Nie będzie o służbie zdrowia…
Od czasu, gdy zachorowałem, robię wszystko, by z tym, co siedzi we mnie i psuje wszystko coraz bardziej, walczyć. Lekarstwa, badania, wizyty u doktorów i te rzeczy… Sami zresztą wiecie, co robi chory człowiek, bo większe lub mniejsze dolegliwości nie omijają żadnego z nas. Zdrowie jest najważniejsze! To banał, który należałoby zastąpić jednostkowym i egocentrycznym: Życie jest najważniejsze! Bo jednostkowo jesteśmy egocentryczni i mówiąc o zdrowiu, podświadomie myślimy o życiu. W stanie chorobowym potrafimy indywidualnie wykrzesać resztki sił i wypluć ostatnie kwanty energii, by poprawić swoje zdrowie i żyć. Nieprawdaż?!
A co, gdy choroba włazi w organizm społeczny i zaczyna go zżerać komórka po komórce, tkanka po tkance, organ po organie… Jest ten zbiorowy egocentryzm, w myśl którego wywalamy z siebie wszystko, co fabryka dała żeby ten rozwój nowotworu zatrzymać i zniszczyć? Jest?
Dni gnają, wybory za pasem… I co? Diagnostyka leży i kwiczy. Partie prześcigają się w wygłaszaniu mądrości w stylu nie pozwolimy, think tanki, z założenia konsylia, w praktyce… Ech… Lepiej nie mówić… Media niezależne podkreślają różnice w ocenach, organizacje prodemokratyczne skupiają się na różnorodnych terapiach…
Leczenie? Jak diagnostyka. Leży, bo już nawet nie kwiczy… Nawet ci, co podejmują jakieś próby diagnozy, zapominają, że coś takiego jak proces leczenia trzeba zacząć i kontynuować, a nie wciąż spierać się, czyja strzykawka jest lepsza i kto lepiej wykona iniekcję.
Czy ktoś jeszcze pamięta, że mamy raka, że cały kraj toczy ten nowotwór, że nie pora na swary, że to ostatnie chwile, że należy przestać dywagować, że to już deadline – granica, za którą będzie już tylko umieranie…
Porzućcie tedy nadzieję, bo ta osłabia, a poweźmijcie pewność, bo ta pozwala zapomnieć o słabościach i pamiętać, co jest najważniejsze.
I zdrowia życzę!
___
Piotr Staroń