Jest mnóstwo powodów, aby świętować ten szczególny dzień. Choćby historyczny i oczywisty, czyli uczczenie triumfu (nawet jeśli chwilowego) rozumu, humanizmu i praworządności nad chaosem, samowolką i zabobonem. Patriotyczny – bo właśnie z tych niespokojnych czasów wywodzą się symbole współczesnej Polski, jak Mazurek Dąbrowskiego, a pomimo ostatecznej klęski obrońców Konstytucji pojawiło się coś bardzo nowoczesnego w sferze ducha, myślenia o państwie nie jako dziedzinie suwerena i jego dynastii, lecz jako o dobru wspólnym; to wtedy także obudziły się klasy niższe, by bronić samego istnienia Rzeczpospolitej.

Tradycja kościuszkowców jest nam bliska, ba, ktoś z dzisiejszych świętujących powiedział mi nawet, że gdyby żył w XVIII wieku, na pewno byłby wśród nich. Rzuceni pomiędzy silne i duże organizmy polityczne, tak i przed 227 laty, bronimy samej zasady naszego państwa, jego podwalin i idei, na których ono stoi.

Są też powody bardziej przyziemne. Plac Wolności, zwieńczony pomnikiem Tadeusza Kościuszki, to miejsce bliskie każdemu łodzianinowi. To samo serce miasta, punkt orientacyjny i symbol. To szczyt Piotrkowskiej, tradycyjnego szlaku naszych marszy. Ile razy Naczelnik spoglądał na nas, gdy krzyczeliśmy hasła, które i jemu zapewne byłyby bliskie – Wolność, równość, demokracja – ciężko już chyba zliczyć. Kościuszko to pierwszy obrońca Konstytucji, człowiek Oświecenia, bohater międzynarodowy, zwolennik równości i świeckości. Reprezentuje te wartości, o które walczymy. Ilekroć patrzę na jego postać na cokole, nabieram otuchy, bo wiem, że – ostatecznie one zwyciężą.

W tym roku pozostaliśmy wierni tradycji. Były kwiaty, konstytucje, flagi polskie i unijne, pamiątkowe zdjęcia, wreszcie hymn zaśpiewany do przepięknego akompaniamentu na flecie Lucjana. Były spotkania, powitania, uśmiechy. Dołączyli do nas przedstawiciele partii oraz ruchów opozycyjnych z Łodzi i regionu. Członkowie Nowoczesnej przyszli w koszulkach z napisem KONSTYTUCJA, za które spotkały ich wcześniej pod Katedrą nieprzyjemności ze strony policji. Wichrzyciele i buntownicy – tak określano kościuszkowców i tak samo mówi się o nas. Naczelnik po raz kolejny by nas zrozumiał.

W pewnym momencie pojawiła się delegacja członków partii rządzącej. Złożyli kwiaty i znicz – sensu tego ostatniego nie byliśmy w stanie rozszyfrować, bo my nie pogrzebaliśmy jeszcze Konstytucji ani miłości do ojczyzny. Zapraszaliśmy ich do wspólnego świętowania, ale nie zareagowali. Zanim skończyliśmy śpiewać hymn (cztery zwrotki trochę trwają), już odeszli. Mieli jednak pecha, bo obok ich aut zaparkował, kłując w oczy nieprzyjemną prawdą, Liść Demokracji. Oj, nie był to łatwy dzień dla łamiących Konstytucję. Ewidentnie nie czuli się na miejscu na placu Wolności.

Atmosfera była wspaniała i nie chciało się rozstawać, chociaż palące słońce dawało się nam we znaki. Po zakończeniu zgromadzenia część z nas udała się na kawiarenkę na Piotrkowską.

tekst: Katarzyna Knapik

zdjęcia: Michał Stolarski, Michał Karowicz

5.05.2018