Moi mili, nie będę ukrywał, że to co się w ostatnich tygodniach przetoczyło przez kraj i portale społecznościowe, ta bratobójcza, szkodliwa walka, a w tym i posty, głosy w dyskusjach, gniewne reakcje tak wielu z Was, wyciągnięcie totemów wojny i zaprzeszłych, atawistycznych niechęci – wprawiły mnie w stupor tak przewlekły, że nie miałem Wam nic szczególnego do powiedzenia. Pora się obudzić, wziąć głębszy oddech i popatrzeć na wszystko z dystansu.

Warto przeczytać zdroworosądkowy artykuł Jakuba Majmurka z dzisiejszej „Polityki” (mój boże, jeszcze 7 lat temu nigdy bym nie przypuszczał, że polecę Wam Majmurka do czytania). A polecam nie tylko dlatego, że dorwałem go o czwartej nad ranem i przeczytałem od razu. Głównie chodzi mi o to, by pomyśleć o tym, co AD 2021 jest produktywne, a co przeszłe, małe, co zawraca nas z drogi i marnuje cały wysiłek (albo chociaż całą niezgodę na rzeczywistość).

Przypomnijmy sobie, że Polska stoi w przepotwornie dramatycznej sytuacji osunięcia się w autorytaryzm i chronicznego podeptania konstytucji. W rzeczywistości klientyzmu, rozszarpania dóbr przez potężną klikę rządzącą i totalnej niepewności praw zwykłego obywatela. Nie ma większego zagrożenia niż utrwalenie obecnego układu i nie ma ważniejszego zadania niż demokratyczne usunięcie obecnie rządzących. Wszyscy wiemy, że to nie jest cel sam w sobie. Przestańmy sami sobie szkodzić gadaniem „antypis nie wystarczy”. To od kilku lat, do cholery, wiemy aż za dobrze. I wbrew pozorom nasze postrzeganie sposobów naprawy Rzeczypospolitej nie jest tak od siebie odległe.

Przed Polską stoją, z grubsza biorąc, dwa scenariusze:
I. dalsze utrzymanie władzy przez podłą zmianę, wybory 2023 (lub wcześniejsze, proszę tego nie wykluczać i, mimo wszystko, trwać w gotowości) wygrane przez rządzących za pieniądze UE i dalsze obietnice oraz sianie strachu przed rzekomo antypolską opozycją – całą od A do Z;
II. przejęcie władzy po wyborach parlamentarnych przez opozycję po wyborach uczciwych bądź nie, a więc po walce o uznanie wyniku lub po prostu po przetasowaniach i negocjacjach. Ten scenariusz rozkłada się z kolei na dwa kolejne obrazki koalicyjne, bo – co wiemy wszyscy – nikt po stronie prodemokratycznej, konstytucyjnej, zwał jak zwał, nie ma szansy rządzić samodzielnie:
a. koalicja gorsza: PO/KO + Hołownia + PSL; czemu gorsza? to oczywiste. W takim koktajlu przeważą elementy zachowawcze, konserwatywne, związane z wodą w kranie (no, może z lekką nutką ekologiczną, w zależności od wyniku Polski 2050 i Zielonych);
b. koalicja dużo, dużo lepsza: PO/KO + Hołownia + Lewica; czemu lepsza? to także jasne. Takie zmiksowanie opozycji prodemokratycznej wyniesie do góry elementy progresywne, socjalliberalne, chcące Polskę zmodernizować, a nie tylko przeprowadzić restitutio in integrum stanu z 2014.

No to teraz pomyślmy sobie, jak się do scenariusza IIB ma chryja wokół „krajowego planu odbudowy”? Jak się mają oskarżenia względem libków o niewrażliwość na społeczeństwo, o ciche bratanie z konfederacją, o żałosne już dzisiaj „pispeo jedno zuo” oraz „balcerowicz.musi.odejść”? Jak się mają bezsensowne oskarżenia wobec lewicy o Ribbentrop-Mołotow, o pisolew, o komunistyczność razemków, lewicową targowicę itp.

Owszem obie strony polityczne zgrzeszyły. PO – świętym oburzeniem, histerycznymi reakcjami, opieszałością i zamknięciem w wieży moralnej wyższości, fochem, że nie stoi sama na piedestale ze styropianu. Lewica – tym samym, co przy łżewyborach kopertowych, tj. tym, że nad powszechne dobro przedłożyła chęć zdawkowego, nietrwałego wykazania się na tle liberałów, partyjny interes, z którego słupki sondażowe i tak w górę nie poszybowały. Mądre prezentacje programowe (ekologia!) nie mogły już tego skutku przezwyciężyć, a hasło „program, nie kłótnie” po obu stronach brzmiałoby tak samo groteskowo.

Najbardziej jednak zawiniono tym, że odnowiono i poszerzono rów nienawiści między elektoratami. I tym, że politycy nie potrafili zamknąć się na dwa tygodnie w ustronnym miejscu i kłócić – ba, żreć między sobą i zdzierać paznokcie na policzkach – tak długo, aż uzgodniliby jednolite stanowisko i zaprezentowali społeczeństwu. PiS i tak stałby z rozłożonymi rękami, mając wierzgającego Ziobrę pod bokiem. Do wątku konstruktywnego votum nieufności nawet nie chce mi się wracać. Nie takie kraje członkowskie prosiły w ostatnich tygodniach centralę UE o prolongatę terminu.

Przy tym niczego nie uzyskano. Lewico, czy jesteś gotowa przyznać, że wywalczone pieniądze zdane są na łaskę i niełaskę rządzących? że komitet nadzorujący rozdysponowanie pieniędzy powołany będzie przez ministra rozwoju regionalnego z opcji rządzącej? Platformo, czy umiesz przyznać, że zajęta pseudokłopotami wewnętrznymi i święcie obrażona na innych kompletnie nie zyskujesz społecznego zaufania? Jedni i drudzy, czy nie dostrzeganie, że obudzenie instynktów totemicznych polegających na nienawiści wobec jedynych potencjalnych koalicjantów oddala wszystkie strony od upragnionego sukcesu, którego gdybyście nie pragnęli, wtedy dopiero bylibyście albo targowicą albo pionkami nierozumiejącymi szachownicy dalej niż jedno-dwa pola do przodu?

Dobrze pisze Majmurek. Ani lewica nie jest propisowskim zdrajcą, ani liberałowie w swej masie nie są thatcherystami z lat 80. Boli Was, co się stało w latach 1989-2005? przykro mi, otrzepcie się i idźcie dalej, zamiast leżeć na kartonie posttransformacyjnych krzywd. Boli Was niedocenienie III RP sprzed 2015 r.? trudno, ogarnijcie się i rozejrzyjcie wokół: świat poszedł do przodu. Tamta Polska nie była zła – ech, była dużo lepsza niż państwo dzisiejsze – ale nie była idealna i nie może być skopiowana na potem. I słusznie prawi Majmurek, że lewica i liberałowie walczą teraz z cieniem. Wątku nie rozwijam, to jest w tekście.

Prawdziwy wróg jest gdzie indziej. I jest pod każdym względem zdeterminowany, by trwać przy władzy i apanażach jak najdłużej.
Macie, drodzy politycy lewicowi i liberalni, mniej więcej rok. Rok, by wreszcie zrozumieć błędy 2020/21 i pokazać, że jesteście lepsi niż myślimy. Niż to teraz pokazaliście.
Czego od Was oczekuję? To się po łacinie nazywa concordantia discordantium canonum (powiedzmy ‘uzgodnienie tego co [nierzadko pozornie] niezgodne’). Macie pogodzić swobodę działalności gospodarczej z rzeczywistą ochroną praw pracowniczych. Wierność konstytucji z 1997 r. z ustanowieniem niewzruszalnych bezpieczników dla dobra suwerennego sądownictwa i kontroli władzy. Wpływ na państwo z odpolitycznieniem spółek, urzędów, samorządności. Legalizm z oczyszczeniem państwa z kliki, która je obsiadła i rozliczeniem deliktów konstytucyjnych. Ustanowienie kardynalnych praw mniejszości (jak lgbt+) z uśmierzeniem głupich lęków wdrukowanych części społeczeństwa w ostatnich latach. Prawa własności z zabezpieczeniem miejsca do życia i mieszkania dla pokoleń niepamiętających obrzydliwych lat 80. XX w. a niemających zdolności kredytowej. Itd. Itp. To nie jest takie trudne. Kto tego nie rozumie, kto tego nie potrafi, tkwi z XX wieku. A my zaczynamy trudną trzecią dekadę XXI stulecia.

A przede wszystkim nie traćmy z oczu jednego – jeszcze tylko trzy tygodnie trwa Adam Bodnar na stanowisku polskiego rzecznika praw obywatelskich. Gdy zostanie zmieciony ze wszystkim co sobą reprezentował, tylko honor, cześć i cywilna odwaga sędziów polskich, już teraz szykanowanych, stać będzie na straży demokratycznego państwa prawa. Mamy za dużo do stracenia i politycy nie mogą grać w szachy, jak gdyby nigdy nic, skoro nie ma już szachownicy, bo Edek kopnął w stolik i napaskudził pośrodku pokoju. Więc się nie przyzwyczajajmy, chociaż odmrożenie, chociaż piwo z nalewaka, dwunastoletnia whisky i sojowa latte leją się hektolitrami jak kraj długi i szeroki. To tylko pozory, a maślany autorytaryzm jest tak samo paskudny i nieuczciwy, jak ten w którym się strzela, więzi i zabija. Jest tylko mniej wyraźny.

Dlatego nadal mam sporo szacunku dla tych mądrych polityków opozycyjnego drugiego szeregu, i liberalnych, i lewicowych, którzy próbują działać konstruktywnie, mają poglądy i pilnują spraw najważniejszych. Oby nie przepadli. Nasza opozycja nie jest tak słaba, jak bezwiednie czasem powtarzamy. Im powiem: odwagi, zwłaszcza na partyjnych mityngach.
Rok. Jeśli politycy prodemokratyczni, patrząc tylko na wybory, nadal grać będą swoje małe strategiczne gierki, zgoła nieskuteczne, trzeba będzie oddolnie i dużym wysiłkiem zbudować nową partię. Czwarty głos po naszej stronie. Z jasnym przekazem. Spadnie to na zwykłych, szarych ludzi, którzy od 2015 r. z poglądami chadeckimi, liberalnymi, socjalliberalnymi, socjalistycznymi wycierali bruki obcasami od pierwszych marszów KOD-u po strajk kobiet ostatniej jesieni. Politycy ich nie widzą, tym bardziej, że część teraz dała się wciągnąć w gierki ostatnich tygodni – ale to nie jest siła, którą można by, ot tak, zlekceważyć. Nawet sobie politycy nie wyobrażają, jak głębokie przemiany zaszły w ich umysłach. I jak celami, akceptowalnymi i oczekiwanymi zmianami, postulatami, wszystkie te grupy zbliżyły się do siebie. W poprzek pokoleń, poglądów sprzed 20 lat, dawnych uprzedzeń, Waszych ulubionych baniek. Albo nas poprowadzi zachowująca własne poglądy ale zgodna i cywilizowana koalicja ze scenariusza IIb, albo trzeba będzie wziąć wszystkie flagi – polską, unijną, tęczową i wszystkie inne – w jedną wiązkę i oddolnie ruszyć do naprawy kraju, który nam gnije nawet teraz, mimo nieśmiałego wiosennego słoneczka.

Tyle. Miłych trudów, czymkolwiek będziecie się trudnili przez resztę tygodnia i nasz zwyczajny, polski weekend.
Władzom obecnym, skompromitowanym już ostatecznie skandalem wyborczym ’20 i chaosem covidowym dziś eufemistycznie: nie pozdrawiam.

_Andrzej Kompa