prof. Jarosław Płuciennik

Autor: prof. Jarosław Płuciennik

Obejrzyj komentarz video TUTAJ Jeśli chcesz posłuchać podcastu, możesz to zrobić tutaj


Kilka dni temu zadałem studentom do analizy jedną z najsłynniejszych mów świata, słynne „I have a dream” Martina Luthera Kinga z 28 sierpnia 1963 r. Chciałem przedstawić na jej przykładzie kilka genialnych chwytów retorycznych człowieka uznawanego za mówcę z tak zwaną charyzmą. W przypadku tego właśnie mówcy, zamordowanego w zamachu bojownika praw człowieka, charyzma była niejako naturalna, bo był on pastorem, kaznodzieją, zwiastunem słowa. Wbrew potocznym mniemaniom wielu badaczy uważa, że charyzma nie jest nadprzyrodzonym darem i że można się jej nauczyć. O Zełeńskim krążą już legendy, że ma iskrę Bożą, że ma ikrę w sobie, że… jest „sługą swego ludu”.

Istnieją przemowy historyczne, o których inni ludzie piszą i które długo komentują. Są już drukowane książki, w których zawarte są najsłynniejsze mowy świata. Niewątpliwie ta dzisiejsza (16 marca 2022) przemowa przed członkami Kongresu Stanów Zjednoczonych prezydenta Zełeńskiego będzie jedną z takich historycznych mów. Mimo to, że przemowa ta była czytana, a nie mówiona z pamięci.

Można powiedzieć, że już od samego początku tej mowy Zełeński zapowiada motywy kojarzący się z tą słynną rozgorączkowana oracją Kinga podczas słynnego marszu na Waszyngton, przede wszystkim bojowników czarnych zebranych w proteście przeciwko segregacji rasowej. Na samym wstępie mowy Zełeńskiego mamy w trzecim zdaniu stwierdzenie, że Kijów, z którego mówca przemawia, jest miastem bombardowanym z powietrza i z ziemi, ale miasto to nie daje za wygraną, nie rezygnuje nawet przez sekundę. („it doesn’t give up”). Ten fragment przywołuje w pamięci wielu Amerykanów na pewno słynny hymn pokrzywdzonych „We shall overcome”, śpiewany podczas tego marszu w Waszyngtonie przez pieśniarkę o anielskim głosie Joan Baez. Motyw ucisku i wytrwałości w nim, niepoddawania się jest słynnym toposem.

Mówca następnie wspaniale zbliża się do adresata swojej mowy, kiedy pokazuje podobieństwo ukraińskiego narodu do Amerykanów, którzy także kochają wolność i cenią odwagę. Potem dwa razy przypomina pragnienia i marzenia Amerykanów, dwa razy pada słowo „dreams”. Świetnie też przywołuje z pamięci Amerykanów założycieli amerykańskiej demokracji i wprost wymienia jej najdroższe wartości: „niezależność, wolność i troska o wszystkich, o każdego człowieka, o każdego, kto pilnie pracuje, uczciwie żyje, szanuje prawo”.

Za wspomnienie praworządności prezydent Zełeński ma ode mnie dodatkową miłość.

W komentarzach np. CNN podkreśla się, że „te słowa odnoszą się bezpośrednio do podstaw amerykańskiego ustroju — życia, wolności, dążenia do szczęścia i zdolności ludzi do wyboru swojego rządu.”

I potem następuje punkt kulminacyjny, zaczyna nowy akapit od cytatu: I have a dream, żeby zaraz potem dać wyraz refleksji nad nim. I prowadzi do swoistej parafrazy: zamiast mówić i powtórzyć mam marzenie, mówi: „mam potrzebę”, czyli mam pragnienie, jestem w potrzebie. „muszę bronić naszego nieba”. To jest świetna parafraza.

Tym samym mówca przywołuje wspaniały autorytet Kinga, ale i zarazem — niemal w tym samym punkcie — dystansuje się od niego, parafraza jest jednocześnie bardziej przyziemna, wskazująca na potrzebę, ale jednocześnie ta potrzeba odnosi się do tego, co wzniosłe i nad nami, do nieba. Choć przecież to niebo także jest czymś bardzo, bardzo konkretnym i materialnym. Trzeba je przecież zamknąć. Jest więc ten mówca jednocześnie wizyjny i zarazem pragmatyczny. Czym niewątpliwie może pozyskać pragmatycznych i realistycznych Amerykanów, lubiących jednak ludzi z wizją, ludzi z charyzmą.

Swoją mowę przywódca ukraiński zakończył też świetnie, bo przeszedł na język angielski i odwołał się wprost do prezydenta Joe Bidena, jako przywódcy narodu. Metafora użyta przez niego w wyrażeniu „przywódca pokoju” jest figurą pochodzenia biblijnego, „Książę Pokoju” wywodzi się z apokaliptycznego proroctwa Księgi Izajasza z rozdz. 11, a jest zazwyczaj odnoszona ta figura przez chrześcijan różnych wyznań do Jezusa Chrystusa. Oczywiście prezydent Zełeński korzysta tutaj z aluzji, nie jest bezpośrednio uniesiony religijnie, jednak ta aluzja w kraju niezwykle rozległej znajomości Biblii, musi być bardzo jasna i dużo mówiąca.

„Pokój w twoim kraju nie zależy już tylko od ciebie i twoich ludzi. On zależy od tych, którzy są obok ciebie, od tych, którzy są silni. Silny nie znaczy słaby. Silny jest odważny i gotowy do walki o życie swoich obywateli i obywateli świata. O prawa człowieka, o wolność, o prawo do godnego życia i śmierci, kiedy nadejdzie czas. I nie wtedy, gdy tego chce ktoś inny. Twój sąsiad.”

Świetnie nawiązuje mówca do swojego młodego wieku, od razu wspominając innych, udowadnia, że charyzma to nie jest narcystyczne mówienie o sobie, to nie jest zawracanie głowy swoimi sentymentami:

„aby utrzymać planetę przy życiu, aby zachować sprawiedliwość w historii. Teraz mam prawie 45 lat. Dziś moje życie się zatrzymuje, kiedy przestało bić serce ponad 100 dzieci. [w Ukrainie]”

„Życie musi powstrzymywać śmierć” to jest znakomity paradoks na koniec mowy. I bezpośredni zwrot do prezydenta Bidena: „jesteś wodzem narodu, swojego wielkiego narodu. Życzę, abyś był liderem świata. Bycie liderem świata oznacza bycie przywódcą pokoju.”

To jest bardzo jasna wiadomość dla Bidena, który usiłował i usiłuje walczyć o prezydenturę z główną agendą obrony demokracji przed autokracjami. Apel świetny. I jakże prodemokratyczny.

Podsumowując trzeba podkreślić, że Zełeński miał bardzo dobrze przygotowaną mowę. Był natchniony, ale też stąpający po ziemi. Używał wzniosłych słów, ale nigdy nie był mętny. Miał odniesienia religijne, ale delikatne i bardzo realistyczne tudzież pragmatyczne. Uniesienie nie oznaczało u niego mętniactwa. Jak u tych, co to próbują w kontekstach militarnych zacierać granice semantyczne między „misją pomocy humanitarnej lub misją ratunkową”, a „misją bojową” NATO. Mętność Kaczyńskiego świetnie się sprawdza w kontaktach z pisowskim elektoratem, można to nazwać nawet „poetyką niedopowiedzeń i insynuacji”, jednak na gruncie poważnej, jakże poważnej światowej dyplomacji, taka mętność skazana jest na klęskę.

Mowa Zełeńskiego jest niewątpliwie porównywalna ze znakomicie przygotowaną mową Lecha Wałęsy, zaczynającej się także od aluzji do dobrze znanych Amerykanom słów z Konstytucji USA: „We the People”, „My, naród”. Gra z „I have a dream” przejdzie do historii retoryki, podobnie jak gra semantyczna z „przywódcą pokoju”. Zełeński ma ikrę. Jest demokratą. I jest jasny, nie mętny. Trudno mi jest powstrzymać podziw.

 


fot: Martin Luther King Jr Memorial Statue Washington DC w nocy (fot. na lic. Depositphotos)
źródło:  https://jaroslawpluciennik.com/2022/02/24/czy-demokraci-mowia-innym-jezykiem/

17 marca 2022 artykuł ukazał się zmieniony w Gazecie Wyborczej.