Drodzy!

Jeśli słyszycie tu i ówdzie, że nie myślę o Was, że chcę Was wykorzystać, jako zakładników, by zarabiać większe pieniądze, to znaczy, że dotarł do Was przekaz od mojego pracodawcy – minister Edukacji Narodowej Zalewskiej. Pamiętacie, gdy na lekcjach rozmawialiśmy o propagandzie i jej języku? A może pamiętacie, gdy Wasz kolega przedstawiał klasie Erystykę Artura Schopenhauera? Dziś zderzacie się z tym w praktyce. Podważanie wartości strony w debacie za pomocą słownictwa takiego jak lenie czy obiboki, formułowanie sztucznych różnic w oparciu o opozycję my – dobrzy a oni – źli, sugerowanie niemoralności, czy wręcz przestępczego charakteru nauczyciela, bo przecież podobno traktuję Was przedmiotowo i jako zakładników… I jeszcze ta opowieść, że będziecie przez strajk zmuszeni do powtarzania klasy. Sam nie wierzę, że coś takiego usłyszałem.

Dla mojego pracodawcy celem jest rozbicie strajku i dąży do niego wszelkimi metodami, nawet kosztem spalonej ziemi, która pozostanie, gdy sam odejdzie do innej pracy.

A jak jest naprawdę?
Naprawdę jest tak, że od kilkunastu miesięcy związki zawodowe, które reprezentują nie tylko swoich członków, (sam do żadnego nie należę) usiłowały bezskutecznie namówić rząd na rozmowy o pilnych potrzebach zmian w szkolnictwie. W tym także o nauczycielskich pensjach. Wyczerpaliśmy wszystkie możliwe formy przewidziane prawem, aż został tylko strajk.

To ważne, byście wiedzieli, że nie tylko o pieniądze tu chodzi. Staramy się o porządne podstawy programowe, bym nie musiał pędzić z materiałem, by wszystko przerobić; o to, by papierologia, nie zmuszała mnie do tracenia czasu, jaki mógłbym poświęcić Wam; o to, byśmy mogli szybciej awansować; o to, byśmy mieli nowoczesne narzędzia, za pomocą których będę mógł pokazywać uczniom świat; o to, by Wasze młodsze koleżanki i koledzy mogli oczekiwać ode mnie więcej… Nasz, nauczycielski protest nie jest polityczny, a społeczno – ekonomiczny, zatem nie jest przeciwko władzy czy Wam.
Protestujemy dla dobra szkoły i dla idei skutecznej, porządnej i przyjaznej edukacji.

Nie przeciwko, a za!
Jak na razie nasz pracodawca nie chce z nami negocjować. Stale, od tygodni powtarza tę samą propozycję i tę samą frazę, że to, co przedstawia jest najlepsze na świecie. Pamiętacie, jak ćwiczyliście negocjacje? Jak doświadczaliście konieczności poszukiwania wspólnego dla stron rozwiązania? Jak zatem byście nazwali sytuację, gdzie tylko jedna strona przedkłada wciąż nowe pomysły rozwiązań, a druga od początku nie zmienia stanowiska? Negocjacjami?

Wiem, że martwicie się, jak będzie z Waszą klasyfikacją i ocenami na koniec roku szkolnego? Jak będzie z terminami Waszych matur? Też się martwię. Bardziej niż kiedykolwiek, bo, jak Wam wielokrotnie mówiłem, wiem, iż świadectwo ukończenia szkoły i potem matura to dla Was najważniejsze wydarzenia w dotychczasowym życiu. Wiem, jak wiele od nich zależy.
Na te pytania nie znam dziś odpowiedzi, bo nie siedzę w głowie minister edukacji. Ponieważ, wbrew temu, co mówią w różnych mediach, to od niej zależy, kiedy i jak zakończy się mój – nasz strajk.
3majcie się!

_Piotr Staroń

zdjęcie: Marta Zamoyska