___
Michalina Engel

 

Czy zasady demokratycznego państwa prawa mają szansę przetrwać w świecie post-prawdy?

Czy świadome wprowadzanie opinii publicznej w błąd  może być uznane za nadużycie uprawnień   lub co najmniej niedopełnienie obowiązków (w rozumieniu prawa karnego)?

Czy prawo karne może stanowić skuteczną i właściwą barierę dla polityki opartej na fałszu?

 

W łódzkim KOD zadaliśmy sobie takie pytania i w rezultacie przygotowaliśmy projekt  „Mam prawo do prawdy”. Zapraszamy do szerokiej, ogólnopolskiej debaty wielu różnych środowisk. Chcemy znaleźć odpowiedź na pytanie, czy istnieje możliwość wprowadzenia do kodeksu karnego nowej kategorii przestępstwa – „kłamstwa politycznego” – i w rezultacie pociągnięcie do odpowiedzialności za świadomie wprowadzające w błąd, sprzeczne z faktami wypowiedzi polityków. Jeśli tak, to chcemy wypracować w dyskusji taki skuteczny mechanizm i wprowadzić go do kodeksu karnego, np. w drodze inicjatywy obywatelskiej.  Chcemy też rozmawiać o propozycji wpisania do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka nowej kategorii prawa: „Prawa do prawdy”, to znaczy prawa do prawdziwej informacji ze strony władzy publicznej.

 

Pierwsza debata odbyła się wczoraj, 11 maja, w Warszawie w siedzibie tygodnika „Polityka”. W dyskusji prowadzonej przez red. Żakowskiego udział wzięli: prof. Monika Płatek i prof. Adam Strzembosz oraz mec. Krzysztof Dudek – pomysłodawca karania za „kłamstwo polityczne”, Mirek Michalski i mec. Jarosław Szczepaniak z łódzkiego KOD. Oczywiście wśród widzów także obecni byli KODerzy z Łodzi i Warszawy. Przyszedł także sędzia Stępień.

W wyniku dyskusji zarysowały się dość wyraźnie dwa stanowiska.

 

Zwolennicy pierwszego twierdzą, że prawo karne nie może stanowić odpowiedzi na narastający problem kłamstwa i fałszywych informacji. Prof. Płatek uważa, że w polskim prawie istnieją już rozwiązania mogące służyć realizacji uprawnienia do otrzymywania ze strony osób pełniących funkcje publiczne prawdziwych informacji. Jest to np. obowiązek ich udzielania przez organy władzy publicznej i osoby pełniące funkcje publiczne, czy przepis art. 231 kodeksu karnego, opisujący przekroczenie uprawnień  lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego działającego w ten sposób na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Dotychczas jednak nigdy nie wykorzystano tego przepisu wobec kłamiącego polityka czy funkcjonariusza publicznego.

Przeciwnicy wprowadzania do kodeksu karnego nowego przestępstwa zwrócili uwagę także na inne potencjalne problemy i zagrożenia, takie jak nieostrość pojęć („fałsz”, „nieprawdziwe informacje” itp.) czy możliwość instrumentalnego wykorzystywania proponowanych regulacji w bieżącej walce politycznej. Dostrzegając wagę zagadnienia, zwłaszcza we współczesnym świecie, zaproponowali poszukiwanie innych rozwiązań, poczynając od możliwości stwarzanych przez prawo cywilne, po edukowanie społeczeństwa, rozwijanie świadomości prawnej, politycznej, szerokie korzystanie z uprawnień do otrzymywania informacji.

 

Drugie ze stanowisk prezentowanych w dyskusji – zgodnie z intencją pomysłodawców projektu – sprowadza się w uproszczeniu do przekonania, iż inne rozwiązania nie są wystarczające. Zwłaszcza prawo prywatne, cywilne nie daje nam narzędzi do skutecznego eliminowania kłamstwa z życia politycznego. Wszystkie działania zmierzające do ograniczania kłamstw politycznych są z pewnością potrzebne, ale nie wykluczają także rozwiązań prawnokarnych. Kłamcy polityczni naruszają przecież szczególne dobra chronione prawem, takie jak porządek publiczny i zasady demokratycznego państwa prawa. Kłamliwe wypowiedzi polityków wyrządzają często ogromne straty zarówno w skali całego kraju, wizerunku państwa na świecie, jak i w odniesieniu do życia każdego z obywateli, którzy zmuszeni są czasem do podejmowania decyzji w oparciu o takie wypowiedzi, traktowane jako prawdziwe. Podstawą demokracji jest prawda, ponieważ faktyczny wybór możliwy jest tylko wtedy, gdy swoje decyzje opierać będziemy na informacjach zgodnych z faktami. W przeciwnym razie wybór staje się iluzoryczny, bo oparty na fikcji, fałszu.

 

W polskim prawie karnym znane są już takie przestępstwa, których istotę stanowi „kłamstwo”.  Jako przykład uczestnicy debaty wskazali m.in. przepis art. 55 ustawy o IPN czyli tzw. „kłamstwo oświęcimskie”. Grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3 podlega ten, kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza określonym zbrodniom (m.in. nazistowskim i  komunistycznym). Wyrok podawany jest wtedy do publicznej wiadomości.

Przepis art. 233 Kodeksu karnego przewiduje z kolei odpowiedzialność karną za składanie fałszywych zeznań m.in. w postępowaniu sądowym. Wszyscy zgadzamy się, że przepis ten jest w kodeksie karnym potrzebny. A przecież skutek takiego przestępstwa dotyka zwykle wąskiego kręgu osób – stron postępowania. Tymczasem „kłamstwo polityczne” pociągać może za sobą skutek wobec całych grup społecznych, obywateli państwa a nawet wielu państw (jako przykład wskazano kampanię poprzedzającą Brexit, której główny przedstawiciel Nigel Farage po przeprowadzeniu referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE publicznie przyznał, iż kłamał, celowo wprowadzając w błąd).

Dlatego właśnie zaczęliśmy mówić o „kłamstwie politycznym” czyli świadomym podawaniu przez osoby pełniące określone funkcje publiczne nieprawdziwych, sprzecznych z faktami informacji mogących wprowadzać opinię publiczną w błąd.

Z naszą koncepcją zgodził się prof. Strzembosz, proponując jednak znaczne ograniczenie kręgu osób mogących popełnić to przestępstwo – do posłów, senatorów, ministrów.


Debata stanowiła niezwykle ciekawy wstęp do dyskusji, która oczywiście pozostaje otwarta. Liczymy na podjęcie tematu,  mamy nadzieję, na liczne i różnorodne głosy, opinie, propozycje.  Marzy się nam ogólnopolska debata o kłamstwie w polityce, jego granicach, możliwościach realnego zapobiegania wprowadzaniu opinii publicznej w błąd. Dość mamy godzenia się z tym, że „politycy kłamią”. Zacznijmy wreszcie wymagać, by mówili prawdę.

Oczywiście nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie fałszywych wypowiedzi, choćby z tego względu że znaczna ich część nie jest twierdzeniem o faktach – możliwym do zweryfikowania – ale przybiera postać opinii, prognoz, przewidywań, ocen, przypuszczeń i innych wypowiedzi, które nie mogą podlegać sądowej ocenie w kategorii prawdy i fałszu. Nie oznacza to jednak, że nie należy poszukiwać rozwiązań.

„Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam gdzie się kłamstwo akceptuje”.

My nie akceptujemy. Chcemy nowej jakości w polskiej polityce.