prof. Jarosław Płuciennik

Autor: prof. Jarosław Płuciennik


Głośna ostatnio stała się sprawa doradcy społecznego pana Przemysława Czarnka, panującego nam niemiłościwie Ministra Edukacji i Nauki. Ów doradca społeczny, zamieścił na swoim aktywnym koncie Twitterowym grafikę z szubienicą autorstwa sygnowanego jako „Dolny Mokotów”, na tej grafice jest żółtawo-szara szubienica i napis na niebieskim tle „Pamiętaj”(większymi wersalikami) „jak skończył Emil Czeczko” (mniejszymi wersalikami). Nad tą grafiką jest odautorski tekst samego doradcy ministra: „Przesłanie dla wszystkich zdrajców Polski” [potem dużo tzw. światła, jakby nowy akapit, a następnie małymi literami] „tusków, lisów, giertychów, budków, lasków, matczaków, kohutów itp.”

Pikanterii dodaje sprawie fakt, że Marek Kuna jest rzecznikiem prasowym Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie. Inkryminowny ćwierk po jakimś czasie zniknął, a pojawił się nowy: „Z prywatnego konta usunąłem wpis, w którym na przykładzie wskazałem, co robią obce służby z zrekrutowanymi i wykorzystanymi agentami. Tyle! Reszta to nadinterpretacja i manipulacja. Urażonych przepraszam”. Według informacji ministra Czarnka, doradca podał się do dymisji (doradca społeczny???). I sprawy dla ministra nie ma, co więcej zapowiada procedowanie ponowne tzw. lex Czarnek, prawa zawetowanego przez PAD. „Ta ustawa jest ogromnie potrzebna, żeby chronić polskie dzieci w wielkich miastach przed demoralizacją i deprawacją. I tyle.”

Poza aspektami czysto językowo-semiotycznymi zastanawia mnie także przyczyna „dymisji” doradcy: bo ćwierk wyjaśniający Kuny świadczy o tym, że mógł np. zdradzić jakąś tajemnicę państwową, a teraz odwraca kota ogonem twierdząc, że wieszają agentów „obce służby”, „bo przecież nie nasi…”

Zastanawia mnie także podobieństwo prowadzenia tzw. debaty zarówno przez doradców, jak i samego ministra. O tym świadczy podobieństwo stylistyczne, kończenia wypowiedzi „kategoryczną kropką: „I tyle.”” Szafowanie słowami takimi jak „agent”, czy „zdrajca” (a także przez lepiej ale ciągle źle wykształconych: „zaprzaniec”) w odniesieniu do publicznie znanych osób jest tak samo niedopuszczalne w cywilizowanej przestrzeni publicznej, jak i mówienie o tym, że ludzie nazywani skrótem LGBT to nie są ludzie. Porównanie tych niby mnogich tusków i budków do ewidentnego zdrajcy i renegata, tudzież dezertera jest zniesławiające, ale szubienica z grafiki to już przecież groźba karalna w wykonaniu (prawie?) urzędnika państwowego, taka sama, jak odmawianie równego traktowania „nieludziom” przez Czarnka. Jeśli Minister nie akceptuje takiego prowadzenia debaty publicznej w wykonaniu Kuny, jak sam twierdzi, to przecież dotyczy to stylu prowadzenia tej debaty przez niego samego. Ustawa ma wedle niego „chronić polskie dzieci w wielkich miastach przed demoralizacją i deprawacją. I tyle.” Jaki doradca taki minister. Co jest demoralizacją i deprawacją? Dla mnie raczej pozbawianie cnót obywatelskich polskich uczniów i rodziców, którzy nie będą mięli nic do powiedzenia, bo o wszystkim mają decydować kuratorzy „z carskiego nadania”. Deprawacją dla mnie jest tępa propaganda w postaci przedmiotu o nazwie HiT, Historia i Teraźniejszość. Minister „rozumowi bluźni”, powinien już dawno podać się do dymisji, a nie jego doradca, którego przecież mianuje minister.

Parafrazując starca z ballady Mickiewicza:

„Doradca społeczny duby smalone bredzi,
A Czarnek rozumowi bluźni”.

Czy ktoś tak nieracjonalny może zajmować się edukacją i nauką?

I tyle… tylko tyle…reszta jest milczeniem

 


(fot. lic. Depositphotos)
źródło:  https://jaroslawpluciennik.com/2022/02/24/czy-demokraci-mowia-innym-jezykiem/