____

Dorota Milcarz

 

Jedno ze wspomnień z mojego dzieciństwa wiąże się z bardzo silnym poczuciem tymczasowości. Kiedy miałam 8-9 lat przez kilka miesięcy musiałam przebywać w szpitalu. Chodziłam tam do szkoły. A dokładniej byłam uczestnikiem lekcji prowadzonych w klasie, w której były dzieci zarówno młodsze ode mnie (pierwszoklasiści) jak i dużo starsze, tzn. szósto i ósmoklasiści. Czasami się nudziłam a czasami zupełnie nie nadążałam. Nie było czasu na powtarzanie. Wszyscy mieliśmy kłopoty zdrowotne. Rodzice i lekarze zdecydowali za nas, że musimy być w szpitalu.
Z jednej strony przyjmowaliśmy do wiadomości, że ta szkoła jest dla nas OK, bo innej nie ma, z drugiej jednak nie traktowaliśmy nauki poważnie bo i tak oceny stąd nie będą się liczyły. Silnie zapamiętałam z tamtego czasu to, że sprawy normalnie uważane w życiu za bardzo ważne tracą swój priorytet. Ustępują okolicznościom.
W tamtym okresie wyrobiłam sobie niefajny zwyczaj odkładania spraw na później. W końcu niemal codziennie słyszałam: „tym się nie przejmuj, jak wyjdziesz ze szpitala, to to zrobisz”, nauczysz się później, przećwiczysz później, przeczytasz później, zobaczysz później, itd., „tego nie musisz umieć teraz, później możesz do tego wrócić”. Długo trwało zanim uświadomiłam sobie, że tego „później” już nie będzie. Pomogła mi pani, która organizowała w szpitalu zajęcia świetlicowe. Nie pamiętam jak się nazywała. Powiedziała: Znaczenie ma tu i teraz. Czasu nie da się cofnąć.

09.06.2017 Grotniki

Pojechaliśmy do ośrodka dla cudzoziemców w Grotnikach. Dziś był organizowany dzień otwarty. Mieszkańcami są głównie Czeczeni, Kazachowie, Gruzini. Znają rosyjski. Mieszka tam prawie setka cudzoziemców. Większość to dzieci.
Kobiety w ośrodku przygotowały mnóstwo potraw regionalnych, ciast i stosy owoców. Poczułam się nieswojo, że przyjechaliśmy tak „bez niczego”. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak powinniśmy się przygotować. Kłopoty w porozumiewaniu się najłatwiej obchodziły dzieci. Dorośli raczej życzliwie nas obserwowali. Kobiety bliżej, mężczyźni trzymali się z dala.


Panie z domu kultury przygotowały występy artystyczne i zabawy dla dzieci.
Był konkurs rysunkowy dla dzieci. Nie wiem jaki był zadany temat ale wszystkie dzieci z wyjątkiem jednej dziewczynki narysowały dom. Ta jedna dziewczynka narysowała dwie planety. Jedna z tych planet była pomazana, podziurawiona, ciemnobrązowa. Druga większa, bardziej atrakcyjna, z zielonymi plamami. Pomiędzy planetami była rakieta kosmiczna… dom.

Rozdanie akcesoriów do zabawy to nie jest łatwe zadanie. Dosłownie wszystko, niemal natychmiast zostało rozdzielone a dzieci, dla których nie wystarczyło zawartości torby natychmiast się rozpłakały. To nie był płacz markotnego, rozpieszczonego dzieciaka, który swoim zachowaniem usiłuje wymusić nową zabawkę. To był szczery, kolejny raz odczuwany żal.
Abdul długo nie mógł się uspokoić. Ośmio- dziewięciolatek, z ogromnym temperamentem, trochę w cieniu starszych braci, z młodszymi zapatrzonymi w niego, „walczący” o swoje tu i teraz.
Dzieci zapytane, gdzie chcielibyście mieć swój dom, prawie szeptem odpowiadają „W Polszy”.
Codziennie chodzą do szkoły. W ośrodku, godzinę przeznaczają na dodatkową naukę języka polskiego i odrabianie lekcji. To zdecydowanie za mało. Rodzice innych dzieci w szkole narzekają, że cudzoziemcy zaniżają poziom. Rodzice cudzoziemców są dumni, że ich dzieci chodzą do szkoły.
Niektórzy z cudzoziemskich rodziców pracują. Trwa procedura przyznania statusu stałego pobytu.
Żeby się samodzielnie utrzymać trzeba mieć pracę.
Rozmawiałam z właścicielką ośrodka. Ma na wyposażeniu maszyny do szycia. Mówi, że kobiety chcą się uczyć i robią to chętnie. Pomyślę, może zorganizujemy kurs prostego szycia.


Naszej wizycie towarzyszyli policjanci i straż graniczna. Ośrodkiem na co dzień (poza właścicielem) zajmuje się urzędnik – pan Jacek z biura urzędu do spraw cudzoziemców.
Nie pytałam, od jak dawna pracuje i czy jest z „dobrej zmiany”. Bardzo chętnie mi wyjaśnił skąd wziąć dokumenty do uzyskania prawa wejścia na teren ośrodka i jak zatwierdzić projekt.
Jest zainteresowany rozszerzeniem oferty dla mieszkańców ośrodka.
…nie, nie powiedziałam, że jestem z KODu.  Projekt może złożyć także osoba fizyczna.
Pan Jacek powiedział, że są wśród mieszkańców tacy, którzy mieszkają w ośrodkach po kilka lat. Ale bardzo wielu wyjeżdża po kilku czy kilkunastu miesiącach.
Po wyjeździe, prawdopodobnie ich dzieci zapytane, gdzie chciałyby mieć swój dom, odpowiedzą „W Giermanii”. Czasu nie da się cofnąć.

P.S.
24.06. na terenie straży pożarnej w Grotnikach będą obchody Dnia Uchodźcy. Impreza jest otwarta.