Kolejny szalony i zupełnie niesamowity Błysk Budzik miał dziś miejsce aż w czterech miejscowościach: w Brzezinach, Koluszkach, Justynowie i Andrespolu.

Na targowisku w Brzezinach byłyśmy przed dziesiątą i w oczekiwaniu na wsparcie w postaci Liścia Demokracji pożeranego przez gąsienice populizmu rozdawałyśmy Dekodery i przygotowywałyśmy ludzi na przyjazd instalacji.

Gdy w końcu Liść nadjechał, nastąpiło wielkie poruszenie. Ludzie wyciągali komórki i robili zdjęcia, chętnie brali ulotki, gratulowali nam pomysłu, ubolewali, że auto ciągnące Liścia nie może się przy nich zatrzymać. Ilość rozdanych ulotek przeszła nasze najśmielsze oczekiwania.

Pojawił się też fotograf z portalu „Brzeziny bez cenzury” i zrobił nam piękne zdjęcia.

Oczywiście zdarzały się też reakcje negatywne, ale było ich bardzo mało. Najbardziej spektakularny przypadek wydarzył się na sam koniec, kiedy to młody człowiek około trzydziestki wyłudził ode mnie większą ilość ulotek (około dziesięciu, bo tyle jeszcze miałam w ręce) pod pretekstem, że rozda je kolegom, po czym ryknął: „A jak PO kradło to dobrze było?!!” i wyrzucił je wszystkie w powietrze. Natychmiast zaczęłam rejestrować pana komórką mówiąc, żeby posprzątał, ale na widok kamery odwaga pana opuściła i uciekł w popłochu.

W drodze do Koluszek odwiedziliśmy jeszcze Biedronkę. Tam także ulotki szły jak woda a instalacja budziła zainteresowanie. To samo miało miejsce w Koluszkach i Justynowie.

Do Justynowa zajechaliśmy na wyraźne zaproszenie naszej kodowej koleżanki, Lucyny, która uważa, że jej miejscowość opanowana jest przez opcję pisowską. Nasze wrażenia są całkowicie odmienne. Niejedna osoba pokazała nam uniesiony kciuk i dziękowała za przybycie.

Podobnie było w Andrespolu. Tam także ludzie przyjmowali nas z uśmiechem, brali ulotki, robili sobie zdjęcia. Starszy pan, uradowany, że spotkał na żywo gąsienice, które widział w internecie rozmawiał z nami pełen nadziei, że dzięki takim akcjom uda się nam przepędzić ten rząd. Pani pracująca na uczelni zabrała większą ilość ulotek, żeby ją rozdać wśród znajomych.

Andrzej, który został przy Liściu sam, gdy my poszliśmy się rozgrzać do pobliskiej restauracji miał pełne ręce roboty.

Do Łodzi wróciliśmy ruchliwą Rokicińską, zatrzymując się co jakiś czas, by przepuścić ciągnące się za nami auta, zjeżdżając do centrów handlowych, gdzie odkryłyśmy z dziewczynami nowatorski sposób rozdawania ulotek… coś w stylu „ MacDrive”… mianowicie podjeżdżałyśmy do ludzi i odsuwając szybę wręczałyśmy ulotki przez okno. Metoda „dla leniuchów” sprawdziła się znakomicie. Polecamy!

Warto budzić ludzi!!

___
Ewa Kruszyńska