_Dorota Ceran

Od trzech tygodni trwamy w uśpieniu, w jakiejś społecznej malignie, we mgle domysłów i niewiedzy. Przyglądam się temu, zbieram informacje, czynię obserwacje i mam szereg refleksji. Czas się nimi z Państwem podzielić.

 

Rozporządzenia a prawa obywatelskie

„Szanowni państwo, tu policja! W związku z ogłoszoną w Polsce epidemią koronawirusa prosimy, aby dla własnego bezpieczeństwa pozostać w domach”. Każdego dnia słyszymy takie apele, które budują nastrój oblężenia, brzmią jak wykopiowane z filmu katastroficznego, sieją grozę i poczucie zagrożenia. I tak ma być, inaczej nie zadziałają. Nie mam nic przeciwko tym apelom, jeżeli skłonią choć jedną osobę do tego, by schować się w pieleszach własnego mieszkania i uniknąć być może zapadnięcia na chorobę o tyle niebezpieczną, że ciągle nie poznaną.

Nie mam też nic przeciwko temu, by w domu siedzieć. Jak również przeciw temu, by tłumaczyć ludziom, że tak trzeba. Bo zatrzymanie społeczeństwa w biegu to jeden z warunków pokonania każdej epidemii.

Inaczej oceniam już te działania władzy, które na niepokornych obywateli nakładają kary – mandaty, grzywny. Zwróćmy uwagę na tryb, w jakim nałożono na społeczeństwo wymogi, które de facto są ograniczeniem naszych praw obywatelskich. Powtarzam, nie chodzi mi o fakt ich wprowadzenia, chodzi mi o jego tryb. Bo, jak to z tą władzą bywa, zostały wprowadzone bez żadnego trybu!

Oto wyszedł na konferencję prasową raz i drugi Mateusz Morawiecki w towarzystwie ministra zdrowia i zakomunikował, że czegoś nam nie wolno. Nie wolno chodzić parami, nie wolno odwiedzać parków i lasów, nie wolno biegać samotnie w odludnym miejscu, nie wolno…. nie wolno…. A ja się pytam o podstawę prawną! Siedzę w domu nie dlatego, że mi premier kazał, tylko dlatego, że uważam to za zachowanie racjonalne w sytuacji pandemii, ale dopóki nie ma w Polsce ogłoszonego stanu klęski żywiołowej ani żadnego ze stanów nadzwyczajnych, policja nie ma żadnego prawa rozliczać mnie z tych zachowań. Może mnie życzliwie pouczyć, może mnie zachęcić, wręczyć ulotkę z informacją o zasadności tych zaleceń, ale nic ponadto. Bo w ten sposób dochodzimy do chwili, że już zawsze władza, bez względu na sytuację w kraju, będzie mogła ograniczyć nam wolność w dowolnym zakresie, na zasadzie – bo tak!!!! Podobnego zdania jest Rzecznik Praw Obywatelskich, który mówi: Minister zdrowia wydaje rozporządzenia, do których nie ma prawa, bo posłowie mu go nie dali. Ogranicza więc prawa i wolności obywateli bez umocowania w ustawie i tym samym niestety łamie Konstytucję.[1]

Zakaz pracy a oczekiwania finansowe państwa

Każdy z nas zna prawdopodobnie kogoś, kto traci finansowo na decyzjach związanych z pandemią. Całe segmenty gospodarek krajowych mają gigantyczne kłopoty. Gastronomia, turystyka, kosmetologia, handel. Kłopoty mają teatry, studia nagrań, wydawnictwa, organizatorzy wydarzeń kulturalnych i lifestyleowych. I nie mają tych problemów z powodu złego zarządzania, błędnych decyzji finansowych, przeinwestowania, zadłużenia się. Ich dramat bierze się stąd, że zabroniono im pracować! Chcą pracować, ale nie mogą! Zabroniono im pracować, ale od żądań finansowych nie odstąpiono! W każdym państwie, do którego obywatel ma zaufanie, przedsiębiorca w takiej niezawinionej przez siebie sytuacji może spać mniej więcej spokojnie. Tak jest na przykład w Niemczech. Niemiecki rząd udzieli kredytów przedsiębiorcom na „nieograniczoną skalę”. Minister gospodarki Peter Altmaier (CDU) zapowiedział, że „żadne zdrowe przedsiębiorstwo nie może zbankrutować ze względu na koronawirusa, podobnie jak nie może zostać zlikwidowane żadne miejsce pracy”.

Program pomocowy obejmie wszystkie niemieckie firmy, małe, średnie oraz – jak deklarował minister – „bardzo, bardzo duże”. Rząd zamierza im pomóc nie tylko za pomocą ulg podatkowych, ale także wprowadzając zasadę tymczasowego objęcia części ich udziałów przez państwo.

Ale to są Niemcy, nie Polska. Nasz przedsiębiorca może liczyć na odłożenie płatności w czasie (będzie w przyszłości musiał zapłacić podwójnie!), może liczyć na kredyt w wysokości 5 tysięcy zł (hahahahahahaha!!!!!!) i z tego zapłacić czynsz, ZUS i pensje. Będzie musiał przebrnąć przez tony dokumentów, by na końcu dowiedzieć się, że pięć lat temu o jeden dzień spóźnił się z opłaceniem ZUSu, w związku z czym – pomoc żadna mu się dzisiaj nie należy.

Samorządowcy starają się pomóc. Prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska zwolniła z płacenia czynszu za lokale te firmy, które wynajmują je od miasta, a konkretnie – ustaliła czynsz na sumę symbolicznej złotówki. Ale co z tymi, którzy wynajmują lokale prywatnie? Co z tymi, którzy muszą płacić państwu wszelkie konieczne daniny?

Deklarowana pomoc państwa jest iluzoryczna. Dlaczego? Dlatego, że wszelkie finansowe poduszki zostały dawno rozprute i pierze z nich dawno już wyleciało zasilając budżety tym, którym 500+ i emeryckie jałmużny (bo nie są to żadne trzynastki!) są potrzebne i nie są potrzebne wcale.

Determinacja bez testów

Nie wierzę w jakieś gigantyczne kłamstwo, które ukrywa przed nami rozmiar tragedii. Bo takie kłamstwo miałoby bardzo krótki żywot. Wszelkie teorie spiskowe uważam za bezzasadne. Zresztą, nie ma potrzeby ich snucia, ponieważ i tak wszelkie niepowodzenia środowisk medycznych wynikają ze zwykłej nieudolności rządu zjednoczonej prawicy, który pozbawił się wszystkich możliwych zaskórniaków i narzędzi działania.

Pamiętają Państwo dramatyczne obrazki z SORów z czasów, kiedy o epidemii jeszcze nie było mowy? Te tłumy oczekujących pacjentów, z czego niejeden zmarł tracąc nadzieję na pomoc? Te wielomiesięczne, a czasami wieloletnie oczekiwania na lekarską wizytę u specjalisty, te koszmarnie drogie leki ratujące życie? Pamiętając to wszystko, jak możemy mieć złudzenia, że dodając do tego wszystkiego co powyżej, epidemię wywołaną jakimś kompletnie nieznanym wirusem, możemy zaufać rządowym rozwiązaniom? Choćby minister Łukasz Szumowski wychodził na konferencje prasowe z coraz bardziej podkrążonymi oczami, choćby skóra jego twarzy stawała się z każdym dniem bardziej szara to i tak nie będzie od tego więcej środków ochrony indywidualnej, więcej respiratorów, testów i zdrowych medyków.

Komu ufam? Lekarzom, pielęgniarkom, laborantom, sanitariuszom, salowym, rejestratorkom, dyspozytorom… jednym słowem – medykom. Ufam ich determinacji, ich posłannictwu, ich poczuciu obowiązku i wierności składanej przysiędze.

Ale jeżeli rząd nadal będzie ograniczał im dostępność do testów, to z tego mojego zaufania przestanie wynikać cokolwiek.

Wybory – sorry ale nie!!!!

Człowiek w randze premiera grozi mi, że jeśli przejdę Piotrkowską z grupą przyjaciół, to mi przysoli grzywnę. Każe mi stać w kolejce przed sklepem, zanim mnie tam wpuszczą, wymaga, bym nosiła nieprzepuszczające powietrza plastikowe rękawiczki, za chwilę każe mi dusić się chowając nos i usta w maseczkę. I jednocześnie jego szef mówi mi, że nie dzieje się nic takiego znowu nadzwyczajnego, żebym nie mogła pójść na prezydenckie wybory. Panie, oczadział pan?

Niektórzy dali się nabrać na ustawkę Gowina (kto to kiedyś powiedział, że „Wszystkie Jarki to fajne chłopaki?”). Puszył się, że oto stawia się Kaczyńskiemu, mówił majowym wyborom twarde nie, chodził po sejmie niczym czapla długonoga patrząc z góry na efekty swojego jakże dzielnego buntu. Kto się dał nabrać, to się dał. Ja nie. Bo nie wierzę facetowi, który słyszy krzyki zarodków w zamrażarce, który zaleca w okresie pandemii chodzenie do kościoła jako do szpitala duszy, który głosuje wbrew sobie, ale za to się nie cieszy. I miałam rację. Pan Gowin nie godzi się na termin majowy, ponieważ chce podarować prezydentowi całe dwa lata sprawowania urzędu. A przez te dwa lata już tak naród skołowacieje, że nikt już nigdy nie wybierze nikogo bez zgody pana prezesa.

Kolejny przejaw aberracji to pomysł głosowania korespondencyjnego. Już nie będę rozwodzić się nad wszystkimi aspektami tej bzdury, bo wszystko już zostało powiedziane (że łatwo zafałszować, że nie ma skorelowanych list wyborczych z adresami wyborców, że nie wiadomo, kto to wszystko będzie liczył i gdzie…). Chcę zwrócić uwagę tylko na jedną, jedyną rzecz. Otóż, odwołano ze stanowiska szefa Poczty Polskiej – Przemysława Sypniewskiego. Podobno złożył rezygnację sam. Najwyraźniej nie czuł się na siłach, by zamienić PP na PKW. I albo faktycznie sam uciekł z krzykiem, albo wyraził wątpliwość i pokazano mu drzwi wyjściowe. Jego miejsce zajął niejaki Tomasz Zdzikot. Kto zacz? A no prawa ręka Mariusza Błaszczaka, dotychczasowy wiceminister obrony narodowej. Czy przesadzam czując w tym początek wkraczania w nasze życie junty wojskowej? Czy przesadzam?

Bardzo mi przykro, że nie oddam głosu na mojego kandydata na prezydenta kraju. Bardzo boli mnie serce, że jako obywatel nie spełnię swojego obowiązku i nie skorzystam z moich praw, ale nie zrobię tego w sytuacji, gdy ktoś przykłada mi pistolet do skroni. A właściwie – wirusa do płuca.

Stan nadzwyczajny – na to rządu nie stać

KONSTYTUCJA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Art. 228
[…]
4. Ustawa może określić podstawy, zakres i tryb wyrównywania strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela.
5. Działania podjęte w wyniku wprowadzenia stanu nadzwyczajnego muszą odpowiadać stopniowi zagrożenia i powinny zmierzać do jak najszybszego przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa.
6. W czasie stanu nadzwyczajnego nie mogą być zmienione: Konstytucja, ordynacje wyborcze do Sejmu, Senatu i organów samorządu terytorialnego, ustawa o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej oraz ustawy o stanach nadzwyczajnych.

Art. 232
W celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa. Przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu.

Myślę, że powyższe punkty tłumaczą, dlaczego rząd broni się rękami i nogami przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej. Przecież wówczas nie żadna Tarcza Antykryzysowa będzie działała, tylko ludziom będą się zwyczajnie należały odszkodowania.

Poza tym – stanu nadzwyczajnego nie można przedłużać w nieskończoność. Tymczasem obostrzenia „bez żadnego trybu” mogą trwać tak długo, jak się będzie panu prezesowi podobało.

W czasie nadzwyczajnego stanu nie można organizować żadnych wyborów i, co najbardziej przykre dla tej władzy, nie wolno gmerać w Konstytucji.

Zdrowia Państwu życzę.

[1] https://www.rpo.gov.pl/pl/content/koronawirus-rpo-rozporzadzenia-MZ-niezgodne-z-ustawa


© Dorota Ceran/ceran.press