Piątkowy Gość łódzkiego KOD to człowiek z działaniem trzeciego sektora obeznany jak mało kto. Fundacja Batorego, Polska Akcja Humanitarna, Klub Inteligencji Katolickiej, a także Stowarzyszenie Klon/Jawor, którego jest współzałożycielem – to tylko niektóre spośród organizacji pozarządowych, z którymi współpracował. Jest socjologiem o uznanym dorobku. Był działaczem opozycyjnym w PRL oraz – jako asystent Henryka Wujca – uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu.

Tytuł spotkania („Jak rozmawiać, żeby wygrać?”) mógł sugerować, że będzie ono rodzajem szkolenia z retoryki. Sam J. Wygnański na samym początku wyjaśnił jednak jego prawdziwe znaczenie. – Nie ma cudownego manewru, który uzdrowiłby całą sytuację – zaznaczył. Mówca przedstawił szerszą perspektywę konfliktu, z którym mamy do czynienia w Polsce. Źródłem sukcesu jest bowiem jej właściwe zrozumienie.

 

Aby wygrać, trzeba zrozumieć

W rozmowie ważniejsze od mówienia bywa słuchanie. Według socjologa jako demokraci powinniśmy zrozumieć, że nie wszyscy zwolennicy opcji politycznych, które oceniamy negat

ywnie, są ludźmi złej woli. Ludzie po drugiej stronie sporu, który dzieli dziś nawet rodziny, mają często solidne powody, by czuć rozczarowanie rzeczywistością sprzed 2015 r. lub działaniami obecnej opozycji. – W rozmowach wybaczajmy i prośmy o wybaczenie – wzywał wręcz J. Wygnański. Powinniśmy przyjmować wobec nich otwartą postawę i jak ognia wystrzegać się choćby myśli o zemście.

– Trzeba wysyłać sygnały o tym, że po naszym zwycięstwie nie będzie anihilacji przeciwników – przekonywał. Przyszła odpowiedzialność za popełnione przez rządzących przestępstwa musi być indywidualna, a nie zbiorowa. W przeciwnym razie zwolennicy PiS będą bali się utraty władzy przez tę partię i szli coraz bardziej w zaparte. Warto też wyrażać uznanie dla tych, którzy zdołają zrozumieć błąd we własnym myśleniu i przyznać się do niego.

 

Kultura rozmowy i współdziałania

Takie podejście wymaga dziś dużej dozy silnej woli. Na drodze do spokojnej i konstruktywnej rozmowy stoi wiele przeszkód. Obok mediów, które w wielu przypadkach żywią się konfliktami i przyczyniają się do ich podsycania, negatywną rolę odgrywają często nowe technologie. Anonimowość w Internecie sprzyja agresji, a w mediach społecznościowych powstają hermetyczne „bańki”, skupiające ludzi myślących podobnie, którzy wzajemnie zachęcają się do dalszej radykalizacji poglądów. Niełatwo jest też ludziom starającym się znaleźć miejsce pośrodku, którzy – według J. Wygnańskiego – „są opluwani przez obie strony”.

Jak dotrzeć do wyborców PiS lub ruchów narodowych skupionych w takich środowiskach z naszymi argumentami? Jednym z ważnych kroków na drodze do tego celu będzie już samo stworzenie miejsc, w których ludzie z przeciwnych obozów nie będą bali się spotkać i rozmawiać. – Aby nadać mu bardziej neutralny charakter, można np. dogadać się ze znanym przedstawicielem przeciwnego obozu, by zgodził się być współgospodarzem spotkania – podsunął pomysł J. Wygnański. Trzeba też wyrzec się poczucia wyższości nad oponentem, a nade wszystko – nie tworzyć „maszyny propagandowej”, lecz być autentycznym. Sam format rozmowy wykształci się jednak dopiero z czasem. Przydatna może okazać się technika „zanim zaczniesz mówić, sparafrazuj to, co powiedziałem”, która może zaowocować lepszym słuchaniem i wzajemnym zrozumieniem. Tworząc wizję Polski po rządach PiS, należy położyć nacisk na „braterstwo” – wynikającą z empatii solidarność społeczną, której niedobór przyczynił się do klęski wyborczej poprzedniego obozu władzy.

Zdaniem Gościa spotkania wielu ludzi głosi skrajne hasła nie dlatego, że w stu procentach się z nimi zgadza – lecz dlatego, że nie potrafi wyrazić swoich zastrzeżeń do rzeczywistości we właściwy, precyzyjny i pozbawiony niezdrowych emocji sposób. Właśnie ta trudność jest jednym z powodów wysokiego poparcia, jakim cieszą się populiści. „Nie ma ludzi mądrych i głupich, są tacy, którzy umieją i nie umieją się wyrażać” – zacytował J. Wygnański jedną ze swoich nauczycielek.

Populizm żeruje na niewiedzy

Demagogia i jej konsekwencja są problemem nie tylko w Polsce. Slogany takie, jak „wstawanie z kolan”, „redystrybucja godności” czy deklaracje zerwania z „pedagogiką wstydu” działają, ponieważ wykorzystują uniwersalne składniki populizmu. Należy do nich przekonanie, że skomplikowane problemy są w istocie prostsze, niż przekonują eksperci. To także wzbudzanie poczucia krzywdy i tęsknoty za idealizowaną, „wielką” przeszłością, wskazywanie wroga i umiejętne zarządzanie strachem. To jedna z najstarszych i, niestety, wciąż skuteczna technika zdobywania i utrzymania władzy.

Populistom sprzyja także niewiedza (np. zwolennicy wyjścia z Unii Europejskiej często nie pamiętają czasów sprzed akcesji, uważają więc korzyści z członkostwa za coś oczywistego i niezmiennego) oraz coraz powszechniejsza egocentryczna postawa wobec świata. – „Człowieka masowy” za jedyną pewną rzeczywistość uznaje własną emocję, nie wierzy w nic większego od siebie samego, zawsze domaga się więcej. To osoba żyjąca tylko „tu i teraz”. Trudno nauczyć go myślenia kategoriami wartości – charakteryzował rozpowszechnioną postawę J. Wygnański. Z drugiej strony – jak przewiduje – gdy skończy się dobra koniunktura, Polacy poszukają przywódcy, który umie mobilizować nie do roszczeń, ale do rzeczy trudnych.

Kościele, obudź się!

Nie zabrakło także komentarzy do sytuacji Kościoła. – Polityka nie powinna przejmować kategorii i języka religii – zwrócił uwagę J. Wygnański. W Polsce tymczasem rosnąca temperatura konfliktu spowodowała, że wielu ludzi żywi do swoich poglądów politycznych prawie religijne przywiązanie, a każde odstępstwo od nich uznaje za herezję. Strach przed zmianą poglądów powoduje z kolei opór przed rozmową. – Kościół powinien w tej sytuacji mitygować wspólnotę – podkreślił Gość spotkania. Przyznał jednak, że polscy duchowni są w postawach wobec wydarzeń w polskiej polityce bardziej podzieleni, niż może wydawać się z zewnątrz.

Socjolog poświęcił też nieco czasu temu, co nazwał „tragedią polskich konserwatystów”, dla których polityka obecnej władzy jest pocałunkiem śmierci. – Już nikt nigdy nie uwierzy, że wartości konserwatywne mogą mieć twarz inną, niż PiSowska – powiedział, zaznaczając, że wielu spośród zwolenników tradycyjnych wartości zdaje sobie z tego sprawę. PiS wyrządza Polsce wielką szkodę, eliminując wbudowane w ustrój „bezpieczniki” ograniczające samowolę władzy wykonawczej, takie jak Trybunał Konstytucyjny, niezależne sądy, Rzecznik Praw Obywatelskich czy media. Zdaniem J. Wygnańskiego ludzie, którzy tak postępują, „chcą rządzić, nie oglądając się na nic”. PiSowski „kapitalizm polityczny” jest pozbawiony skrupułów, przekracza wszystko, co robiły w tej mierze poprzednie ekipy. Mocno pogorszył się też nasz wizerunek międzynarodowy: symbolem Polski w świecie zachodnim do niedawna była solidarność, dzisiejsza polityka PiS w sprawie uchodźców sprawia, że nasz kraj jest dziś kojarzony z egoizmem.

Odzyskać symbole

Obecny stan demokratycznej opozycji socjolog porównał do żałoby. – Protesty przeciw reformie sądownictwa zakończyły się przegraną. Nie sprawdziły się formy działania. Trzeba pogodzić się z tym, że rzeczywistość będzie inna niż dotąd, również po naszej przyszłej wygranej – przekonywał. Ludzie myślący odpowiedzialnie o Polsce mają bardzo wiele do odrobienia. Należy zastanowić się nad tym, jak przełożyć energię zrywu społecznego na coś trwałego, pamiętając, że kroki w dobrym kierunku wymagają kultury współdziałania.

Ważnym zadaniem dla opozycji jest też przeciwdziałanie zawłaszczaniu symboli narodowych przez PiS i ugrupowania na prawo od niego. – Musimy odzyskać „gorące słowa”, takie jak „Polska” czy „patriotyzm” – wezwał J. Wygnański. Nadchodzący rok, bogaty w okrągłe rocznice, przyniesie do tego wiele okazji. Oprócz stulecia odzyskania niepodległości przypada w tym roku czterdziestolecie wyboru Jana Pawła II. Według socjologa może to być dobra okazja do przypomnienia nauczania papieża w takich aspektach, jak tolerancja, ekumenizm czy integracja europejska.

Spotkanie z J. Wygnańskim pokazało, że choć opozycję przeciw rządom PiS czeka długi marsz, jej aktywność ma sens. Mimo wielu niewiadomych warto podejmować wysiłek dotarcia z argumentami za liberalną demokracją do ludzi sprzyjających obecnej władzy, a także do tych obojętnych wobec polityki. – Najgroźniejsze dla demokracji jest właśnie zobojętnienie, „emigracja wewnętrzna” – podsumował nasz Gość.

___
Roman Czubiński