nadzwyczajne posiedzenie Rady Miasta. W posiedzeniu tym wzięli udział nie tylko radni ale i mieszkańcy Łodzi, także przedstawiciele łódzkiego KOD. Stan faktyczny był taki, że od dnia 1 stycznia plac nosił już nazwę Lecha Kaczyńskiego. Posiedzenie było nadzwyczajne, ponieważ już od jutra na zmianę nazwy ulic zgodę będzie musiał wyrazić zarówno IPN jak i… wojewoda właśnie. Zatem to był już ostatni moment na podjęcie decyzji przez Radę Miasta. Wnioskodawcy, radni PO i SLD nie wystąpili o przywrócenie poprzedniej nazwy a o nadanie placowi imienia Zwycięstwa. Nie nad faszyzmem jednak a w związku z wygraną z bolszewikami w wojnie z lat 1919-1920. Motywowano to między innymi setną rocznicą odzyskania niepodległości przez Polskę w 1918 r., która w tym roku będzie obchodzona.

Argumenty merytoryczne na temat projektu uchwały o zmianie nazwy szybko ustąpiły politycznym. Radni klubu PiS dwoili się i troili, żeby udowodnić, iż nie o uczczenie zwycięstwa tu chodzi a o przemożną chęć usunięcia z nazwy placu im. Lecha Kaczyńskiego. Padały słowa „haniebna sesja”, oskarżenia o brak konsultacji społecznych, „zacietrzewienie i nienawiść polityczna”, „atak na ikonę Zjednoczonej Prawicy”… Przez chwilę czułem się nie jak na sesji Rady Miasta a na posiedzeniu sejmu. Z jednym wyjątkiem – nikt nikomu nie odbierał głosu i nie wyłączał mikrofonu.

Jedno z wystąpień szczególnie podgrzało atmosferę. Oto radny PiS, Łukasz Magin, wyłuszczył teorię, że wnioskodawcy są jedynie „dublerami’ a autor i reżyser tego przedstawienia znajduje się całkiem gdzie indziej. Wnioskujący jedynie odgrywają rozpisane role. W kontrze do tej teorii utkwił mi w pamięci taki oto obraz – podczas głosowania wniosku formalnego, ale też końcowego głosowania nad zmianą nazwy placu jeden z radnych PiS wstawał, podnosił rękę we właściwym momencie i uważnie spoglądał na radnych swojego ugrupowania. Nic nie sugeruję, tylko jakoś tak…. Hmmmmmmm.

Radny Magin bardzo dobitnie wygłosił też opinię, że z jednej strony Urząd Miasta chce współpracować z rządem przy ważnych dla miasta i regionu inwestycjach, oczekuje finansów na realizację choćby tunelu średnicowego, EXPO, przy budowie drogi S14 z drugiej zaś „uderza w ikonę prawicy, Lecha Kaczyńskiego”. Czy też poczuliście zapach groźby w powietrzu? Czy to wciąż myślenie samorządowca?

Przesiedzieliśmy ponad trzy godziny na sesji Rady Miasta. Wrażenia intelektualne… Przejdę lepiej do tych, które wywołały uśmiech na naszych twarzach – wynik głosowania! Plac Zwycięstwa znów jest placem Zwycięstwa. Myślę, że nie jednego, nawet nie dwóch. Jest też zwycięstwo ducha tych radnych, którzy wsłuchali się w głos łodzian. Bo choć konsultacji społecznych w pełnym tego słowa znaczeniu może i nie było, to – Szanowni Radni PiS – naprawdę nie czytacie opinii łodzian na forach? Nie widzicie wpisów pod artykułami na ten temat? Wyników ankiet tam umieszczonych? To może podpowiem: 15% za zmianą nazwy na „Ikonę”, 85% przeciw (tak to wygląda uśredniając).

Wyszedłem uradowany z dzisiejszej sesji Rady Miasta. Dla jasności – nie było dla mnie ważne, że Lech Kaczyński nie będzie patronem placu. Powstają nowe lokalizacje, są skwery, nowe inwestycje… Ale sposób wprowadzenia tej zmiany, tylnymi drzwiami, pod płaszczykiem kompletnie nic nie znaczącej w tym przypadku ustawy? Nie tak się to robi, oj nie tak.

I na koniec, idąc śladem wypowiedzi radnego Magina – macie Państwo z klubu PiS świetne kontakty z rządzącymi (można tak wnioskować ze słów pana radnego). Postarajcie się o środki na realizację drogi S14 z jej wszystkimi węzłami komunikacyjnymi, bez planowanych oszczędności i nazwijmy ją imieniem Lecha Kaczyńskiego. Dla dobra Łodzi i ku pamięci.

___
Mirek Michalski