prof. Jarosław Płuciennik

Autor: prof. Jarosław Płuciennik

 

Kulturoznawstwo, badania nad kulturą, czy też nauki o kulturze i religii mogą wielu kojarzyć się z pięknoduchostwem, chodzeniem do teatru czy też badaniem aktywności kulturalnych, utożsamianych z rozrywką. Kultura i kultura cyfrowa mają bezpośrednie przełożenie na nasze życie całkiem realnie, niekoniecznie rozrywkowo. Zwłaszcza we współczesnym zdigitalizowanym świecie. Dlatego coraz częściej potrzebne są badania interdyscyplinarne, które łączą wiele refleksji i obszarów. I potrzebna jest też taka wielodyscyplinarna edukacja na wielu poziomach.

Świetnie to widać w ostatnich historiach związanych z symbolem Pegaza. Kiedyś był on w starożytnej Grecji skrzydlatym koniem, jego imię czasami wywodzono nawet od „boga pioruna”. Kojarzył on się poza tym z mitem mówiącym, iż tam gdzie kopyto Pegaza uderzy, tam powstaje źródło. Potem przez wieki był to synonim natchnienia poetyckiego. Kiedyś w Polsce kultowego charakteru nabrał telewizyjny magazyn kulturalny, program publicystyczny w dawnej TVP pt. Pegaz (powstał w 1959 r.). Dzisiaj Pegasos przywołuje na myśl przede wszystkim system szpiegujący, Pegasus, który faktycznie kojarzy się z otwieraniem źródeł, jednak nie wody, ani natchnienia, tylko informacji. Bo Pegasus jest bardzo niebezpiecznym narzędziem pozwalającym inwigilować urządzenia mobilne głównie korzystające z systemów iOS oraz Android (inwigilacja, to nie to samo co podsłuch). Zainfekowane smartfony stają się uszami i oczami szpiegującymi wszystko co naokoło. A my mamy go przy sobie 24 godzin 7 dni w tygodniu. Bo ludzie śpią ze smartfonami. Nie tylko z żonami, mężami, kochankami, parter(k)ami.

„Citizen Lab”, czyli w wolnym tłumaczeniu „laboratorium obywatelskie” zostało założone na Uniwersytecie w Toronto, aby badać zagrożenia wynikające z dominacji kultury cyfrowej dla demokracji. Można powiedzieć, że współczesna kultura cyfrowa umożliwia rażące naruszenia praw człowieka: wystarczy tutaj na przykład przypomnieć, że przed koszmarną egzekucją Dżamala Chaszukdżi, m.in. dziennikarza the Washington Post, był on wedle ustaleń Business Insider szpiegowany przy użyciu Pegasusa przez saudyjskie służby, te same, które go potem bestialsko zamordowały. (Perper, R.  Edward Snowden: Israeli spyware was used to track and eventually kill Jamal Khashoggi. Business Insider 9.11.2018)

Citizen Lab, które teraz jest często cytowane jako źródło informacji o inwigilacji polskiej opozycji (Sławomir Nowak, adwokat Roman Giertych, senator Krzysztof Brejza) oraz polskich funkcjonariuszy publicznych (prokurator Ewa Wrzosek) zostało założone przez profesora Ronalda Deiberta przy Szkole Spraw Globalnych i Polityki Publicznej Munka na Uniwersytecie w Toronto. Profesor Deibert jest autorem kilku książek m.in. „Black Code: Surveillance, Privacy and the Dark Side of Cyberspace”; „Parchment, Printing, and Hypermedia” czy „Reset: Reclaiming the Internet for Civil Society”. Jego wpływ na badanie kultury cyfrowej i demokracji jest spory, jeśli liczyć ilość cytowań i występowanie w mediach. Zasiada także w radach redakcyjnych wielu czasopism naukowych. Był nagradzany m.in. za rozpoznanie i łagodzenie „rosnących zagrożeń dla praw do komunikacji, otwartości i bezpieczeństwa na całym świecie”.

Z jego badań i publikacji wynika, że kultura cyfrowa łączy zwykłego obywatela z dziennikarstwem. Deibert zajmuje się kulturami dziennikarstwa i kulturą informacji.

Profesor Deibert pisze:

„Aby przywrócić liberalną demokrację, będziemy potrzebować całkowitej zmiany naszego stylu życia. To oczywiście nie będzie łatwe i nie stanie się z dnia na dzień. Będą się temu przeciwstawiać ogromne siły społeczne, gospodarcze i polityczne. Potrzebna jest zatem kompleksowa strategia długofalowych reform, rozciągająca się od tego, co osobiste do politycznego, od lokalnego do globalnego. Musimy nauczyć się traktować nasze środowisko informacyjne w taki sam sposób, w jaki mamy nadzieję traktować nasze środowisko naturalne — jako coś, nad czym sprawujemy zarząd i wobec czego zachowujemy się w duchu ostrożności i powściągliwości. Jeśli oszczędzanie energii jest rozsądne, oszczędzanie danych może być również rozsądne. Jednocześnie musimy rozwijać systemy edukacji publicznej, w których podstawą jest umiejętność korzystania z mediów, etyka, etykieta i tolerancja.

W sferze politycznej i prawnej obywatele muszą uzyskać prawo do wiedzy, co firmy i rządy robią ze wszystkimi danymi osobowymi, które tak wytrwale gromadzą.” (Deibert, R. J. (2019). Three Painful Truths About Social Media. Journal of Democracy, 30(1), 25–39.)

Proponuję, aby minister Czarnek zamiast wprowadzania przedoświeceniowych form wiedzy do szkół (tzn. zabobonów i spiskowych teorii dziejów w nauczaniu historii, np. oświecenia) zaczął intensywnie pracować nad edukacją cyfrową na wszystkich poziomach: od przedszkola po szkoły wyższe. Potrzebne nam są kultury cyfrowe, także kultura bezpieczeństwa cyfrowego. Naukowcy uznają kulturę bezpieczeństwa za jeden z najważniejszych czynników wpływających na zachowanie jednostek w dzisiejszym cyfrowym świecie. Kultura bezpieczeństwa „składa się ze wspólnego wzorca wartości, modeli mentalnych i działań, które są przedmiotem wymiany między pracownikami jakiejś organizacji wpływając na bezpieczeństwo informacji.” Jednak, jak pisze prof. Deibert, kultura bezpieczeństwa może również wykraczać poza organizacje, a różnice w kulturze można zaobserwować między zawodami. Autor podjął kilka badań na przykład nad zawodem dziennikarza i kulturami dziennikarskimi.

Nawet jeśli sporo pisano na temat kultur dziennikarskich, czy też na temat kultury w dziennikarstwie, to nie zastanawiano się nad wpływem tych kultur na bezpieczeństwo, kulturę bezpieczeństwa. Z badań Kanadyjczyka wynika, że podstawową rolę także w przyszłości będzie pełniło jakościowe dziennikarstwo, nie media społecznościowe i dziennikarstwo obywatelskie. Na pewno one nie przestaną istnieć, jednak żeby przeciwstawić się „drodze do zniewolenia” powszechnego przez autorytaryzmy, potrzebna jest silna edukacja oraz silne, dobrze opłacane dziennikarstwo jakościowe. „Jak odróżniać dobre dziennikarstwo od teorii spiskowych”, to powinien być jeden z celów nowoczesnej edukacji.

Obawiam się jednak, że minister Czarnek nie tylko nie posłucha moich rad. On jeszcze bardziej się utwierdzi w tym, że kaganek oświaty jest jego wrogiem. Dlaczego taki wstecznik, zabobonnik i nienawistnik jest tak wysoko postawionym konstytucyjnym ministrem? Ano dlatego, że ten rząd jest antydemokratyczny i antywolnościowy. Temu rządowi nie zależy na edukacji Polaków. Afera z inwigilacją (nie tylko podsłuchami) opozycji politycznej w Polsce nie jest wypadkiem przy pracy. Udało się ujawnić tę aferę, dzięki międzynarodowej współpracy świata akademickiego ze społeczeństwami obywatelskimi.

Nie mam złudzeń: atak na TVN nie jest przypadkowy, nie miał niczego przykrywać, był prawdziwym zamachem na niezależne dziennikarstwo. Ataki nie ustaną. Zaś Minister Czarnek nie wprowadzi naszej edukacji na salony współczesności — on nas cofnie do średniowiecznego krużganka… Świadczy o tym jego flagowy projekt wciskania kitu, czyli propagandy, który marketingowo został nazwany HiT (Historia i Teraźniejszość). Jest on w istocie uczeniem prawd objawionych PiS i IPN po to, żeby wyrugować wychowanie obywatelskie w postaci WoS. Teraźniejszości tam tyle, ile kot napłakał. Tylko moich synów jakoś mi żal, bo ich ten projekt także dotknie… i w tym momencie mój żal zamienia się w gniew…

Źródło: https://jaroslawpluciennik.com/ 

fot: Pixabay / www.pexels.com/