Mój wpis dotyczy kultury, cywilizacji, wyborów i obyczajów. To rodzaj apelu obserwatora sytuacji pandemicznej.
Jak uczy historia, łatwo zaiste zaakceptować najdziwniejsze okoliczności. Ale też w dziwnych okolicznościach ujawniają się czasami nieoczekiwane oblicza. Za mojej młodości była słynna grupa Dead Can Dance, „umarli mogą tańczyć”.
Z kolei „Zdziczenie obyczajów pośmiertnych” to bardzo obszerny dramat poetycki młodopolskiego Bolesława Leśmiana. Rzecz dotyczy spraw obyczajowych, a jakże, „trójkąt miłosny”, „zbrodnia w tle”, subtelne relacje między niejednoznacznymi bohaterami, których status ontologiczny jest niedookreślony, jak to u Leśmiana, to niby duchy na cmentarzu, a jednak bardzo ludzkie cielesne odruchy. „Dead Can Dance.”
Wszyscy jesteśmy teraz trochę jak te duchy: żyjemy pod ziemią jak bohaterowie „Maszyna staje” E. M. Forstera, wypełzając z rzadka na zewnątrz, żeby natychmiast wrócić do ekranów, na następny wykład online. Wykład, który właśnie przekazujemy online, albo którego słuchamy. Jesteśmy istną czystą ideą. Zebranie rady instytutu na Teamsach, konferencja międzynarodowa na Zoomie… Idealny uniwersytet przyszłości? Nie sądzę.
[…Czytaj całość …]
Tu także wersja w Gazecie Wyborczej
_Jarosław Płuciennik