Kiedy się wstaje w niedzielę (!!!) przed szóstą rano, wcześnie jak na niedzielę, że aż oczy trudno przecierać ze zdziwienia (gdzie ja mam oczy?), żeby nosić, wozić, przenosić, montować, rozstawiać, ogarniać… Jest ryzyko powątpiewania w porządek w głowie.
Niby to ot Piknik. Event. Rodzinna atmosfera, dla dzieci zajęcia i przygody, dla dorosłych… satysfakcja, gdy dzieci uradowane. Wata cukrowa, lody bambino, jabłka, andruty i oryginalny saturator. No i koncerty przecudne.
Event? Oj nie. To wyjątkowa możliwość wspólnego, radosnego uczczenia wyjątkowej daty w historii Polski – 4 czerwca 1989 r. To sposobność do wielu rozmów z łodzianami i nie tylko. To też radość wspólnego dawania innym siebie – budowania nowej solidarności.
Oczywiście, że to nie wydarza się samo. Ale próba wymienienia wszystkich, którzy się do tego przyłożyli jest skazana na zapomnienie o kimś. I wtedy przykrość musi zakiełkować.
Zatem nie będę opisywał jak było. Sami zobaczcie, że było fantastycznie.
Dzięki wszystkim za każdą pomoc i za obecność.
_Mirek Michalski & ekipa
zdjęcia: Michał Stolarski i Madosia