___
Siset

 

To spotkanie mieliśmy w planach już od dawna. Niestety jak to z planami bywa, różne niespodziewane wydarzenia potrafią je opóźnić lub zniweczyć. Tym razem jednak dopięliśmy swego. W ostatni czwartek ( tj. 27 kwietnia 2017 r. ) na zaproszenie grupy zgiersko/aleksandrowskiej przyjechał Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji.

Dla jednych autentyczny lider i twarz KOD-u, dla innych człowiek pogrążający naszą organizację, dla nas po prostu Mateusz z którym chcieliśmy porozmawiać od tak, po ludzku. Chcieliśmy, żeby opowiedział o ciągnących się za nim  a tym samym i za nami jako całością) problemach rodzinnych i finansowych (w sumie z tymi pytaniami wciąż zderzamy się w trakcie akcji ulicznych czy rozmów przeprowadzanych w gronie rodziny czy znajomych), o aktualnej sytuacji w Zarządzie, o planach Mateusza
związanych z kandydowaniem na kolejną kadencję i jego programie wyborczym, o dalszej wizji KOD-u (pozwoliliśmy sobie nawet na rozważanie różnych wariantów w zależności od wyników majowych (? – wszak nie ma jeszcze terminu zjazdu) wyborów, o mniej lub bardziej udanej współpracy z partiami politycznymi mającej na celu odsunięcie od władzy partii propagującej (za prof. Jadwigą Staniszkis) antykomunistyczny bolszewizm, o odbytym w dniu 21 kwietnia 2017 r. spotkaniu kandydatów na
przewodniczącego KOD-u z grupą intelektualistów których przemyślenia i uwagi mogłyby pomóc w przezwyciężenie obecnego kryzysu (nie mylić z sytuacją na dole bo tutaj żadnego kryzysu nie ma).
Nie mogło zabraknąć pytań o działania obecnej władzy dezorganizujące działalność KOD-u czy o próby dyskredytacji prowadzonej przez różnego media, w tym także te które nie utożsamiają się z linią nakreśloną na Nowogrodzkiej.

Jednych odpowiedzi Mateusza zadowoliły bardziej, innych zadowoliły mniej i – chyba nie ma się co temu dziwić -można było usłyszeć głosy by dla dobra KOD-u odsunął się do dalszego szeregu. Jak gość zareagował na tę propozycję – to wiedzą uczestnicy czwartkowego spotkania. Oficjalną część zakończyła faza pytań zgłoszonych z sali a później Mateusz wdał się z chętnymi w indywidualne pogaduchy.

Może na Powstańców Śląskich nie było nas zbyt wielu, ale od początku założyliśmy, że będzie to spotkanie zamknięte dla grupy zgiersko/aleksandrowskiej, więc nawet mocno go nie reklamowaliśmy. Niestety część osób musiała zrezygnować w ostatniej chwili ale może dlatego mogliśmy gościć chętnych z Łodzi.

Te dwie godziny z hakiem plus czas gdy czekaliśmy aż dobra dusza otworzy drzwi, byśmy mogli opuścić budynek na pewno nie były czasem straconym.

 

Zdjęcia: Rafał Zamojski