Ta metafora odnosi się nie tylko do fizycznego wymiaru człowieka, ale również – a może przede wszystkim – do ludzkiej godności, odwagi i podmiotowości.
Dzisiaj, wraz z przyjaciółmi z KOD Pabianice i Łódź kolejny raz objechaliśmy „peryferie” naszego województwa, żeby – ostatnim rzutem na taśmę – zostawić w terenie trochę światła i nadziei.
Już nie będę się kłaniał niezwykłości Przyjaciół, z którymi „agitowałem” Tomaszów, Piotrków i Bełchatów, bo Ci ludzie dawno wyczerpali zapas tych słów i znaczą i od nich o wiele więcej.
Tym razem chcę jednak napisać o tym, że „wiara czyni cuda”, a „żywi nie powinni tracić nadziei”!
Otóż, w drodze powrotnej, zostało nam jeszcze trochę czasu i gazet Wyborczych i uznaliśmy, że Bełchtów jako matecznik PiS-u, zasługuje z naszej strony na odrobinę ryzyka.
Strach łaził nam po plecach, ale – kto jak nie my?
Zaparkowaliśmy w centrum Bełchatowa, rozstawiliśmy sprzęt nagłaśniejący i wraz z ulokami „skoczyliśmy na głęboką wodę”.
I stał się cud: mnóstwo ludzi okazywało nam sympatię, solidarność i wdzięczność…, ale wisienką na torcie naszej „barykady” okazał się starszy jegomość, który wyrósł na sowim rowerze jak Feniks z popiołu, wciągnął na sibie podkoszulkę za napisami, które otworzyły nam serca i rzucił się nam dziękować za to, że jesteśmy, że chciało nam się być w Bełchatowie i że on przez chwilę mógł poczuć radość wspólnej przyzwoitości.
Serca nam urosły!
_Janusz Nagiecki