Adam Zagajewski w Kulturhuset w Sztokholmie 25 lutego 2014 w związku z wręczeniem nagrody Tucholsky’ego, zdjęcie Frankie Fouganthin (Frankie Fouganthin, CC BY-SA 4.0 https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0, via Wikimedia Commons)

Adama Zagajewskiego spotkałem osobiście tylko raz — niestety także w okolicznościach śmierci — na pogrzebie Karla Dedeciusa we Frankfurcie 8 marca 2016 r., na którym zmarły wczoraj poeta wygłosił mowę pożegnalną. Potem mignęliśmy sobie jakoś, kiedyś, w ogródku jego inteligenckiej kawiarenki krakowskiej i chyba gdzieś na jakiejś manifestacji ulicznej mignął mi przez chwilę…

Profesjonalnie mam dwa skojarzenia: manifesty Nowej Fali, której był członkiem, wpłynęły na moje postrzeganie zaangażowania poezji. Poezja musi ocalać. Także przez miłość języka. Przez filologię. Paradoksalnie ta miłość języka była umiłowaniem prawdy.

Potem po obronie swojego doktoratu na temat kategorii wzniosłości przeczytałem wydaną w 2002 r. „Obronę żarliwości” Zagajewskiego. Nie rozumiałem — już jako doktor nauk humanistycznych — jego rozważań, bo do nich trzeba dorosnąć, trza nam zapragnąć realnych wymiarów „Chleba i wina” z elegii Hölderlina. Dzisiaj nadal pewnie będę medytował nad jego teorią żarliwości-wzniosłości, jako nad tym, co upewnia nas w pozostawaniu „pomiędzy”, w obszarze metaxu, pomiędzy „naszym (jak sądzimy) dobrze znanym, konkretnym, materialnym otoczeniem — a transcendencją, tajemnicą.” (Obrona 15) „Jesteśmy zawsze »pomiędzy» i w pewnym sensie w naszym ciągłym ruchu zawsze zdradzamy drugą stronę.”

Pod koniec tego tytułowego eseju „Obrona żarliwości” pisze on o Czesławie Miłoszu i jego nadzwyczajnej zdolności i energii poetyckiej, biorących się z „tego, że kondycję metaxu potrafił […] przekształcić w życiodajne pielgrzymowanie, w zajęcie dla pisarza-długodystansowca.” W ostatniej książce, opartej w dużej mierze na swoich tzw. wykładach łódzkich, Olga Tokarczuk rozwija pięknie pisarską teorię „metaxu”. I jest bardzo w tym przekonująca.

W końcowym eseju tomu „Obrona żarliwości” pt. „Pisać po polsku” Zagajewski odnosi się do tego podstawowego swojego wyboru pozostania na gruncie polskiego języka i polskiej kultury. Wskazuje w nim zarówno doświadczenia pokolenia swoich rodziców — tych, co to przeżywali wojnę i musieli uciekać ze zniszczonych albo utraconych inaczej miast i miasteczek — jak również odnosi się do indywidualnego doświadczenia pisarza, który jest sam… „Świadkiem jego poszukiwań nie są ani urzędy paszportowe. Ani uniwersyteccy specjaliści od gramatyki, tylko słońce i śmierć, dwie potęgi, którym, jak powiedział La Rochefoucauld, nie możemy patrzeć w twarz.” Nie mogę teraz patrzeć na Ciebie Adamie Zagajewski, choć mogę Cię czytać. Jeśli Ty żegnałeś Gigantów języka polskiego, to kim Ty byłeś? Czytałem Cię w dzieciństwie, a raczej wsłuchiwałem się w Twoją dykcję, bo przecież nie chciałeś tworzyć wielkich metafor. Byłeś za prawdą i życiodajnym pielgrzymowaniem… Słońcem i… życiem.

_Jarosław Płuciennik

PS. 22 marca 2021 pożegnanie to ukazało się w Gazeta Wyborcza


Źródło: https://jaroslawpluciennik.com/2021/03/22/zmarl-obronca-zarliwosci/