Łaska pańska jeździ na takim koniu, jakiego ma. Jak mu koń schudnie – załóżmy o kilkanaście procent wagi – to kombinuje, co zrobić, żeby nie dojechać na śmierć chabety. Nie dla dobra zabiedzonego konia. Dla (do)jeźdźca. Ale tylko wtedy. Musi w oczy Pańskiej Łasce zajrzeć kompletna niemoc, nic i nikt już nie da się wozić na plecach jak głupiec.

Schudła Chabeta i tak po ludzku jej żal. Ale też po ludzku wiadomo było, że dopóki są zachwyceni ci, którzy na własnych barkach wożą Łaskę zakłamaną, fałszywych obrońców, owi Panowie Łaskawi będą krwiopijcą komplementującym, karmiącym fałszywym owsem i przypinającym ordery za wygranie Wielkiej Pardubickiej na torze motokrosowym w Zakłamańcu Górnym. Czyli mówiąc wprost… a może nie. Szkoda mi Chabety.

Łaska Pańska straciła „pazurki”. Dokładniej – zadrapała się nimi sama. Bo to tipsy były jak widać. Ale, że Panisko gest ma, pamięci buńczucznych słów już nie, to z lekkością hipopotama wyjście znajduje.

Z niespodziewanym zrozumieniem postanawia Łaska Pańska ustami złotymi Pana Najjaśniejszego „ministrowie i wiceministrowie przekazują otrzymane nagrody na cele charytatywne. Z radością”. A tymczasem większość z nich googluje „charytatywnie” – co to? I się „radość” na twarzy rozpływa. Taki sarkazm mi się wyrwał.

Zawinił Kowal. Oberwie Twój Wójt, Burmistrz albo Prezydent miasta. Bo Łaskawy wskazał winnych – bizantyjskie dochody władzy trzeba ograniczyć. Ojczyzna wzywa!!!

Cygana wieszają. On poza pensją nie ma dodatków na biura, na to i tamto i jeszcze diety. Bo to nie poseł, nie Minister płacący służbową kartą za obiad, krawat, garnitur (koszty reprezentacyjne).

A Łaska pańska traktuje Chabetę jak kretyna. Tymczasem… takie z dzieciństwa mi się przypomniało powiedzonko „kto się przezywa, sam się tak nazywa”.

Brońmy Cygana. I Chabetę. Co ona winna? Chciała wierzyć.

__Mirek Michalski