Polityka historyczna – kształtowanie świadomości historycznej  oraz wzmocnienie publicznego dyskursu o przeszłości.
___
Wikipedia

 

Naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości, staje się wkrótce narodem      bez ziemi, narodem bezdomnym, bez przyszłości. Naród, który nie wierzy w wielkość, i nie chce ludzi wielkich, kończy się.
___Kardynał Stefan Wyszyński

Od kilku lat z rosnącym niesmakiem obserwowałem rozwój swoiście rozumianej wizji historii Polski, której obraz podporządkowany był doraźnym celom politycznym jednej partii. Od pół roku obraz ten się wyostrzył, a jego ramy stały się jednocześnie wyróżnikiem nowej władzy. Niesmak zamienił się w gorycz.

Definicja polityki historycznej zawiera trzy słowa – klucze: polityka, kształtowanie, dyskurs… Wszystkie trzy ważne i wszystkie potencjalnie niebezpieczne, bo łatwe do wykorzystania przez rządzących z zapędami autokratycznymi. Już pierwsze z nich budzi wątpliwości, bo łączy się bezpośrednio z pojęciem władzy, bez względu na to, którą definicję polityki przyjmiemy. Władza, która z otwartą przyłbicą twierdzi, iż zamierza tworzyć nową politykę historyczną przyznaje się jednocześnie, że potraktuje historię instrumentalnie. Pół biedy, jeśli zamierza to czynić, by wzmocnić kręgosłup moralny narodu, wykorzystując obiektywne oceny naukowców powzięte z określonej perspektywy czasowej. Co jednak będzie, gdy rządzący dopuszczają do głosu wyłącznie swoje, subiektywne interpretacje, a wręcz przemilczają, czy przetwarzają fakty? Czy wtedy kształtowanie świadomości historycznej nie zamienia się w paskudne narzędzie propagandy? Czy wreszcie, w sytuacji mitologizowania wybranych postaci, naginania i nadinterpretacji faktów możemy mówić o jakimkolwiek dyskursie społecznym?

Kardynał Wyszyński miał rację. Świadomość własnej historii i swej wielkości jest podstawą istnienia narodu. A Polacy tę świadomość wbrew pozorom mają. I to nawet większą niż obecna Minister Edukacji, która w imię polityki historycznej właśnie, nie potrafiła poradzić sobie z prostym faktem dziejowym, jakim był tzw. pogrom kielecki i nie widzi różnicy między tymi, którzy zginęli, a tymi, którzy polegli. Znamy swoją historię na tyle, na ile potrzebujemy, by być dumnymi ze swego pochodzenia. A to nie mało. Jesteśmy dumni z polskich bohaterów, których wielkość zweryfikował czas i zawstydzeni czynami naszych antybohaterów. Potrafimy na siebie patrzeć z dystansem, nie tracąc przy tym poczucia tożsamości narodowej. Skończyły się też już czasy, gdy czuliśmy się lokajami Europy, wykorzystywanymi bez skrupułów przez silnych. Gdyby było inaczej, gdyby świat widział słabą Polskę, to nie mielibyśmy w najwyższych władzach UE swoich przedstawicieli, nie byłoby w Warszawie szczytu NATO…

W przypadku obecnie rządzących polityka historyczna to element walki o władzę, który polega na kreowaniu nowej przeszłości, na przewartościowaniu wartości  moralnych bohaterów, na ideologizowaniu faktów… A wszystko to ma jedynie tworzyć wrażenie, że władza ma oparcie w nadrzędnych, bo wynikających z przeszłości wartościach; ma ją uzasadniać i usprawiedliwiać jej działania. W takim rozumieniu, narzucając swoją wizję przeszłości ogółowi, polityka historyczna zabija wolność myślenia jednostki. A tylko wolni ludzie, świadomi swoich dziejów mogą tworzyć wolny i wielki naród.

Z goryczą patrzę dziś, jak w imię wielkości Polski dokonuje się zbrodni na jej historii narzucając milczenie, gdy fakty nie pasują władzy, usuwając w niepamięć bohaterów nieswoich, utożsamiając to, co w dziejach negatywne z przeciwnikami w sporze polityczny czy społecznym…

My, szanowna władzo, nie jesteśmy Pokemonami, którymi można się bawić, a nasza historia, to nie jest wirtualny świat Pokemonii, którym można dowolnie manipulować. Choć zapewne to twoje, władzo, wielkie, historyczne pragnienie, by tak właśnie było…

___Piotr Staroń