Spór o wybory trwa w najlepsze. Nie jest ważny jakiś tam koronawirus i to, że ludzie zamknięci w czterech ścianach po prostu się boją. Bombardowani kolejnymi newsami z frontu walki z wirusem, siedzą zamknięci w mieszkaniach. Wyobrażacie sobie M-3, w którym żyje rodzina z trojgiem dzieci, psem i kotem oraz jednym komputerem? Bo ja nie. Wróżę, że część rodzin po przymusowej kwarantannie się rozpadnie, choć z okazji Nowego Roku życzyli sobie więcej czasu spędzanego razem. Zamknięto nas w domu i kazano czekać na najgorsze, a oczy, wielkie z przerażenia, widzą, że korona czai się za każdym rogiem ulicy, i nasz czas się kończy. Jeśli przeżyjemy, to wcześniej zbankrutujemy, wyrzucą nas na bruk, nie będzie za co utrzymać pracowników, zapłacić czynszu, zrobić zakupów, bo zabraknie kasy w portfelach. Najpierw zbankrutujemy, później umrzemy, jak nie na koronawirusa, to ze zgryzoty.

Ale spokojnie. To tylko wizja sfrustrowanych Polaków. Część łyka przekaz TVP, że u nas to jest świetnie. Zagranica stawia nas za przykład, jak świetnie sobie radzimy, nawet napisali o nas w zagranicznych mediach (niszowy blog), ale co tam, nas katolików wirus się nie ima. Widzieliście, że najmniej zakażeń jest w województwie podlaskim? Trochę w górach, ale to przez turystów. Naród się modli i dlatego jest tak dobrze. Na każdego czeka test, lekarze mają sprzęt, bo byliśmy świetnie przygotowani i wiedzieliśmy, że wirus kiedyś zawita do polskich drzwi. Minister zdrowia budzi zachwyt, bo ma podkrążone oczy, premierowi ludzie dziękują, bo jakże świetnie przygotował kraj na kryzys, a notowania Dudy rosną!

Dlatego Polacy, krzywa zachorowań zacznie drastycznie spadać ok. 15 kwietnia i spokojnie będzie można przeprowadzić wybory 10 maja.

Przez jakiś czas w mediach społecznościowych krążyły pogłoski, że opozycja szykuje chytry plan i z wyborów się wycofa. Wtedy pozostanie jeden kandydat i wybory mogą być unieważnione. Rządzący szybko dostrzegli niebezpieczeństwo i nagle znalazł się kandydat, który w tydzień zebrał 140 tys. podpisów. Nikt nie wie, jak w czasach epidemii można uzbierać taką liczbę głosów. Jakubiak oskarża PO i Konfederację o podłożenie mu świni. Świnia ma polegać na tym, że Jakubiak nie wie, skąd wzięło się tyle głosów, bo przecież sam nie zbierał, tylko wolontariusze.
Pojawiło się podejrzenie, że mogły to być podpisy nieboszczyków lub tych, co leżą teraz pod respiratorami, ale okazało się, że byli to wolontariusze z pomorskiego PiS.

Muszę jeszcze opowiedzieć wam o tym płynie, co wielkim strumieniem płynął z przystosowanej w tym celu linii w Orlenie. Prezydent udał się do Jedlicza. Media na świecie obiegły zdjęcia Dudy w kasku z Obajtkiem, prezesem Orlenu, który zanim nastała dobra zmiana, był sołtysem we wsi. Obajtek mówił, jak bardzo szybko Orlen reaguje na zapotrzebowanie rynku, Duda kiwał głową zadowolony i… następnego dnia tłum rzucił się na poszukiwania płynu do dezynfekcji. To nic, że miał kosztować 96 zł, choć znawcy spirytusu etylowego obliczyli, że produkcja to ułamek tej kwoty. Rozległy się jednak lamenty, że za drogi, więc obniżono go do 49 zł, choć niektórzy widzieli go po 60 zł. Nic to, nie jest ważne po ile, bo w tak dramatycznej sytuacji można przecież tym płynem dezynfekować się na spółkę z sąsiadem. I kiedy już przekalkulowaliśmy, że zrezygnujemy ze zwykłej flaszki na rzecz spirytusu etylowego, okazało się, że już od drzwi wita nas kartka z informacją, że płynu do dezynfekcji nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. Teraz możemy już postawić wielce prawdopodobną tezę, że go w ogóle nie będzie, bo linia produkcyjna nie jest jednak przystosowana do produkcji płynu do dezynfekcji.

W czwartek widziano kandydata na Jasnej Górze, gdzie modlił się w towarzystwie 10 (!) osób. Nie wiadomo czy o reelekcję czy żeby koronawirus go nie dopadł. Jedno jest pewne, również i tę wizytę można zaliczyć do wizyt gospodarskich.

_BS